i 14
i 14
wielu teraz mrących ludzi, o których przyjaciele pi-
Dlaczego? Co robił Słowacki, żeby zachować własny pogląd i co robili czytelnicy, żeby tego nie zauważyć rr!'W i przyjąć do wiadomości? Przy tym jeszcze trzeba | ) wspomnieć o pokrewieństwie postaci Lambra i Kordia-v!'rvV na> co zresz^ uwydatnił sam Słowacki, kładąc przed dramatem wydanym w r, 1834 motto z Lambra i wy-dobywając w ten sposób dialogiczny związek obu utwo-rów. Najistotniejszym rysem owego związku było oczy-&|jj| wiście podobieństwo obydwu bohaterów — spiskowca i powstańca, ich skażenie myślą o egzystencji, świado-mością egzystencji, dramatem egzystencji, ich „poło-wiczność”, niedokończenie, niezdolność do czynu — to Hgraf wszystko, co ich różniło od Konrada Wallenroda. Sam Skljjl Słowacki bardzo dobitnie scharakteryzował swego boha-lll tera: „Lambro jest to człowiek będący obrazem nasze-go wieku, bezskutecznych jego usiłowań, jest to wcie-| i \ lone szyderstwo losu, a życie jego jest podobne do źy-
1, czym być mogli, o których nieznajomi mówią, że nie byli niczym”.
A więc bohater, przynajmniej wedle intencji Słowac-
kiego, wcale znów nie taki wyjątkowy — przeciwnie, powiedzielibyśmy nawet: „typowy” dla wieku, taki, jak wielu ówcześnie. Czy było w tym twierdzeniu i w tej
kreacji jakieś nadużycie Słowackiego? Czy posłużenie
się tylko literacką sztancą odbitą z postaci Byrona prze-
de wszystkim? Świadectw na wiarygodność sądu Sło-
liście do Konstantego Gaszyńskiego z 9111836 roku tak
m wackiego można by przytoczyć wiele, ale poprzestańmy .£.}/• na jednym, za to bardzo wyrazistym. Oto Krasiński w
siebie ^portretował, oczywiście nie bez wpływu, ale
i spontanicznej paralelności wobec popularnych artykulacji „choroby wieku” (ftertć Chateaubrianda, powieści
poetyckie Byrona, w roku 1836 ukazała się właśnie Spowiedź dziecięcia wieku Musseta): „Wicku mojego nie
■
cierpię, a jednak wszystko we mnie zgodne z wiekiem, w którym tyję: te same rozhuzdane żądze i niemożność ta sama, te same półwiary i półbłyski rozumu i ta sama nuda ogromna, straszna, piekielna, zimna jak lód, pożerająca jak ogień. O, Ty nie wiesz, jak często przychodzi mi na myśl samobójstwo’*.
Najciekawsze może jest tutaj odczucie drażniącej an-tynomiczności własnego położenia: niechęć do czasu, w którym się żyje, i jednocześnie intymna przynależność do niego, skrajność i połowiczność połączone jakby w jednym odruchu, nawet „nuda’* — ta słynna choroba wieku — charakteryzowana jest poprzez oksymoron lodu i ognia. Krasiński nie ma wątpliwości, że to nie-s kła many portret dziecięcia wieku uwięzionego w zimnym piekle. Lambro i Kordian są tacy sami! Posłuchajmy:
Lambro! ty w słowach dajesz mi obłudę,
Nie odpowiadasz szczerze, gdy zapytam.
Na twoim czole z przerażeniem czytam,
Ostatni stopień wszystkich nieszczęść — nudę.
Lecz na twym czole jakiś szatan mięsza
Rozpacz ze śmiechem, śmiech blady z cierpieniom...
Lambro o sobie:
Przywykłem kruszyć serca — a gdy kruszę, Patrzeć, jak cierpią, i śmiać się szalenie.
Lambro-opiu mis ta nad trupem kochanki:
A Lambro... on był szatanem — czy głazem! Lambro schylony nad takim obrazem,
Śmiech miał na licach, wesołość na czole.
Ten śmiech ustami wydany blademi,
To były trucizn wracające bole,
Był to śmiech Lambra — ostatni na ziemi.