0155

0155



cie, na skraju mizernego lasu widać czasem świeżo pobudowane baraki. Godzina nad nimi niewiadoma. Niepodobna rozeznać po świetle, która to część doby.

Zresztą zatraciłyśmy już dawno rachubę czasu. Orientujemy się już tylko po kaszy. Kiedy nam ją dają cieplejszą, jest już widocznie - nazajutrz. Bo tylko ranna kasza bywa ciepła. Wagon nie milknie już teraz wcale. Trwa w nim niegasnący ani na chwilę gwar. Każdy robi sobie noc, kiedy chce, tyle że coraz trudniej spać. Sen nam się zupełnie znarowił. Nie dość było tego wrzasku, nie dość ostukiwania wagonów, świerzbu, komarów, wszy - teraz jeszcze ten niesamowity, ustawiczny dzień. Strasznie to męczy i rozstraja.

W dodatku coraz częściej zaczyna tutaj padać deszcz. Przez dziurę w dachu kapie mi wprost na worek. Teraz to już zupełnie nie mam gdzie uciekać. Ohydny odór amoniaku bucha od wiecznie mokrych desek podłogi obok mnie, tu deszcz - tam beczka. Siedzę skulona z workiem na kolanach i opędzam się rozpaczliwie komarom.

Wreszcie - a mógł to być jakiś ósmy czy dziewiąty dzień naszej jazdy - nagle w szczerym polu wywołują kilka z nas z wagonu. Z Polek idzie tylko szykowna pani Ada, Kazia z Kulikowa i ja. Reszta - Żydówki i Marzenka z krzywą twarzą. Mała Władzia, ku mojej i jej żałości, zostaje. Nie wiemy, jak zwykle, dokąd nas biorą, i jak zwykle, zdumiewa nas potem bezsens ich poczynań. Z niedocieczonych do dziś powodów przenoszą nas tylko o kilkadziesiąt kroków dalej, z bydlęcego wagonu za ową reszotkę. Jest to, jak wiadomo, zwykły wagon trzeciej klasy, tyle że okra-towany i mający trzy piętra półek do leżenia. Po co to robią? Dlaczego? Nie wiem. Nikt nie wie. Oni sami pewnie też.

Pcham się więc korytarzem, mijając poszczególne pełne kobiet klatki. Niczyjej twarzy nie mogę rozeznać, bo za skośną, grubą kratą mrok prawie zupełny, jako też szyby w przedziałach zabite są deskami. Nagle w jednym z nich zakotłowało się niespodzianie, ktoś woła mnie po imieniu i widzę - Helenę! Roześmiana, ucieszona, zdążyła krzyknąć - nim mnie kolba pchnęła dalej - że ona i Marysia jadą w tym samym transporcie. Cóż to za pomyślność radosna! Nie miałam przecie pojęcia, w którą stronę ruszyły ze Starobielska. A tu raptem - znów razem! Cudownie! Ku wielkiej uciesze pakują mnie w przedział tuż obok tego, w którym jedzie Helena, tak że możemy do siebie krzyczeć. Pokazuje się, że jest tam także Długa Krystyna i ta miła popadia z warkoczami, i kilka in-

159


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
55481 na dz z pol061 1 124 wane. a sieć opoli czy osad czuwała nad nimi, regulując równocześnie norm
Na skraju lasu dąib staruszek, co kozackiemu wieszczowi śpiewał, spokojny, dumny. Czasem konary szer
skanuj0009 Naspacerze Zając Szarak spaceruje na skraju lasu. Nagle... Co usłyszał zając na spacerze?
skanuj0009 4 Na spacerze Zając Szarak spaceruje na skraju lasu. Nagle... Co usłyszał zając na spacer
18131 img207 (8) Jeż W gęstych zaroślach, na skraju lasu, coś się porusza i bez hałasu idzie sz
ZJAWISKA NATURY 6 7 LAT (04) Zorza polarna to zielone, fioletowe, błękitne i czerwone smugi, które w
img208 (8) Jeż W gęstych zaroślach, na skrąju lasu, coś się porusza i bez ha/asu idzie szybciut
40 A 2 Agnieszka (JulicaChomik szuka wiosny Pewnego dnia mały Chomik obudził się w swojej norce na
48ROZDZIAŁ 8. OPERATORY Nie jest to zatem takie straszne na jakie wygląda. Widać, że l»itv będące na

więcej podobnych podstron