KARL R. POPPER
KARL R. POPPER
ad, że powinniśmy przekształ-m występuje kwadrat odległo-naterialnymi, zastępując kwa-.iwadza się do sugestii, że po-; nieco różniących się od siebie
dziwą. Innymi słowy, nie uświadamiali sobie tego, że liczba współzawodniczących z sobąteorii jest zawsze nieskończona-choćbyśmy z reguły mieli w każdej konkretnej chwili tylko skplńczoną liczbę teorii do rozważenia. Mówię „z reguły”, niekiedy bowiejm mamy przed sobą nieskoń czoną liczbę teorii. Sugerowano, na przyk cić Newtonowskie prawo ciążenia, w któr) ści między przyciągającymi się cząstkami drat nieco inną potęgą. Propozycja ta spr winniśmy uwzględniać nieskończenie wiel ulepszeń prawa Newtona.
Fakt, że istnieje zawsze nieskończenie |viele logicznie możliwych rozwiązań każdego problemu, jest rozstrzyga jący dla Filozofii nauki. Jest to
uka jest tak pasjonującą przy-'.ystkie czysto rutynowe meto-iząposługiwać się wyobraźnią je miarkować surowa krytyka
ly myślą, że celem nauki jest ;wowanymi zdarzeniami, czyli , między „danymi zmysłowy-rnie więcej. Zmierzamy do od-
jedna z tych rzeczy, które powodują, że ni godą. Ta bowiem sytuacja sprawia, że ws dy sąniewydajne. Znaczy to, że uczeni mu i śmiałymi pomysłami, choć zawsze musi i surowe sprawdziany.
Odsłania to również błąd tych, któn wyłącznie ustalanie korelacji między obse między obserwacjami (lub, jeszcze gorzą mi”). Zmierzamy w nauce do czegoś znać krycia nowych światów, leżących poza światem potocznego doświadczenia, może takich jak świat mikroskopowy'czy submikroskopowy - świat sił grawitacyjnych, chemicznych, elektrycznych, atomowych, z których jedne sąmoże sprowadzalne do innych, ajakieś inne sąniesprowadzalne. To właśnie odkrywanie tych nowych światów, tych nowych możliwości, o których się nam nie śniło, tak bardzo wzmaga wyzwolicielską moc nauki.|\Vspółczynniki korelacji są nieciekawe, jeśli korelują wyłącznie nasze obserwacje. Ciekawe są tylko wtedy, gdy pomagająnam wzboga cać naszą wiedzę o tych światach^
Zamknę tę część mojego wystąpienia propozycją praktyczną.
Istnieje ciągle żywy tradycyjny sposób pisania rozpraw naukowych, który ochrzciłem mianem „stylu indukcyjnego”. Jestem pewny, że wszyscy go znacie, a niektórzy z was nadal może go stosują. Bardzo znana postać tego stylu polega na tym, że pisze się artykuł, rozpoczynając od opisu aparatury i przebiegu eksperymentu, następnie opisuje się obserwacje, z kolei, jeśli to możliwe, wytycza się wiążącąje krzywą, a bywa, że kończy się na wyłożeniu (drobnym drukiem) hipotezy. Ten indukcyjny lub Baconowski styl ma długą i chwalebną historię: w tym stylu były napisane wielkie rozprawy, które wstrząsnęły światem, na przykład artykuł sir Alexandra Fleminga, zdający sprawę z jego pierwszych obserwacji dotyczących penicyliny.
Wszyscy jednak wiemy, że Fleming nie tylko obserwował skutki; wiedział on uprzednio wiele rzeczy. Znał nadzieje Ehrlicha, a biolodzy od lat rozważali możliwość istnienia substancji antybiotycznych. A pani Fleming opowiedziała w artykule, jak sądzę, jeszcze nie ogłoszonym, jak bardzo jej zmarły mąż interesował się tymi sprawami oraz możliwościami medycznymi takich substancji.
Fleming nie był więc biernym obserwatorem przypadku. Jeśli był to przypadek, przydarzył się dobrze przygotowanemu umysłowi, uświadamiającemu sobie możliwe znaczenie oraz wielką potrzebę tego rodzaju „przypadków”. Prostoduszny czytelnik artykułu Fleminga raczej jednak nie będzie tego podejrzewał. To zaś jest wynikiem tradycyjnego stylu indukcyjnego, który z kolei wypływa z błędnego poglądu na obiektywność nauki.
Propozycja praktyczna, którąchcę przedstawić, wygląda następująco. Powinniśmy oczywiście zostawić uczonym nąjszersząmożliwie swobodę, jeśli chodzi o pisanie artykułów tak, jak sądzą, że jest to właściwe. Mimo to powinniśmy wspierać nowy styl, całkowicie różny od tradycyjnego.
Artykuł napisany w tym nowym stylu mógłby mieć następującą postać:
123