Bez nazwy' (5)

Bez nazwy' (5)



A potem był znów Tomek. Drugie całowanie się nie było już na chybcika. Robili to długo, na luzie, szukając w tym maksimum przyjemności. I Daisy zaczęła ją znajdować. Cieszyło ją. gdy chłopiec coraz bardziej się podniecał. Siadła mu na kolanach bokiem, potem okrakiem. Gdy się rozebrał, położyli się obok siebie i delikatnymi pieszczotami poznawali swoje ciała. Ta smarkata n>/-siała sobie tak: „Skoro ja jeszcze jestem za mała, aby doświadczać pełnię przeżyć, to niech chociaż on osiągnie satysfakcję”. Wielką przyjemność miała z faktu, że Tom był zachwycony figlami. Bawili się doskonale!

Ale któregoś popołudnia Tom zaproponował, że przed wspólnymi pieszczotami on najpierw wycałuje ją cala. Zgodziła się, kładąc się Rozluźniona i powolna. I nagle

poczuła dreszcze, takie zupełnie inne, których nigdy przedtem nie odczuwała. Tom odkrył jej miejsca ero-genne! Nakłoniła go, aby właśnie tam całował ją i pieścił. Była zachwycona... A gdy zaczęli się całować, zaś Tom jednocześnie pieścił ją umiejętnie — owe dreszcze jeszcze się spotęgowały, były intensywniejsze.

Po kilku tygodniach odkryła, że do Caroł przyszedł nie Murzyn, ale jakiś smagły Włoch. Hałasował niemiłosiernie i trudno było ukryć jego obecność. Zdziwiło to Daisy — sądziła, że Carol kocha Henry!ego i nie powinna zabawiać się z innymi mężczyznami. Podglądała ich — Włoch był jak karabin maszynowy lub szybkobieżna młockarnia... Wyprawiał różności i po trzech godzinach Carol, cała spocona, pobiegła do basenu. Wtedy Daisy ją spytała:

—    Czy Henry się nie pogniewa?

—    Przecież się nie 'dowie...

—    A ty lubisz tak, z różnymi chłopakami?

—    Pewnie, każdy z nich robi to inaczej. Bardzo podniecające jest urozmaicenie...

Daisy dobrze to sobie zapamiętała. Postanowiła ..zdradzić" Toma. Wybór padł na osiemnastoletniego Oswalda. Wiedziała już wtedy, że nie wypada narzucać się chłopakom. Dziewczyna musi tak postępować, aby chłopcy starali się o nią, szturmowali, zdobywali. Tenże Oswald był wielkim smutasem i trudno go było rozruszać. Ale Daisy wreszcie sprowokowała go w basenie... Tak często zaczęła się o niego ocierać (och, oczywiście płuszcząc się), że męskość Oswalda w końcu .naturalnie zareagowała. Wtedy Daisy zanurkowała i chwyciła się niby drążka jakiego. Potem odegrała scenkę zdziwienia, przeprosiła i aby mu wynagrodzić „ból”, pocałowała go „niby” na zgodę. Oczywiście w usta! No, wreszcie to ruszyło Oswalda i zaczął zapewniać, iż żadnego szwanku nie doznał. Łatwo przewidzieć jak to się skończyło.


Pieszczoty z Oswaldem były rzeczywiście inne niż z Tomkiem. Chłopak był chyba urodzonym perwersem. Żądał od Daisy, aby wyczyniała przeróżne rzeczy z jego członkiem, już wcale pokaźnych rozmiarów. Podniecało to smarkulę. Wreszcie jej powiedział buńczucznie:

—    Daisy, źle jest! Ja tą swoją rakietę muszę w coś włożyć. Koniecznie!

Nomen, omen! Tym razem to Carol podejrzała zabawy Daisy. Pojawiła się nagle koło nich, wywołując konsternację Oswalda. Bez słowa podeszła do łóżka, zsunęła majtki i siadła okrakiem na chłopaku mówiąc:

—    No to wsadzaj, skoro musisz. A ty Daisy, całuj się z nim gorąco!

Okazało się, że Oswald po raz pierwszy odbył stosunek z kobietą. Był bardzo namiętny i sprawił Carol sporo radości. Razem tworzyli niezły trójkącik. Carol piekła jakieś ciasta — gdy wychodziła do kuchni, wtedy Daisy roznamiętniała chłopaka. Potem przychodziła gosposia i rzeczowo powtarzała swą pierwszą komendę.

Kilkakrotnie spotykali się tak we trójkę. Carol wytłu- v maczyła im, co to jest miłość francuska i nauczyła Oswalda, jak ma to robić Daisy. No i wymyślali przeróżne piramidki, w których Daisy była coraz aktywniej-

53


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Bez nazwy (5) A potem był znów Tomek. Drugie całowanie sit; nie było już na chybcika. Robili to dłu
Bez nazwy (4) Oczywiście zapomniał nastawić budzik i zaspał. Zaklął brzydko. Nie zdąży już niczego
Bez nazwy) (4) —    A -więc -mówisz, W ais orne. że jaśni Stapleum nie było w pokój u
Bez nazwy (3) Klaudią, bo go podniecała i zaspokajała. Czul się cudownie. Magda nic o stosunkach łą
Bez nazwy (5) —    Znalazłaś, synu, pratcdziicy skarb. Vrnrę rpokojnyt choć wiem, że
Bez nazwy (4) EMERYTKI Spotkały s>ę dwie starsze parne. —    Co dostałaś te pracy
Bez nazwy 9 (5) cię za rękę, gdy krzyczałaś ,,Oooch!”. Pewnie ci było da brze?! —    
Bez nazwy (5) —    Znalazłeś, synu, prawdziwy skarb. Umrą rpakojny, choć wiem. że ju
Bez nazwy) (6) —    Ależ oczywiście! — zawołali-wszyscy trzej z galan-.ertą. Nie podr

więcej podobnych podstron