ZAPRASZAMY DO NARADY JAK WYKORZYSTAĆ ODPADY
Proszę, pomóż mi, boberku, rzekła raz pani bobrowa, jest już wiosna, naszą chatkę warto by uporządkować*
Uzbierało się przez zimę masę niepotrzebnych rzeczy, trzeba wynieść je na
śmietnik,
potem dobrze dom
przewietrzyć.
O, tu w kuchni i w spiżarce puste słoje i butelki, tam znów puszki po
konserwach
i dziurawe trzy rondclki...
Różne torby, pudla, skrzynki i starych gazet bez liku, nawet nie wiem, czy to
wszystko
zmieści się w naszym
śmietniku.
Ale nad czym tak
rozmyślasz? Może chcesz dać znać
kolegom?
Oni chętni do pomocy, tylko patrzeć jak przybiegną.
Nie wątpię, że bardzo dobrze poradzicie sobie sami, a więc idę — do piecyka wstawić placek
z rodzynkami!
Lecz bobrek wciąż w zadumie krąży pośród tych rupieci: tyle szkła, metalu, drewna mamy wyrzucić na śmieci?
Złożył łapki, jak przez tubę umówiony sygnał daje, trzeba szybko coś uradzić, nim mama placek pokraje.
Po wiosennych biegną
ścieżkach,
no, to radzę pilnie składaj stare pisma, sznurki, szmatki.
przeskakując przez kałuże: lis, wiewiórka i zajączek, misie grzebią się najdłużej.
Sa już wszyscy — po kolei każdy swe wygłasza zdanie: szkło stłuczone można
stopić,
hutnik zrobi lśniące banie.
Da im kształty rozmaite i barw nie poskąpi wszelkich, wyczaruje z nich na nowo słoje, szklanki i butelki.
A ja myślę — lisek rzecze — o tych puszkach, gwoździach, drutach.
Zdaje mi się, że nie jedna cieszyłaby się z nich huta.
By mieć papier — rudą kitą dumnie machnęła
wiewiórka — mniej jnż drzew wycinać
można,
gdyż makulatury zbiórka wiele surowca dać może; chcesz mieć zeszyt w linie,
w kratki,
Poweselał już bobrek — zaraz przyniosę koszyki, trzeba to posegregować i dostarczyć do fabryki.
Jak? •— niełatwe to pytanie, pomyślimy później o tym, a tymczasem każdy do swej niech zabiera się roboty.
Już trzy kosze napełnione: w tamtym puszki, w tym
papiery,
w trzecim stłuczone butelki, lecz po co kosze aż cztery?
Kuchnia, sionka
uprzątnięte — rzekł boberek — lecz
myślę, czy nie warto zajrzeć, jak tam wygląda
w warsztacie. Wszędzie sypią się trociny, w wiórach aż plączą się nogi, leżą ścinki i listewki, a to też surowiec drogi.
Wiele z tego powstać może płyt wiórowych i pilśniowych, różnych sklejek, tak
potrzebnych w naszym przemyśle
meblowym.
Gdyby tylko te odpady mogły dotrzeć do fabryki* byłby z tego piękny regal i krzesełka, i stoliki.
Wypełnili kosz po brzegi, czysty warsztat lśni jak nowy, a pan bóbr fajeczką stuka — wiecie przyszło mi do
głowy...
Na to, co jeszcze może być przydatne dlp fabryki, usta imy pod drzewami kolorowe pojemniki.
Niecli „śmieciowe
marnotrawstwo’* skończy się u nas nareszcie. Ciekawe, czy także o tym myślą dzieci na wsi,
w mieście?...
Wyjaśnienie
Zaczarowana piłeczka
Sztuka, którą tu opisuję, jest tak prosta, że nie wymaga prawie żadnego przygotowania. Do jej wykonania potrzebna będzie tylko piłeczka pingpongowa i mała chusteczka.
Sztukmistrz pokazuje kolegom chusteczkę ze wszystkich stron trzymając ją za dwa rogi, po czym napręża ją i proBi jednego z kolegów o położenie na napiętej, poziomej krawędzi chustki piłeczki pingpongowej.
Ku zdziwieniu widzów piłeczka nie tylko nie spada, ale zaczyna toczyć się to w lewo, to w prawo, w zależności od tego, w którą stronę sztukmistrz pochyli chustkę.
Po skończonym pokazie sztukmistrz daje kolegom do obejrzenia chustkę i piłeczkę.
Fizyka, której będziecie uczyć się w szkole, rozróżnia trzy stany równowagi: równowagę stalą, obojętną i chwiejną. Piłeczka, położona na przykład w zagłębieniu, będzie znajdowała się w stanie równowagi stałej, na płaskiej podłodze — w równowadze obojętnej i wreszcie na wypukłości lub na krawędzi — w równowadze chwiejnej.
I wiośnie ten ostatni przypadek występuje w naszej sztuczce, wzbudzając zdziwienie widzów tym, że piłeczka będąc w tak chwiejnej równowadze nie spada. W rzeczywistości nasza piłeczka znajduje się w równowadze stałej, bowiem spoczywa w zagłębieniu utworzonym przez krawędź chustki i ... cienką żyłkę, biegnącą równolegle do brzegn chustki, w odstępie około 1 cm, o czym widzowie, oczywiście, nie wiedzą.
Po prostu sztukmistrz oprócz rogów chusteczki trzyma również końce żyłki, wkładając wskazujące palce pomiędzy żyłkę a krawędź chustki. W ten sposób tworzy się jakby pod 'jna szyna, po której piłeczka pingpongowa może się swobodnie toczyć. Żyłka musi mieć długość równą szerokości chustki. Wygodnie jest zawiązać na końcach żyłki supełki, aby zapobiec wysuwaniu się jej z palców.
Sztukę można wykonać także samemu, bez pomocnika. Należy starannie umyć piłeczkę i na początku pokazu trzymać ją... między wargami, gdyż obie ręce są zajęte. Umożliwia to położenie piłeczki samodzielnie na krawędzi chusteczki, bez potrzeby wtajemniczania kolegi w sekret naszego pokazu.
Wasz Mag
Transporter jest urządzeniem, które służy do przenoszenia ładunków na niewielkie odległości. Z pewnością widzieliście go na budowach łub przy pracach rolniczych.
Do skonstruowania naszej zabawki potrzebne będą następujące materiały: paski sklejki o szerokości około 2 cni, dwa kawałki listwy o szerokości około 6 cm, cztery za tyczki plastykowe od butelek po lekarstwach, kawałki drutu grubości szprychy rowerowej, cztery kapsle od butelek, gwoździki i pas z dermy lub skaju.
Podwozie transportera tworzy kawałek listwy z przybitymi czterema kapslami. Do podwozia przytwierdzimy uchwyt z drutu. Jest on wspornikiem dolnej osi. W podwozie wbite są również gwoździki, o które opiera się podpórka pozwalająca na zmianę nachylenia transportera.
Taśma transportera przesuwa się na dwóch rolkach, z których dolna ma korbę, służącą do jej uruchamiania. Każda rolka długości około 4 cm zrobiona jest z dwóch jednakowych zatyczek (koreczków) plastykowych, do środka których jest włożony pasek tektury zwinięty w rurkę. W za tyczkach wywiercone są otworki (mniejsze od średnicy drutu), przez które należy przecisnąć osie.
Ośki rolek osadzone są w otworach wywierconych w końcach pasków skiejki. Paski sklejki przybite są gwoździkami do kiocka, który znajduje się pomiędzy nimi. Na osadzone już rolki należy założyć pas transmisyjny, wycięty z dermy, który po lekkim naciągnięciu trzeba zeszyć. Wystarczy podpórkę ustawić pomiędzy gwoździkami na podwoziu i pokręcić korbkę, by transporter zaczął działać.
C —73
Do wykonania zabawki potrzebne nam będą dwie szpulki, listwa, deseczka, sklejka lub płyta pilśniowa, blaszka (może być z puszki po konserwach), gruby drut (około 3 mm), cienki drut (na przykład dwa spinacze), drobny papier ścierny, tektura, cienki, mocny sznurek i gwoździe różnej wielkości.
Do końca listwy o długości około 20 cm przybijemy pasek blaszki o szerokości 1,5 cm wygięty w sposób pokazany na rysunku. W odległości 4 cm od końca przymocujemy na wbitym grubym gwoździu szpulkę. Na gwóźdź (przed wbiciem) nałożymy krążek z tektury łub z blaszki tak, żeby szpulka nie spadła. Szpulka powinna swobodnie obracać się na swojej osi.
Górną stacją kolejki linowej będzie owa listewka ze szpulką, którą przymocujemy np. do wyższej półki regalu lub do wierzchu szafy. Dolna stacja wygląda podobnie. Jej zasadnicza część to listwa ze szpulką z przybitym na końcu paskiem blachy (pasek wygniemy odwrotnie niż w górnej stacji).
Oś szpulki stanowić będzie gruby drut wygięty w kształt korby i włożony w otwór listwy. Jego dolną część zagniemy tak, aby wciśnięta nań szpulka nie miała luzu. Do kawałka deski (szerokiej listwy) o długości około 15 cm przybijemy listwę ze szpulką, całość przytwierdzimy do podstawy ze sklejki lub z płyty pilśniowej.
Z paska tektury o długości około 15 cm i o szerokości 5 cm, rozciętego i wygiętego w sposób pokazany na rysunku, zbudujemy wagonik kolejki, który przykleimy do prostokąta ze sklejki lub z grubej tektury.
-r- ■ i i i |
!'___ 1 t ; ! |
i i i i |
i i ; ----- |
_l_ |
——k |
Uchwyt wykonany z odpowiednio wygiętych spinaczy biurowych, utrzymujący wagonik na linie, włożymy w otwory w daszku. Końce zaciśniemy na sznurku (najlepiej obok węzełka łączącego sznurek). Miejsca połączeń posmarujemy klejem Butaprenem.
Ostatnią czynnością przed założeniem sznurka z wagonikiem będzie sprawdzenie, czy blaszki na końcach listew zą odpowiednio wygięte i czy dobrze prowadzą sznurek.
Aby nie dopuścić do ślizgania się sznurka, do środkowej części obu szpulek przykleimy paski papieru ściernego ostrą powierzchnią na zewnątrz.
Górną i dolną stację przymocujemy ciężarkami lub uchwytami w odpowiednich miejscach i zaczynamy zabawę.
C-73
Prawie wszyscy chłopcy lubią bawić się w wojsko. Właśnie dla nich wymyśliłem miniaturową armatę, którą bardzo łatwo zbudować samemu.
Do jej wykonania potrzebna nam będzie strzykawka jednorazowego użytku (5 cm8) ze sztucznego tworzywa, tektura, korek, kawałek drutu (może być spinacz biurowy) oraz odcinek metalowej rurki od wkładu do długopisu o długości około 1 cm.
Lufę wykonamy nakładając w miejsce igły kawałek rurki od wkładu do długopisu, odciętej pilnikiem.
Lawetę (łoże armaty) wraz z tarczą i miejscem osadzenia kół wytniemy z tektury.
Koła o średnicy 4 cm zrobimy również z tektury i po rozcięciu w miejscach pokazanych na rysunku zagniemy sterczące kawałki, a w ich środku, przy pomocy dobrego kleju, przykleimy połowę korka i wbijemy oś z rozgiętego spinacza.
Wystające końce spinacza zagniemy i wciśniemy usztywniając tym sposobem koła na osi. Miejsce to można dodatkowo wzmocnić klejem. Pozostaje tylko włożenie w przygotowane wycięcia w lawecie obydwu kół na osi i armata gotowa.
Jako naboi użyjemy plasterków ziemniaka, w które wbijemy wylot lufy. Po zatkaniu lufy pociskiem i naciśnięciu kouca strzykawki sprężone powietrze z hukiem wyrzuci pocisk.
Nasza armata jest małą wiatrówką, działa bowiem na tej samej zasadzie.
C —73
Do podstawy 1 o wymiarach 10—15 cm (może nią być dowolnej grubości sklejka lub też pokrywa od pudełka tekturowego) przyklejamy dwa wsporniki 2 wycięte z kartonu (paski zagięte pod kątem prostym).
Przez wsporniki przebijamy gwóźdź 3 o długości około 100 mm, na który nawijamy 250—300 zwojów cienkiego drutu w izolacji lub w emalii.
Do małego kołeczka 5 wyciętego z drewna przymocowujemy sprężynujący pasek metalowy 4 w taki sposób, by jego płaszczyzna prawie dotykała do łebka gwoździa 3.
Do podstawy 1 przyklejamy korek 4 od butelki, przez który przetykamy drut stalowy 7, na przykład z rozprostowanego spinacza lub ze szpilki do włosów. Zakończenie drutu ze strony stykającej się z blaszką zaostrzamy pilnikiem.
Połączenie przewodów wykonujemy w sposób pokazany na rysunku. Jeden koniec uzwojenia 10 przyłączamy do pinezki wbitej w korek 8 przyklejony do podstawy 1, zaś drugi koniec do blaszki 4 umocowanej na kołku 5. Prowadzimy następnie oddzielny przewód 11 od igły 7 osadzonej w kołku 4 do pinezki wbitej w korek 9.
Gdy do styków, którymi są pinezki, przyłączymy płaską bateryjkę, przez szpulę 12 popłynie prąd. Gwóźdź 9 pod wpływem przepływającego prądu staje się elektromagnesem i przyciąga stalową sprężynkę 4.
Powoduje to jednocześnie przerwanie obwodu prądu i blaszka 4 odskakuje od łebka gwoździa 3. Odskoczenie blaszki zamyka ponownie obwód i wszystko zaczyna się od nowa. W pracującym urządzeniu sprężynująca blaszka wydaje charakterystyczny dźwięk, stąd nazwa — brzęczyk.
W obwód urządzenia możemv także wmontować przycisk 12, łącząc go izolowanym przewodem ze stykiem 8 i z jednym z biegunów baterii. Naciśnięcie przycisku uruchomi brzęczyk.
J.B.
— Ładny ten nowy Pana szalik — szczeknąłem. — Przyjemnie tak nosem przejechać, gładki, chłodny.
— Wiesz, już wcześniej go miałem kupić, ałe przez naszą przygodę na Dworcu Centralnym wszystko się opóźniło.
Po złamaniu nogi Pan już wcale nie kulał, ale ja ciągłe jeszcze ze smutkiem patrzyłem na swój nieszczęsny ogon.
— Az czego jest ten szalik? — spytałem.
— Ze sztucznego jedwabiu.
Więe znów’ spytałem:
— To jest i nie-sztuczny ?
I Pan mi opowiedział:
— Jedwab naturalny czyłi prawdziwy wytwarzają gąsienice, liszki owada jedwabnika. Podobnie jak pająk robi sieć, tak jedwabnik snuje nitkę, z której powstaje kokon, taka otoczka całej gąsienicy. Produkcja prawdziwego jedwabiu polega na odwinięciu z kokonu nitki wy snutej przez to małe stworzonko. Oczywiście potem się jeszcze nitki odpowiednio wykończa, barwi, no i tka delikatne, bardzo piękne tkaniny. Prawdziwy jedwab jest bardzo drogi, bo pracy przy tym jest dużo — gąsienice są ogromnie żarłoczne, trzeba je karmić i wykonywać wiele czynności, których nie można powierzyć maszynom.
— Rozumiem, —- szczeknąłem. — Jedwab naturalny jest bardzo delikatny i bardzo drogi. A jedwab sztuczny? Czy robią go sztuczne gąsienice?
— Ależ Atomie, jedwab sztuczny, produkuje się z drewna. Widziałeś przecież w łesie takie bale drewna nie bardzo grubego, długości 1 metra, poustawiane w sągi?
— Tak — zgodziłem się.
— To są gorsze gatunki drewua, tzw. papierówka, z której robi się papier.
— Mnie jednak bardziej interesuje jedwab — przypomialem.
— Zgoda. Poesątek produkcji papieru i sztucznego jedwabiu jest taki sam. Olbrzymie maszyny ścierają drewno na miazgę, trochę tak, jak gospodynie trą ziemniaki na placki. Do miazgi dodaje się specjalny roztwór kwasów, który rozpuszcza ligninę, a nie niszczy celulozy.
Musiałem bardzo uważać, żeby nadążyć za Pana opowiadaniem, a Pan mówił dałej:
— Lignina z drewna przeszkadza i w otrzymywaniu dobrego papieru i w produkcji sztucznego jedwabiu. Więc rozpuszcza się ją w kwasach i usuwa.
Martwiłem się, że Pan znów zapomniał o jedwabiu, ałe nie.
— Nie rozpuszczoną w kwasach celulozę — ciągnęło się dalej opowiadanie — przewozi się do fabryki jedwabiu w olbrzymich grubych arkuszach przypominających bibułę. Wiełe jest zabiegów, którym poddaje się jeszcze celulozę. Dużo do tego potrzeba skomplikowanych odczynników chemicznych o trudnych nazwach. Chodzi o to, aby ją rozpuścić i przygotować do przędzenia.
— No właśnie, a jak się przędzie? — do-py ty wałem się dalej.
— Ależ ty dziś jesteś dociekliwy. Atomie. Przędzenie sztucznego jedwabiu jest niby bardzo proste. Rozpuszczoną celulozę przeciska się przez sitka, a w każdym jest kilka
tysięcy maleńkich otworków. Poniżej sitek jest płyn, w którym strumyczki płynnej celulozy ścinają się i zamieniają w nitki. Tc nitki przechodzą potem jeszcze różne zabiegi. są suszone, zwijane i wreszcie przesyłane do przędzalni lub tkalni.
— Do tkalni?
— A eo się tak dziwisz, piesku ? Normalna sprawa, tka się ze sztucznego jedwabiu materiały, grubsze i cieńsze. Aha, z celulozy można też zrobić przezroczysty papier, celofan.
— To wszystko jest bardzo ciekawe, ale ja chcę nareszcie wiedzieć, czy z tej celulozy robi się peruki?
—• Peruki? — powtórzył Pan bardzo zdziwiony. — Ach, chodzi ei o perukę mamy A«!n*ia?
Wtedy już wypaliłem jednym tchem:
— Panu już zdjęli gips z nogi, Pan już nawet chodzi równo, a ja nie mogę dojść do siebie od czasu, gdy wszystkie włosy z mojego ogona zostały w cemencie na'Dworni Centralnym. Pan to nawet nie wie, ile mi nadokuczano na podwórku, śmieli się i nawet radzili sprawić perukę.
Pan posmntnial razem ze mną. Pogłaskał mnie po ogonie i nagłe ożywi! się:
— Przynieś, Atomie, szczotkę — powiedział.
Długo i starannie czesał Pan mój ogon, w końcu zaprowadził do lustra:
— Spójrz, już nie musisz mieć kompleksów, włosy ci zupełnie odrosły, po uczesaniu wyglądają jak dawniej.
Z radością przyznałem Panu rację. Taki byłem ostatnio pogrążony w swoim zmarły wieniu, że nawet nie zauważyłem, iż ogou znów prezentów ał się okazałe.
A odkładając szczotkę Pan jeszcze dodał:
— Jeśli chodzi o peruki, Atomie, to nie robi się ich ani ze sztucznego, ani z prawdziwego jedwabiu, tylko 7 innych sztucznych włókien o trudnych nazwach: poliamidy łub połiestery.
ALEKSANDRA SĘKOWSKA
Rozwiązanie rebusów: Porządek i ład Makulatura
Wydawca: WYDAWNICTWA CZASOPISM TECHNICZNYCH NOT. Adres: Warszawa I. ul. Czackiego 3/5 nr kodu 00-950, teł.: 21-21-12. Redaguje kolegium Kalejdoskopu Techniki Rysunki wykonali: S. Ciecierski. B. Kosacki, R. Kosirzewska. M. Teodorczyk, W. Torbus. W. Wajnert Z.G ..Tamka" Zama 256 . Nakład 150000 B-87
Ma pewno nieraz widzieliście akrobatyczne popisy pilotów podczas sportowych zawodów lotniczych czy uroczystości wojskowych. Wymagają one wysokiej techniki pilotażu i opanowania. Natomiast nazwy figur akrobatycznych są bardzo proste i łatwe do zapamiętania. Popatrzcie. Na ilustracjach pokazano szereg przedmiotów, których nazw y oznaczają także lotnicze figury.
Wasze zadanie hedzie polegało na odgadnięciu tych wspólnvch nazw.