KOZMOYW Z DIABŁEM
mocy nadprzyrodzonych ujawnienia zasromany umilknąć musiał. Ciężkie też przyszły terminy na niejednego kapłana, który boje srogie staczał z wężową chytrośrią i choć poniektóry w zmaganiach owych sprostać - nie tyle demonom, ile własnemu zepsuciu - nie zdołał, to przecie najlepsi zwycięsko z walki wyszli, nowym blaskiem starą Kościoła chwałę opromieniając.
2. Czarownika sprośnego z diabłem spisek
Już to nikt chyba w owych czasach takiej zjadliwości szatańskiej nie doświadczył i w takich nie bywał opresjach w boju sprawiedliwym, jak Ojciec Surin z Towarzystwa Jezusowego, który z najpotężniejszą czarcią czeredą na zgubę niewinności czyhającą bitwę stoczył, jakiej nie znają dzieje. 1 tym większa jego zasługa, że w owych zapasach sławnych najwięcej działał książę piekieł poprzez te właśnie najpośledniejsze i najzdrad-liwsze membra ludzkiej natury, dzięki którym rozmnaża się rodzaj człowieczy na ziemi, i w żarach cielesnego pragnienia uwieść zapragnął ku sobie Bogu oddane dusze niewieście i męskie. Długie lata ciągnął się bój straszliwy, z którego Ojciec Surin zdał wiadomości ścisłe, ku przestrodze i pouczeniu wiernych, ku skrusze grzeszników, iżby Boga bali się i miłowali, co zresztą na jedno wychodzi. 1 potwierdza się jego opowieść licznymi świadectwami osób pobożnych, co własnymi oczami oglądały owe święte zmagania, a wbrew oszczerczej mowie niektórych libertynów, jacy w osła-wę chcieli podać a to Ojca samego, a to nieszczęsne jego penitentki.
Miał już lat trzydzieści i cztery Ojciec Surin, kiedy do wielkiej sprawy byt powołany. Urodził się bowiem dnia dziewiątego w miesiącu lutym roku pańskiego 1600. W mieście rodzinnym Bordeaux nie tylko u jezuitów miejscowych się kształcił, ale w obfitości korzystał ze świateł, jakie tameczny klasztor karmelitanek rozsiewał, ognisko terezjańskiej reformy. Pobożności był wielkiej, bo już jako chłopię trzynastoletnie ślub czystości złożył. Dziesięć łat prawie minęło od chwili, gdy w szesnastu leciech w nowicjat Ojców Jezuitów wstąpiwszy święcenia kapłańskie otrzymał, aby potem wiarę swoją i żarliwość chrześcijańską jeszcze w studiach teologii świętej w różnych miejscach rozgrzewać, w czym mu fortuna przychylna samego Ojca Ludwika Lallemant dała za mistrza i przewodnika. Naonczas już, zanim wieku Chrystusowego dożył, wielkie okazywał skłonności do owej drogi wewnętrznej pobożności i wielkie pragnienie łask nadzwyczajnych duchowych, które mu potem niejeden ze współbraci zakonnych małodusznie miał za złe, a w których on wszakże zarówno od świętej Teresy brał podniety, jak z Egzercycji świętego Ignacego. Cześć osobliwą od młodości żywił dla Józefa świętego, małżonka Panienki Przenajświętszej, co mu też nieraz w życiu pomoc okazało niemałą i z tej to nabożnej czci imię sobie Józefa przybrał, które był do imienia Jana, na chrzcie świętym otrzymanego, dołączył. Wprawy też nabrał w kierowaniu i poradach, jakich wielu duszom pobożnym udzielał, osobliwie panien i wdów, jako to Pani du Verger, która tak była kochaniem niebiańskim w Zbawicielu rozmiłowana, że raz piorun boski ściągnęła na siebie z nieba, co ją nadziemską słodyczą
95