ROZMOWY 2 DIABŁEM
sób ostateczny, byłby światem bez demona, a więc byłby demona zaprzeczeniem, jednakże demon nie może również istnieć inaczej, jak w ruchu, którego orienta-cyjnymmotyWem jest spełnienie niszczycielskiego dzieła w sposób ostateczny. Ponieważ tedy sam głód destrukcyjny tworzy demona, zaspokajanie owego.głodu wymaga obecności niszczonego ładu, wymaga tedy pewnego zrównoważenia obu form bytu składającego się na świat; otóż nic nie jest mi równie nienawistne, jak zrównoważenie. Trzeba zatem uznać, że demon nie jest podmiotem głodnym destrukcji, ale samym głodem, albowiem podmiot głodny może osiągnąć zaspokojenie, ale dla samego głodu zaspokojenie podmiotu oznacza wygaśnięcie. W tym sensie istotnie demon uwiesił swoją obecność na pewnej szali, której nadaje stan równowagi w stosunku do innej, dążąc zarazem do naruszenia tej równowagi w niemożliwym i sprzecznym pragnieniu pozostania sobą po zniszczeniu swego antagonisty. Tak należy rozumieć sławny zwrot Goethego - ein Jeil von jener Krajt etc, - który wskazuje na nieuchronną sprzeczność zawartą w samej egzystencji demona, nie zaś, jak tłumaczą płascy katecheci, na to, że z boskiego zrządzenia jakoby dzieła demona tak czy inaczej obracają się w przeciwieństwo jego zamiaru, tj. budują miast niszczyć. Jednakże tę samą sprzeczność, dodam, można wykryć w Bogu, jeśli potraktować go jako byt, który jest współpierwotny wobec demona, nie zaś jako stwórcę absolutnego; przy uznaniu tej współpierwotności jest wszystko jedno, czy potraktujemy demona jako negację lądu, czy raczej ład jako negację demona, albo negację negacji, a wtedy sprzeczność, o której mówiłem, staje się automatycznie
STENOGRAM Z METAFIZYCZNEJ KONFERENCJI PRASOWEJ DEMONA W WARSZAWIE DNIA 20 GRUDNIA 1963
sprzecznością Boga. Jednakże rozumiem pewne obiekcje przeciwko takiej interpretacji i nie będę się wdawał w te sprawę, której rozważenie bliższe zmusiłoby mnie do szczegółowego namysłu nad samą naturą twór czości boskiej i nad jej negatywnym w istocie charakterem.
Przechodzętedydo pytania trzeciego,którejest zresztą tylko fragmentem poprzedniego: czy jest to nie-odwołałnie pewne, że demon nie może być zbawiony?
Zdaje mi się, że rozumiem intencję pytającego. Postępowanie Boga wobec upadłych aniołów może w istocie wydać się rażąco niesprawiedliwe, skoro przyrównać je do jego postępowania wobec ludzi. Anioły bowiem — co zresztą jest faktem nigdy nie budzącym wątpliwości wśród angelologów - uznać należy za stwory doskonalsze od człowieka, już choćby z uwagi na zasadniczą nieobecność substancji znisz-czalnych w ich budowie; rzecz jest ewidentna. Dlaczegóż tedy Bóg zbawił ludzi kosztem cierpień i śmierci własnego syna, a nie uczynił tego samego w stosunku do upadłych aniołów, które właśnie tak znacznie przewyższają ludzi doskonałością i zasługują - jak mniemać należy - o wiele bardziej na wyciągniętą rękę? Powiem od razu, że przyczyną nie może być większy ciężar wykroczenia aniołów, albowiem w obu wypadkach grzech polegał na nieposłuszeństwie, które z punktu widzenia Boga jest zawsze tak samo grzeszne, bez względu na okoliczności i na rozmiar skutków, i zawsze tak samo wobec niego obelżywe. Comiptw aptimi pessimal To tylko porzekadło, które nie ma mocy argumentacyjnej i które zresztą, gdyby było prawdziwe, nie mogłoby nic wytłumaczyć, skoro, powtarzam,
65