i innych jednostek pływających, które zniszczone zostały nalotami bombowców nieprzyjacielskich u wybrzeża Helu lub w portach helskich w pierwszych dniach walk.
W zasadzie załogi rozbitych okrętów zbierano i odsyłano do kompanii kadrowej, z miejscem postoju w Kolonii Rybackiej. Kompanią dowodził kpt. mar. Wierzchowski. Stan tej kompanii, uzupełniany ciągle rozbitkami, wzrósł w niedługim czasie do około 500 osób. Był to bezpośredni odwód dowódcy Rejonu Umocnionego, dysponowany do wykonania różnych zadań bojowych, wynikłych z rozwijających się sytuacji podczas walk. Kompania kadrowa wydzielała również ze swego stanu oddziały do pomocy żandarmerii przy tropieniu dywersji lub zwalczaniu propagandy nieprzyjacielskiej. Brała też udział w usuwaniu zniszczeń wojennych [...]
Dezercja z pola walki i maruderstwo, według wojennego prawa karnego, podlegały karze śmierci i sprawy te należało przekazywać do Morskiego Sądu Wojennego w Juracie. Większość z tych spraw nie dotarła jednak do sądu. Komandor Steyer, korzystając z uprawnień właściwego dowódcy, załatwiał je we własnym zakresie. Doprowadzonych do niego maruderów zamiast do sądu przekazywał do pierwszej linii frontu, gdzie mieli zrehabilitować się w walkach z nieprzyjacielem. Pomysł był dobry, gdyż odesłani na pozycję delikwenci wykazywali gorliwość w służbie i wyróżniali się odwagą. Niewątpliwie powodem ich zachowania była chęć rehabilitacji w oczach swoich kolegów i dowódców.
W przeciwieństwie do opisanej pobłażliwości komandora Steyera wobec szeregowych, był on bardzo wymagający w stosunku do kadry i dowódców oddziałów liniowych. Szczególną wagę przywiązywał do utrzymania obserwacji przedpola frontu i przestrzegania dyscypliny ognia.
Zaszedł wypadek nagłego ataku o świcie trzech bombowców nieprzyjaciela z niskiego pułapu na baterię „Boforsów” por. mar. Krzywca, rozlokowaną obok stacji meteorologicznej 1. Atak spowodował całkowite zniszczenie jednego działka oraz straty w zabitych i rannych. Samoloty nadleciały z morza i przeszły bardzo nisko nad 21 baterią przeciwlotniczą, która nie oddała do nich ani jednego strzału. Otrzymawszy o tym raport, kmdr Steyer polecił mi natychmiast aresztować dowódcę baterii kpt. Dziubińskiego i oddać go pod sąd połowy.
Otrzymawszy rozkaz, udałem się z kpr. Seroką w kierunku plaży, gdzie były stanowiska tej baterii. Po drodze przechodziliśmy obok zbombardowanej baterii „Boforsów”. Stał tam samochód sanitarny i kilka dziewczyn z czerwonymi krzyżykami na białych opaskach oraz dwóch marynarzy sanitariuszy, którzy bandażowali rannych i zbierali ciała zabitych. W tym
283
Opisywane zdarzenie zaszło 7 września o świcie, kiedy to 3 samoloty zaatakowały stanowiska 3 plutonu 24 baterii plot. półstałej (2 działa kal. 40 mm). Zrzucone bomby uszkodziły jedno działo i spowodowały śmierć marynarzy oraz ciężkie zranienie 5 innych. Jeden z samolotów został zestrzelony (porównaj sprawozdanie Wojcieszka).