2 Wstęp. Odjazd z Neapolu. Życie na okręcie.
przygody i przyjemności myśliwskie, chociaż szczęśliwie powróciłem do kraju i domu, stanowczo twierdzę, że nie powinienem był wyjeżdżać wobec obowiązków męża i ojca.
Strzelby i ładunki już miesiąc temu wysłane do Neapolu, gdzie ajencya Wschodnio-Afrykańskiej linii ma je załadować na statek „Windhuk*, na którym mamy zamówioną kabinę pierwszej klasy, tak zwaną luksusową, na najwyższym pomoście okrętu. Strzelec Jan jechał w kabinie drugiej klasy.
Każdemu, ktoby się wybierał w podzwrotnikowe kraje, radzę zawsze mieć kabinę na najwyższym pomoście i to kabinę narożną, bo tam jest najwięcej przewiewu i gorąco nigdy tak nie dokucza, jak w środku okrętu. Są one wprawdzie o 20°/0 droższe, ale nadwyżka ta, przy tak dalekiej podróży, stanowczo się opłaca.
Z Wiednia przyjechaliśmy do Rzymu z kilka-godzinnem opóźnieniem się naszego ekspresu, skutkiem czego chybiliśmy pociąg odchodzący do Neapolu, mając jednak 36 godzin czasu do wyjazdu okrętu, nie było obawy spóźnienia. W Neapolu przypilnować jeszcze wypada, czy strzelby i ładunki są na okręcie, bo często się zdarza myśliwym, wybierającym się w odległe strony, że oni pojechali w jednym kierunku, a strzelby ich w zupełnie przeciwnym. Pamiętając o tern, zawieźliśmy osobiście nasze rzeczy na okręt, przyczem sprawdziliśmy czy strzelby i inne rzeczy do wyprawy potrzebne, a naprzód wysłane, znajdują się już w magazynie okrętowym. Bilety mieliśmy już trzy miesiące temu zadatkowane z Neapolu do Tangi, portu Wschodnio-Afrykańskiej kolonii niemieckiej,