III
Której trudno przypisać szczególną precyzję!
Stąd te dowcipy, te karykatury, michałki w prasie - bardzo niekiedy przedziwne, jak ten, prawdziwy, o pacjencie, który musiał się rozstać z całkiem zdrową prawą nogą, bo w trakcie operacji nie było nikogo,
kto by dostrzegł, że w 1 c w ej nodze jest gangrena;
lub rzecz słyszana nie wiem ile razy: o tym, jak komuś w brzuchu, skutkiem roztargnienia, zaszyto nóż, pęsetę i dwie paczki gazy. Mimo wszelkich laserów i narkoz - ta ulga, gdy słyszymy: „Obejdzie się tu bez chirurga!” -
IV
- jeśli te słowa nic są, rzecz jasna, taktownym wyrokiem, który znaczy: „Góra sześć tygodni”.
Szpital, kilka lat temu. Zapach kalafiorów:
nie tknięty lunch. Nie, żadna z tych prawdziwych chorób:
wyrostek (już wycięty), alias ślepa kiszka.
W dzieciństwie układałem z tych dwóch słów nazwiska:
„Zbój Ślepakiszka”, „Hanka B. Ślepakiszczanka”; może z zemsty za kpiny, pewnego poranka
wyrostek, przewieziony w brzuchu przez Atlantyk (zapomniany appcndix mojej kontrabandy),
odezwał się - a byłem dawno po czterdziestce -i narobił kłopotów: nie dość, że pękł, jeszcze
wszystko wokół zakaził, jakby kamikaze
darł się we mnie: „Mam zginąć? Dobrze, gińmy razem!”.
Odłączenie ode mnie lej żywej torpedy sprawiło, że sam jestem ciągle żywy, kiedy
18