się z bronią, na co Pietrowski wyjął rewolwer, chcąc nam dowieść, że właśnie umie. Kiemarski siedział przy stole naprzeciwko. Z wymierzonego i — jak zwykle bywa — „nie nabitego” rewolweru padł strzał, kula gwizdnęła, odbijając się od stalowych burt. Na szczęście nikt nie został ranny, ale dostaliśmy dobrą nauczkę i potem byliśmy ostrożniejsi.
Na ogół grupka nasza była zgrana i wszyscy należeliśmy do kategorii gardemarynów raczej spokojnych, łatwych do kierowania. Zajmowaliśmy się rzetelnie nauką i służbą. Nie nadużywaliśmy jak niektórzy nasi koledzy alkoholu, którego zapas na okręcie był rozmaity i obfity.
Następnym portem, do którego zawinęliśmy, było Vigo w północnej Hiszpanii. Okręty stanęły na kotwicach w głębi zatoki i spędziliśmy tam przeszło miesiąc. W ciągu dnia odbywały się programowe zajęcia, którym sprzyjała dobra pogoda i łagodne powietrze. Wieczorami wszyscy wolni od służby wyjeżdżaliśmy do miasteczka, gdzie w związku z przybyciem naszych okrętów przygotowano dużo rozrywek. A więc otwarto kasyno, gdzie codziennie do północy czynna była ruletka, na której wszyscy próbowaliśmy szczęścia. Do miejscowego kina sprowadzono z Madrytu doskonałych tancerzy, jakich nie zdarzyło mi się potem widzieć nawet w Sewilli. Poza tym poznaliśmy wszyscy bar signora Bandeiry, w którym zbieraliśmy się wszyscy przed powrotem z lądu. Dzieliliśmy się wrażeniami, popijaliśmy doskonałe wina, cedzone do lampek wprost z ogromnych beczek. Niektórzy z kolegów robili wypady „na dziewczynki”, co okazywało się bardzo łatwe i niedrogie przy pośrednictwie całej zgrai młodocianych stręczycieli, którzy nas zwykle spotykali na przystani. Wiadomo było jednak ogólnie, że primadonna, tancerka z kina, którą wszyscyśmy się zachwycali, jest najzupełniej nieprzystępna i wszelkie próby nawiązania z nią bliższych stosunków nie prowadziły do niczego. Toteż podczas długiego postoju w Vigo czas nam zszedł pogodnie i tylko jeden odbył się pojedynek.
Skończyłem już moje odsiadywanie kary na okręcie i razem z kolegami często jeździłem na ląd. Grywałem w ruletkę, zachwycałem się tancerzami, popijałem wino u Bandeiry, ale nie interesowały mnie dziewczynki w Vigo, gdyż myśli moje były w Petersburgu, skąd codziennie, regularnie odbierałem obszerne listy.