wo zburzony. ORP „Mazur”, który stał w porcie, trafiony bombą w śródokręcie wraz z załogą poszedł na dno (niektórzy zdołali się uratować). Natomiast ORP „Nurek” zbombardowany przewrócił się do góry dnem i wszyscy znajdujący się na nim marynarze wraz z nim zatonęli. Poza tym wielu marynarzy w porcie zostało zabitych albo rannych przez odłamki bomb i pociski ckm. Dowiadujemy się, że nasz kolega Sosnowski znajduje się wśród rannych i to ciężko. Został odwieziony do szpitala. Już go więcej nie widzieliśmy. Żal chwycił nas za serca. Tylu kolegów zginęło. Wściekłość mnie ogarnęła i żal, który aż boli.
Z ORP „Bałtyk” semafori. Czytamy: „Gdańsk wzięty. Polacy w Gdańsku”. Nagła fala radości w nasze ściśnięte serca, okrzyki „niech żyje Gdańsk”, „wolny polski Gdańsk” itp. Mój Boże, radość nasza zagłusza wszystko to, co nas gnębi. Przecież Gdańsk, o który walczymy, ten Gdańsk jest już nasz...
„Cumy rzuć”! Odbijamy, płyniemy na zatokę w celu połączenia się z dywizjonem. Dostaję rozkaz od porucznika o szybkie wydanie kolacji, bo nie wiadomo, co będzie. Po wydaniu kolacji schodzę na podoficerkę1 2, rozmawiamy naturalnie o wypadkach, które zaszły od rana. Było już po piątej. Nagle z pokładu krzyk: „samoloty”. W tej samej chwili dzwonki wydzwaniają „alarm lotniczy”. Jak z procy wyskakujemy z kajut, biegniemy na stanowiska. Od strony Helu leci znowu 40—50 sztuk bombowców3. Maszyny już pracują, z miejsca cała naprzód, z mostku padają komendy: „ładuj”, „kąt” itd.
Lecą wprost na nas. Pikują, w tej chwili rozdziera powietrze okropny huk rozrywających się bomb. Odpowiadamy z okrętów działami nkm i ckm. Robi się istne piekło. Okręt pędzi, robiąc szalone zwroty. Spoglądam na zatokę. Rojowisko, wszystkie okręty w szalonym tempie jeżdżą, zawracają, kłębią się, wyrzucając z siebie ogień. W górze aż ciemno, huk, szum motorów, jak rój pszczół. Dzięki szybkości i zwrotom bomby nas nie trafiają, padają za rufą i burtą, przed dziobem. Chwilami zdawało się, że to już koniec. Najwięcej bombardowany był ORP „Wicher” i ORP „Gryf”. Wśród dymu i ognia nie było ich chwilami widać. Zdawało się, że już toną, że już utonęły, ale one stale wypływały, rażąc nieprzyjaciela ogniem.
W ten sposób lawirując zbliżaliśmy się do Helu pod osłonę naszych
104
System nadawania sygnałów semaforem polega na odpowiednim ustawianiu ramion z dwiema flagami (chorągiewkami sygnałowymi). Sygnał, o którym pisze autor, nadany został z wysłużonego krążownika „Bałtyk”, zacumowanego na stałych kotwicach w gdyńskim awanporcie (na okręcie tym mieściło się do wybuchu wojny Centrum Wyszkolenia Specjalistów Floty).
Popularne określenie pomieszczeń (kabin) zajmowanych na okręcie przez podoficerów.
8 Faktycznie były to 33 samoloty typu Junkers Ju 87 B z 4 dywizjonu 1 pułku szkolnego, bazujące na lotnisku w Słupsku (porównaj przypis 3 do relacji de Waldena).