krypach dwa naloty, siedząc na minach, którymi załadowane były krypy minowe.
W nocy z dnia 1 na 2 września 1939 roku wynieśliśmy z baraków Akademickiego Ośrodka Morskiego złożoną tam amunicję, którą trzeba było zabezpieczyć, gdyż drewniane baraki mogły w każdej chwili spłonąć.
Gdzieś około godz. 23 wszedł do portu Jastarnia wracający z rejsu do Szwecji jacht Akademickiego Klubu Morskiego, którego załogę stanowiły studentki ze Lwowa. Nie wiedziały one nic o wybuchu wojny. Skontaktowałem telefonicznie kapitana jachtu z dowódcą Rejonu Umocnionego Hel komandorem Steyerem, który zezwolił na wyjście jachtu z Jastarni do Gdyni. Jacht wyszedł z portu o godz. 4.00, ale czy doszedł do Gdyni, nie wiem.
Pluton nkm po zabraniu amunicji spędził noc na stanowiskach ogniowych, odpoczywając w schronach i w stojących w pobliżu kopach siana. Czuwali tylko obserwatorzy.
Rano 2 września w pewnym momencie zauważyłem samolot, który nie zauważony przez obserwatorów, leciał na zamkniętym gazie tak, że nie było go słychać. Skoczyliśmy do karabinów i otworzyliśmy ogień. Pilot włączył gaz i na przyspieszonych obrotach zaatakował idący wzdłuż brzegu ORP „Czajka”, ostrzeliwując go z broni pokładowej. Na okręcie byli zabici i ranni.
Około godz. 14 tego samego dnia, godziny dokładnie nie pamiętam, ukazały się na trasie Oksywie—Jastarnia idące w szyku torowym, kursem na Jastarnię, nasze statki s.s. „Gdynia”, s.s. „Gdańsk” i jeszcze jakiś kuter. W pewnym momencie, gdy statki te były już na bliższej połowie drogi do Jastarni, usłyszałem charakterystyczny warkot ciężko obładowanych bombowców, kryjących się za małą chmurką, nad zatoką. Nagle zza tej chmurki wyskoczyło kilka samolotów niemieckich, które z lotu nurkowego zaatakowały bombami zbliżające się statki.
Ze stanowiska plutonu nkm nad brzegiem zatoki obserwowaliśmy przebieg bombardowania. Widziałem powstałe po wybuchach bomb olbrzymie słupy wody, które zakryły przed nami obydwa statki. Gdy słupy wody opadły, jednego statku nie było już na powierzchni wody, gdyż momentalnie zatonął. Nie było również i kutra. Drugi statek z dużym przechyłem oddalał się w kierunku Oksywia.
Bezradni, bo wszystko działo się poza zasięgiem broni maszynowej plutonu nkm, patrzyliśmy ze zgrozą, jak krążące teraz nisko nad wodą bombowce niemieckie bezkarnie mordują z broni pokładowej pływających w morzu rozbitków.
Zatopionym statkiem był s.s. „Gdynia”, którego dowódca por. mar. rez. Kosko został ciężko ranny. Uciekający od bomb s.s. „Gdańsk” zatonął również pod Oksywiem. Pozostałych przy życiu rozbitków wyłowiły nasze kanonierki.
Na bazowanie do portu Jastarnia przybyły w tym dniu nasze trałowce:
190