Ludwik Wilczyński
starszy bosman
dowódca plutonu nkm plot.
30 sierpnia 1939 roku została zarządzona powszechna mobilizacja, którą w parę godzin później odwołano, a następnie znowu zarządzono. Spowodowało to niebywały chaos i zamieszanie wśród ludności cywilnej i popłoch wśród pozostałych jeszcze na wybrzeżu wczasowiczów.
Rodziny wojskowe z Helu, wśród nich i moja rodzina, wyjechały pociągiem ewakuacyjnym w nieznane, zabierając ze sobą po 30 kg bagażu na osobę i pozostawiając resztę mienia na pastwę losu.
W dniu 31 sierpnia 1939 roku w godzinach przedwieczornych pojawiły się w rejonie Jastarni wywiadowcze wodnosamoloty niemieckie, które od strony pełnego morza i od strony zatoki penetrowały wzdłuż brzegów rejon Jastarni. Dyżurne najcięższe karabiny maszynowe plutonu otwierały kilkakrotnie ogień do wodnosamolotów, ale bez rezultatów. Pozostałe nkm musiały milczeć, aby przedwcześnie nie zdradzić swych stanowisk ogniowych. Dopiero ogień plutonu 40 mm armat przeciwlotniczych, stacjonującego gdzieś w rejonie Boru, czy też Juraty, odpędził natrętów od naszych wybrzeży.
Wieczorem tego samego dnia nadszedł telefonogram z centrali sygnałowej Dowództwa Floty, że około godz. 4 dnia 1 września przelatywać będą nad Zatoką kursem na Puck (podany był kurs i wysokość), trzy samoloty torpedowe typu „Cant”, zakupione przez Polskę we Włoszech [...]
Tego samego wieczoru, już w czasie ciemności, przelatywał nad Zatoką oświetlony, ale nieznany samolot pasażerski, który po dłuższym krążeniu nad Zatoką znikł w kierunku Gdańska.
W dniu 1 września 1939 roku około godz. 4.30 obudził mnie ze snu huk motorów lotniczych w powietrzu. Kursem na Puck, ale nie nad Zatoką, lecz nad samą Jastarnią, na zamglonym niebie ujrzałem sześć samolotów lecących na dużej wysokości. Byłem przeświadczony, że lecą zapowiadane „Canty” i dopiero po dłuższej obserwacji przez lornetkę zauważyłem, że jest ich więcej i rozpoznałem czarne krzyże na skrzydłach. Zameldo-
188