ingredycncyj. Chemia Śniadeckiego służyła za przewodnikn, Nieraz Bóg wić, jakiego stuku i zapachu narobiliśmy naśladując Wezuwiusz w garnuszćczku. A co tam były za ciekawe ekspcryencye z fizyki księdza Nolleta, z machiną elektryczną i elektroforem własnej naszej fabryki: ileśmy luster napsuli do natarcia poduszek, ile opiłków żelaznych i laku. Jeszcze dziś pomnę naszą radość, gdy udało nam się zrobić arbor diannae, choć chemią tylko z książ. kiśmy znali. Tak to nas wszystko bawiło, zajmowało, eieseyłol 1
„Ze wspomnień Białej, nic mi mocniój w pamięci nie zostało, und częste miasteczka pożary. Baz pomnę, miasto zaczęło się palić w nocy, zbudził nas głucho odzywający się dzwon Reformatów; porwaliśmy się z łóżek i pa-trzćć wybiegli. Płomienie świeciły w rynku, czerwony dyin podnosił się na czarnem niebie, i czerwono malowała się w oddali oświecona łuną, facyata prosta kościoła Reformatów, z której dzwonek ciągle powolnie bił na trwogę. Ludzie biegali, krzyczeli, płakali, inni stali ziewając i patrząc, inni wstawać z łóżek lenili się, dowiedziawszy, że pożar daleko, a wiatr w przeciwną stronę. Trwa tak pożar do rana, a z rana zaczęło się miasteczko palić w dwóch i trzech miejscach. Wiatr zapewnie głownie poroznosił, lecz głucha wieść rozeszła się u ludu, że więźniowie z turmy zamkowej dobywszy się, podpalają i będą rabować. Cóżto był za przestrach dla nas dzieci 1 Drugie niemniej przykre i pamiętne wrażenie zrobiła na mnie śmierć biednej kobiety, która nie wiem za co osadzona w więzieniu, okuta w kajdany, z rozpaczy wlazła na topolę nad stawem, i z niej w wodę skoczywszy, utopiła się. Prowadzono ją cicho, zakrytą, na wozie: widziałem tylko zpod lichego kilimka wystające w-gi: lecz historya została mi w pamięci.
„Skończywszy wszystkie klassy w szkole Bialskiej, z poczętą powieścią, z pełną teką bajek, głową roztrzepaną, marzeniami rozbitą, żądzą widzenia i nauki, jechałem do Lublina. Ale jakaż wówczas była we mnie ta żądza nauki? Połknąć ją chciałem bez pracy; ciężkie nabywanie wiadomości nic podobało mi się, rwałem się do książek, do pisania, czekałem, że tak powiem, aby mi nauka sama przyszła. Małom umiał, przeczuwałem wiele. Droga babka odwoziła innie do Lublina, nigdy nie zapomnę mojego wstydu. Zbliżaliśmy się do miasta, wieże kościołów już się z za wzgórzów ukazywały, biło mi serce mocno; nowe miejsce, nowi ludzie, nowi towarzysze mnie czekali.
— Powiedz mi Józefie — odezwała się babka — pamiętasz ty co się w tern miejscu stało ważnego, pamiętnego ?
„Niestety 1 napróżno szukałem w głowie, czerwieniłem się, bełkotałem. Unii lubelskiej przypomnieć sobie nie mogłem. Podpomogła mi babka i zawstydzonemu zaleciła uczyć się lepiej hietoryi. Kto wie czy to drobne zdarzenie, nie wpłynęło na zamiłowanie jój późniejsze, bo pamiętam, że już w Lublinie spisywałem nagrobki stare, i chwytałem, jakie mogłem książki historyczne. iin<
„Lublin po Białej wydał mi się ogromny, wspaniały, ale pusty, zimny, bo w nim nie było jednej twarzy znajomój, jednego przyjaciela: a choć młodzieńcze przyjaźni łatwę się zawiązują, początki poznania się, są w pe-i! j > • łoij o iU'ii i >b uisn 1 rnijfll jf .. 'dj,x7 dovi(>iłl ob . d^n»’iu