Promienie silnego słońca błyszczały na złotym wyszyciu ornatu księdza kapelana, odbijały się w białych strojach oficerów i załogi oraz w wyszorowanym pokładzie statku. Po odprawieniu uroczystej mszy ksiądz kapelan zwrócił się do nas z kazaniem, po czym komandor Jacynicz powinszował nam wszystkim, a ja w ślad za nim zwróciłem się z ciepłymi słowami do swoich oficerów i załogi, ze słowami tym więcej serdecznymi, że była to już druga Wielkanoc, którą spędzałem na „Piłsudskim”, i za każdym razem daleko od swoich. Potem było święcone, który starszy ochmistrz pan Cheromiński starał się zrobić jak najbardziej podobne do tego, jakie mielibyśmy u siebie.
Próba wysłania „Piłsudskiego” na wycieczki w Ameryce, dokonana na wiosnę roku 1936 w okresie świąt Wielkiejnocy, wykazała Zarządowi konieczność dokonania całego szeregu drobnych ulepszeń, a także zwiększenia stanu załogi do 320 ludzi. Potem można było się spodziewać, że klientela amerykańska stopniowo zacznie się przyzwyczajać do młodej na morzu bandery polskiej i — poznając nas coraz bliżej i dokładniej — będzie nas traktowała na równi z innymi liniami, wprowadzonymi już od lat kilkudziesięciu.