130
domami, ale zasłoniła go gwardya o świcie piesza koronna, która pierwszy raz będąc w ogniu, okazała męstwo niewypowiedziane. Przechodząc przez wąz-kie ścieżki pod ogniem kartaczów i ręcznej strzelby nieprzyjacielskiej, uformowała linię, a lud także śmiały, przyłączywszy się do gwardyi, przez dzień cały i noc następującą strzelał z ręcznej broni do nieprzyjaciela, tak, że Prusacy cofnęli się na dawne miejsca ze stratą wielką, a co podobniejsza, że nie chcąc gubić i swoich ludzi i miasta, jeżeliby szturmem odebrane było, które miasto według już porobionych układów gabinetowych (jak się wyżej rzekło) Prusakom dostać się mogło;
W tym właśnie czasie Skarszewski, biskup, przez sąd kryminalny na szubienicę skazanym został, a jako w rewolucyi exekucya natychmiast idzie po wyroku, wzięto też zaraz Skarszewskiego, pozdejmowano z niego ubiór biskupi w kościele farnym i już był na plac prowadzonym, gdy Platerowie o tern ostrzeżeni, pobiegli do obozu Kościuszki, któremu oznajmiwszy o wyroku już wypadłym i o blizkiej exekucyi, za winowajcą prosili. Przybiegł zaraz adju-tant naczelnika do miasta z uwolnieniem od śmierci Skarszewskiego, i szczęściem zastał go jeszcze we drzwiach kościoła, wychodzącego do podjęcia śmierci.
Wtenczas dopiero Kołłątaj już nie pokrywał niechęci swojej ku naczelnikowi, powstawał głośno przeciwko jego (jak mówił) dyktaturze, ale takiem postępowaniem więcej sobie szkodził, niż tamtemu, a najwięcej dobru publicznemu przez robienie partyj i wzajemnej nieufności. W czasach tych prawie umarł prymas i wieść powszechna głosiła, że był od brata króla otruty; król do takiej akcyi nigdy nie był podobny, ale okoliczności go może do tego przymusiły. Powiadano i to, iż korrespondencye prymasowskie z generałem rosyjskim, szkodliwe dla Warszawy, były złapane, i żadnym sposobem nie mógłby ujść śmierci i Kołłątaja i szubienicy, wolał tedy (co jest pewniejsza) wziąć sam truciznę, niżeli być powieszonym. To prawda, że choroba jego krótka i nagła była, a głowa i twarz cała niezmiernie po śmierci spuchły.
Tymczasem wojska rosyjskie i pruskie po więcej tygodniowem oblężeniu Warszawy, nacierpiawszy się głodu, w nocy odeszły.
Radość niezmierna panowała nazajutrz w mieście zwycięzkiem, wszyscy biegli widzieć pobojowisko i szańce nieprzyjacielskie, ale pod Powązkami znaleziono powietrze zarażone, a to z trupów nieprzyjacielskich, bez zasypania dobrze ziemią, na pół odkrytych leżących.
Wkrótce po odstąpieniu nieprzyjaciół ruszyło się także zwolna i wojsko nasze, opatrzone dobrze we wszystkie potrzeby. W czasie tym uformowano nowy regiment żydowski, przez samychże żydów dowodzony, a naczelnik,- zrobiwszy plan ufortyfikowania miasta ze strony Pragi, wkrótce udał się za woj skiem. Upatrzyli wszyscy, otaczający naczelnika, iż w dniach ostatnich przed opuszczeniem miasta byt bardzo niekontent z czynności rady, przepowiadali niektórzy zły koniec dla Kołłątaja, jeżeliby Kościuszce wojna udała się, a to samo niechęciło lud ku rządowi, że rząd znajdował często opór exekucyi dekretów swoich.
Maciejowicka bitwa Kościuszki z Rosyanami odjęła wszelką nadzieję naszym; tam ranny i wzięty w niewolę Kościuszko, do Petersburga był odesłany; tymczasem w Warszawie nie zaniedbano usilności wszelakiej do bronienia się, i Wawrzecki od rady najwyższej obrany był nowym naczelnikiem. Zgromadzały się do miasta w małych oddziałach wojska nasze, ale i wojsko rosyjskie wkrótce pod Pragę przyciągnęło; naszemu, jako zamkniętemu w obozach, dowodził Zajączek generał, moskiewskiemu—Suwo-row. Nieprzyjaciele przez tydzień cały gotowali się