956
WARYANTY HERBÓW
Hermolaus, syn czwarty Jana kasztelana bieckiego, mąż zacny i godny wieku swego, tak w męstwie, jako też w wielkiem zachowaniu, jako o nim powiedają ci co go znali, że był dziwnie wdzięczny każdemu et liberalis yr domu swym, służąc dworzańską królowi Zygmuntowi staremu, był starostą Samborskim, miał żonę z domu Stary koń Wielogłowską, z którą miał sześć synów: Jakóba, Jerzego, Jana, Krzysztofa, Stanisława, Spytka.
Jakób syn pierwszy Hermolausów, był na dworze króla Zygmunta Augusta pacholęciem, a iż go myśl ciągnęła zawsze do rzeczy rycerskiej, uprosił się, żeby mógł być przy Bernacie Pretwiczu owym zacnym a godnym pamięci mężu, przy którym będąc czas niemały, zawżdy sobie we wszystkich potrzebach w których z nim bywał znacznie poczynał. Pojął żonę z domu Gryfów Marcinkowską, zostawił z nią syna jednego Hermolausa młodzieńca w obyczajach szlacheckich dobrze wypolerowanego i w cudzych ziemiach bywałego.
Jerzy, syn wtóry Hermolausów, mąż optimi ingenii i w prawie pospolitem biegły, sub interregno wieku swego ojczyźnie nie lenił się służyć, zawżdy z pochwałą wszystkich obywatelów koronnych, ultimae instantiae był deputatem na sądziech ziemie krakowskiej, miał za sobą żonę Sadowską z którą zostawił czterech synów małych dzieci: Samuela, Jerzego, Władysława, Marcina; zawżdy w wieku swym był chorego zdrowia, pochowan w Tągoborzy dziedzicznej wsi.
Jan, syn trzeci Hermolausów, mąż sławny i serdeczny, który zawżdy z młodych lat swych służbą się żołnierską bawił, sługując do Litwy za panowania króla Zygmunta Augusta w rocie Jana Pileckiego, także Jakóba Secygniewskiego, i na swą szkodę poczet miewał, a czyniąc jezdę z Węgry z roty Zarębinej pod Smoleńsko, mężnie sobie z Moskwą poczyuał.
Potem z województwa krakowskiego, kiedy najpierwej za uchwaleniem kwarty z powiatów roty wyprawowano, został rotmistrzem za hetmaństwa Mikołaja Sieniawskie-go wojewody ruskiego. A gdy Olbrycht Łaski i Paweł Secygniowski za Tatary pod Oczaków chodzili, jako jest o tem szerzej histbrya, tam w tej potrzebie mężnie sobie poczynał, zkąd wielką pochwalę od wszystkiego wojska prze swe męstwo odniósł, i na-zad już ciągnąc, kiedy wojsko nasze Tatarowie pogonili, chcąc pluny, które im naszy byli wzięli, odjąć, po inszych bitwach, które na ten czas na wielu miejscach naszy z nimi mieli, kusili się o nasze kilka kroć, a zwłaszcza widząc wojsko nasze na koniach bardzo zeszłe, i same przez wody i prze niewyspanie bardzo utrapione. Tam tenże Jan Jordan trzy kroć raz po raz potykał się mężnie z Tatary, sam jakmiarz nieprzyjaciele z swoją rotą na sobie trzymając, obracając się częstokroć do nich, aż mu insze roty posiłek dały. Także też kiedy z Bohdanem Mikołaj Mielecki wojewoda podolski z ludźmi służebnymi, którzy na ten czas na Podolu byli, na państwo utracone go prowadząc, jechał, a nadciągnął wielkie wojsko Wołochów, Turków, Greków, Serbów, bacząc lud wielki, a k’temu niechętnie Wołochy Bohdanowi, obrócił wojsko nazad do ziemie swojej. Co bacząc nieprzyjaciel, rozumiał aby lud miał być strwożony dla wielkości ich; poczęli nacierać na nasze, którzy w sprawie uchodzili.