Któregoś wieczora odbyła się w Sao Paulo zabawa polska. Były przemówienia, odczytywano nam wiersze, wręczono kwiaty. Potem zaczęły się tańce. Chłopcy nasi tak przewrócili w głowie panienkom, że nie doliczyliśmy się na statku 8 uczniów i 4 marynarzy. Było to błędne posunięcie naszych rodaków, którzy prawdopodobnie namawiali chłopców, żeby zdezerterowali i pozostali w Sao Paulo. Po niezawodnie ciężkiej podróży przed nami był jeszcze powrót, podczas którego mogliśmy się spodziewać gorszych warunków pogody. I jeżeli trudno jest potępić marynarza za dezercję, to nie licuje ze stanowiskiem ucznia Szkoły Morskiej, przyszłego oficera, ażeby opuszczał swój statek przed wyjściem na morze. Czterech uczniów powróciło do nas, inni pozostali. Był to zgrzyt i dysonans.
Gdy się rozeszła wieść w stanach Brazylii i Argentyny o przybyciu do Rio de Janeiro polskiego statku szkolnego, do kapitana statku zaczęły napływać natarczywe zaproszenia, ażebyśmy jeszcze odwiedzili Paranagua, które jest portem Kurytyby, oraz Buenos Aires.
Po skomunikowaniu się z Departamentem Marynarki Handlowej kapitan otrzymał instrukcje, żeby odwiedzić Paranagua, natomiast nie wyrażono zgody na odwiedziny Buenos Aires. Wymagałoby to zbyt wiele czasu, poza tym wszystko to spowodowałoby koszty nieprzewidziane, budżet zaś nasz już i tak został przekroczony znacznie.
Z Paranagua z delegacją uczniów pojechałem do Kurytyby, gdzie na dworcu spotkał nas konsul Zdzisław Miszka, personel Konsulatu oraz przedstawiciele kolonii polskiej. W ciągu dnia całego odwiedzaliśmy osiedla Polaków w okolicy Kurytyby, które robią wrażenie dużych, dostatnich wsi polskich. Wszędzie widnieją kościoły.
Wieczorem w sali Związku Polskiego, na którego czele stał wtenczas doktor Szeligowski, odbyło się przedstawienie sztuki Cud nad Wisłą, a potem akademia. Sala była przepełniona, a mówiono nam, że jest to tylko dziesiąta część tych wszystkich, którzy z braku miejsca nie mogli wejść i czekali poza murami.
Uczniów i marynarzy rozchwytywano po akademii na wszystkie strony, wypytywano o kraj, o statek, o podróż. Każdy chciał nas uczęstować, a my nie byliśmy w stanie czegokolwiek
288