tancerzy — przecie w czasie pobytu w Korpusie mieliśmy wykłady tańców, udzielane przez baletmistrza opery cesarskiej.
W końcu września wróciliśmy do Kronsztadu. Pełniliśmy nadal służbę, ale zajęcia ustały. Mogliśmy codziennie wyjeżdżać parowcem do Petersburga, gdzie większość z nas miała miłych znajomych i przyjaciół.
W pierwszych dniach października przeniesiono nas na trzy krążowniki: „Diana”, „Aurora” i „Bogatyr”. „Diana” była okrętem admiralskim pod flagą admirała Mańkowskiego. Brat dostał przydział na „Bogatyra”, ja zaś dostałem się na „Aurorę” — również jeden z niewielu okrętów, który chlubnie zasłużył się podczas wojny japońsko-rosyjskiej. Dowódcą „Aurory” był kapitan Leskow, mężczyzna bardzo przystojny, wzrostu słusznego, o smagłej i ściągłej twarzy. Znaliśmy go z lat poprzednich jako kapitana jednego ze statków szkolnych Korpusu. Imponował nam niezwykle swoim spokojem i chłodną uprzejmością. Podobał się też wszystkim. Cieszyliśmy się, że jest naszym kapitanem.
Wyjście na morze zostało ustalone na pewien dzień na godzinę 8 rano. Mieliśmy jednak wszyscy polecenie stawić się na okręt w przeddzień wieczorem. Memu koledze Litwinowowi, synowi naczelnika straży pożarnej Petersburga, a także i mnie wydawało się to niesłuszne, zwłaszcza że ojciec kolegi Litwinowa rozporządzał doskonałym holownikiem. Litwinow był ukochanym, rozpieszczonym jedynakiem, toteż rodzice postanowili odstawić go na okręt o świcie w dniu wyjścia. Chociaż nie jestem jedynakiem, to jednak byłem zainteresowany, ażeby jak najpóźniej stawić się na okręt i najdłużej być w Petersburgu. Toteż kolega zaproponował mi jazdę na holowniku. Dodać trzeba, że zlecenie stawienia się na okręt wieczorem dnia poprzedniego przed wyjazdem uzasadnione było tym, że komunikacja między Petersburgiem a Kronsztadem ustawała zwykle na noc i pierwszy parowiec mógł przybyć z Petersburga dopiero około godziny 10. Niemniej rozkaz jest rozkazem i przedłużając sobie pobyt w Petersburgu, narażałem się na dyscyplinarkę. Nawet nie bardzo mi się uśmiechało korzystać z uprzejmości kolegi, którego na ogół nie lubiliśmy za to, że był bardzo rozpieszczony i rozkapryszony. Jednak chęć spędzenia kilku godzin więcej w Petersburgu była zbyt wielka. Przyjąłem więc propozycję i stawiłem się
84