Tych kilku zdań Maja wyuczyła się w szkole niemal na pamięć.
- Po lekcjach doktor Voss chce się z tobą jeszcze raz zobaczyć - oznajmiła jej matka.
- Niby po co? - Maja poczuła, że pąsowieje. I dlaczego mama powiedziała „jeszcze raz”?
- Dzwoniła do mnie jego asystentka - odparła Henny Schneider. - Doktor Voss prosił, żebyś ponownie do niego zajrzała.
„To Mattrowitch” - przemknęło Mai przez myśl, nie wystarczył jej telefon do matki, musiała jeszcze dzwonić do lekarza. Co za bezczelność?! Czy powiedział, że Maja w ogóle u niego nie była?
- Może chce zrobić jakiś test - rzuciła od niechcenia. - Albo zdecydował się na ponowne prześwietlenie żołądka.
*
W szkole Maja była nieobecna duchem. Kiedy Bernd próbował ją zagadnąć, w ogóle nie słyszała, co do niej mówi.
- Chcesz iść w sobotę do kina?
- Do kina? - Maja potrząsnęła powoli głową. - W sobotę muszę pilnować Leonarda. Poza tym nie skończyłam jeszcze wypracowania z muzyki.
- Mógłbym ci pomóc.
Pomóc? Tak, mógłby. Słyszał przecież Czarodziejski flet, ale w tej chwili miała na głowie ważniejsze sprawy. Musiała się przygotować na wizytę u doktora Vossa. Coś jej mówiło, że ten miły lekarz nie pozwoli się tak łatwo zbyć.
- Zobaczymy - rzuciła wymijająco. - Zadzwonię do ciebie!
Bernd spojrzał na nią. Nagle jego wzrok zrobił się zimny.
-Jasne - stwierdził. - Zadzwoń do mnie, jeśli będziesz miała
czas albo nie znajdziesz nic lepszego do roboty.
(i wn Kownie obrócił się na pięcie i odszedł w stronę grupki cliluprów. Maja chciała jeszcze wyjaśnić, że to nie tak, ale
i o \ la I y I ko ramionami. Co zrobić? Najpierw czekają prze-i" 1 i «lul. 11 m <mii Vossem. AJe tego nie może przecież powie-• I hi I 'im i idowi
1 . 'Inl.hu Voiim będzie ją ważył?
Tak, doktor Voss sprawdził wagę Mai.
Obrzucił ją sceptycznym wzrokiem, kiedy stawiła się przed nim w sięgającej po szyję koszulce gimnastycznej i nieco za dużych spodenkach. Lekarz z wielkim trudem zdołał ukryć przerażenie. Ta dziewczyna wyglądała jak na wpół zamorzona głodem.
- Stań na wadze - poprosił.
Była to jedna z tych staromodnych wag, które wyznaczają dokładny ciężar za pomocą przesuwalnych wzdłuż ramienia odważników.
- Pięćdziesiąt jeden kilo - odczytał półgłosem. Potrząsnął lekko głową i jeszcze raz zaczął przemieszczać ciężarki, ale przy pięćdziesięciu jeden znowu osiągnęły równowagę.
Maja udawała, że przygląda się temu beznamiętnie.
- Teraz jeszcze cię zmierzymy - zaproponował lekarz. -Sprawdzimy, ile masz wzrostu!
Przysunął ją do miary.
- Metr siedemdziesiąt - odczytał głośno i coś zanotował.
Potem przystąpił do badania: Maja musiała powiedzieć
„aaa”, doktor zaś za pomocą wziernika obejrzał jej źrenice, kazał przewrócić oczyma, zakasłać i osłuchał stetoskopem płuca. Później poprosił, żeby położyła się na kozetce i zaczął uciskać jej brzuch.
- Boli? A tu? - pytał.
Maja potrząsała przecząco głową.
Kiedy opuściła nieco spodenki, na jej górnej wardze wystąpiły kropelki potu.
„Chyba nic nie zauważył?” - pomyślała.
- Twój brzuch jest trochę wzdęty - powiedział lekarz. -I )użo zjadłaś dziś rano?
- Nie! - Maja podciągnęła z powrotem szorty. - To co zwykle. Miisli z mlekiem i cukrem.
Miisli z mlekiem i cukrem! Dobre sobie! Pięć łyżek miisli i dwie szklanki mleka to przynajmniej trzysta czterdzieści kalorii, litr wody zaś nie ma ich w ogóle. Oprócz niego wypiła
63