133
stępnie dla słabości zdrowia w stopniu majora do korpusu weteranów polskich: w roku 1835 uwoloiony z pensyą emerytalną, umarł dnia 18 Lipca 1837 mając lat 58 (1).
Wesołego humoru, pełen dowcipu, był pożądanym gościem wszędzie, bo umiał rozweselać najsmutniejsze nawet grono; przyjaciołom i znajonym lubił płatać rozmaite figle, któremi samych rozśmieszał i bawił. Oprócz drobniejszych wierszyków, powiastek i listów dowcipnych, wydał dziełko p. n. „Pasztet nie z, truflami ale z konceptami w 4ce str. 162, 1816 r. Pismo to chciwie rozchwytane, dziś należy do osobliwości bibliograficznych.
Doskonałym będąc graczem w bilard, był przez właścicieli sal bilardowych zapraszany, gdyż amatorowie tej gry tłumnie się zbierali tam, gdzie Hempelgrał, ażeby się przypatrywać jego grze mistrzowskićj. W późnym wieku ożeniwszy się, znosił cierpliwie towarzystwo ogromnćj rodziny kociej, bo aż szesnaściorga sztuk, które bezdzietna jego żona pielęgnowała z macierzyńską czułością.
,,tu spoczYWAfĄ zwłoki ś. p. KAZIMIERZA BUCZWIŃSKIEGO, zmarłego dnia 15
grudnia 1852 r. w 4-2 roku życia/*
„Obywatel, mąż, ojciec, z prawości swej znany,
Użyteczny, uczynny, od wszystkich kochany.
Dobre imię za życia, dziś chlubne wspomnienie,
To bogate, wieczyste, Kazimierza mienie.
Szczere modły znajomych, sierot, wdowy matki,
Niosą w niebo, złożone przy nim drobne dziatki.“
Jest to nagrobek starszego felczera, którego część Warszawy, w okolicy Nowego-Światu dobrze znała, jako chętnie i bezinteressownie niosącego pomoc, niezamożnym i ubóstwu. Warszawskie Towarzystwo Dobroczynności odezwą swoją (2 (14) Maja 1851, Nr. 495) otrzymawszy wiadomość że należytość swoję nie tylko na korzyść biednych przeznaczył, ale ofiarował nieść i nadal im pomoc swą bezpłatnie: „Przejęte (słowa odezwy do Buczwińskiego) wdzięcznością za tak szczytne i miłością bliźniego tchnące uczucia W. Pana, poczytuje za nader miły dla siebie obowiązek oświadczyć mu imieniem ubogich szczere podziękowanie." Napis jaki czytamy na tym grobowcu, nie jest żadną pochwałą zmarłego. Zacny ten człowiek, w skromnóm stanowisku swojóm, umiał wypełniać święcie obowiązki nie tylko swego powołania, ale nadto jako użytecznego i poczciwego członka społeczności naszej. Sam pracując ciężko na chleb, utrzymanie licznej rodziny, chętnie dzielił się z uboższym tym groszem, który potem znojnym oblał: biegł z chętną pomocą, do tych skromnych i zapadłych nadwiślańskich dworków, wśród straszliwie dziesiątkującej ludność miasta naszego, nie raz cholery, z narażeniem zdrowia i życia, nie po zarobek, ale na głos ratunku ubogich rodzin, lub w nędzy srogiej pognębionych. Tam nie tylko dawał pomoc lekarską, ale i wsparcie w żywności, w pieniądzach, nie raz więcej nad możność swoję. Pogrzeb jego był dowodem tego szacunku, jaki potrafił, życiem prawćm i uczciwóm jakkolwiek krótkióm, zjednać sobie.
(') Notaty Grzegorza Jahołkowskiego.