niku: „Stolica Polski'jest Warszawa" albo „Odkrywca prawa powszechnej grawitacji był Newtonem”. Wyczuwamy w nich niestosowność. Nie ma jej natomiast w powiedzeniach: „Warszawa jest stolicą Polski” czy „Newton był odkrywcą prawa powszechnej grawitacji”. Nie ma jej również w wypowiedziach: „Stolica Polski to Warszawa” lub „Odkrywca prawa powszechnej grawitacji to Newton”. Co nas razi w pierwszych dwóch zdaniach; dlaczego następne nie budzą podobnych zastrzeżeń? Nie może tu chodzić o jednostkowy charakter ' rzeczownika „Warszawa”, bo i zwrotowi „stolica Polski” odpowiada jęden przedmiot, a mimo to zdanie „Warszawa jest stolicą Polski” uznajemy V . całkowicie poprawne.
Rzecz w tym — twierdzą niektórzy logicy (Russell, 1967:283) — iż słowo „jest” znaczy w nim co innego niż w zdaniu „stolica Polski jest Warszawą”. Mianowicie w pierwszych z tych zdań wyraz „jest”' stanowi część orzeczenia złożonego *—występuje jako łącznik między podmiotem gramatycznym „Warszawa” a orzecznikiem „stolicą Polski” — i znaczy tyle co „jest elementem zbioru'7; chodzi więc o to, że Warszawa jest elementem zbioru stolic Polski, zbioru w tym wypadku jednostkowego. Natomiast w wypowiedzi: „Stolica Polski jest Warszawą” czasownik „jest” znaczy „jest tożsamy z”, odgrywa rolę funktora identyczności. Całe więc zdanie przybiera postać: „Stolica Polski jest tożsama z Warszawą” czy też „Stolica Polski i Warszawa są identyczne”, „Stolica Polski i Warszawa są tą samą rzeczą”. W tych ostatnich sformułowaniach imię własne „Warszawa” przestało już być Orzecznikiem. A to one przecież oddają formę logiczną czy też — jak się mówi w gramatykach transfor-macyjno-generatywnych — strukturę głęboką, ściślej zaś jedną z wielu możliwych struktur głębokich zdania, którego tzw. strukturami powierzchniowymi są: „Stolica Polski jest Warszawą”., „Stolica Polski to Warszawa” czy „Warszawa to stolica Polski”. Zwolennicy tego poglądu powiadają, że imiona własne — w odróżnieniu od nazw prostych i deskrypcji — nigdy nie bywają orzecznikami, a zatem oznaczane przez nie przedmioty bądź osoby nie śą desy gnatami.
Widać więc; źe z tego stanowiska czasownikowi „oznacza” przybywa jeszcze jedno znaczenie, gdy odnosi się on do relacji zachodzącej między imieniem własnym a nosicielem tego imienia. Jest to bowiem — według omawianego zapatrywania — relacja różna od tej, która wiąże nazwę lub deskrypcję z ich odpowiednikami pozajęzykowymi. Dla zaakcentowania tej różnicy można by posłużyć się innymi terminami i mówić, iż przedmiot Warszawa jest: nominatem imienia własnego „Warszawa”, jednym z desy gnatów słowa „miasto”, jedynym deskryptem deskrypcji „stolica. Polski w r. 1980”, a jednym z deskryptów deskrypcji „stolica państwa europejskiego”. Tylko w pierwszym wypadku, to: jest gdy chodzi o imię własne, nadajemy je przedmiotowi w sposób arbitralny i nie grozi nam popełnienie błędu: tak np. mianem „Warszawa” obdarzono nie tylko obecną stolicę Polski, ale i miejscowości w Stanach Zjednoczonych, i pewien typ samochodu. Natomiast w pozostałych wypadkach, aby jakiś przedmiot stał się desygnatem pewnej nazwy lub deskryptem pewnej deskrypcji, muszą mu przysługiwać te cechy, które składają się na jej znaczenie. Według innego poglądu nie ma różnicy w sposobie oznaczania między imionami własnymi a pozostałymi rodzajami nazw: wszystkie one mogą spełniać funkcję desygnowania.
A czy jest różnica między wszystkimi wy- .
237