na salę, spotkał nas komitet z konsulem Kickim na czele. Orkiestra odegrała hymn, potem Pierwszą Brygadę, a nam kazano wejść na estradę, skąd trzeba było przemówić. Ale humory były już bardzo dobre. Nie tyle potrzebne było nasze przemówienie, ile widok oficerów polskich, którzy przybyli do portu na pięknym motorowcu. O wizycie tej mówiono w całym mieście i pełno sprawozdań zamieszczono we wszystkich dziennikach. Było to duże święto dla Polonii kanadyjskiej.
Gdy na koniec mogłem zejść z estrady, otoczono mnie i zaczęto wypytywać, jak dojechaliśmy, jak się przedstawiają sprawy w Polsce i czy będziemy teraz stale do Montrealu wstępowali. W grupie osób mnie otaczających zauważyłem twarz znajomą. Był to kolega Kola Erikson, doskonały nawigator, jeden z moich najtrudniejszych współzawodników na Morzu Bałtyckim. Trochę postarzał się — nie widziałem go lat 10, od ostatniej mojej bytności na „Lwowie” w Helsinkach. Ale ta sama twarz poczciwa, trochę jakby zaspana. „Nu kak, Mamiert?” — zapytał, a ja mu na to: „Kak pożywajesz, Kola?” Oddzieliliśmy się od wszystkich na chwilę i umówiliśmy się, że przyjdzie nazajutrz na statek, gdzie będziemy mogli sobie pogawędzić. Los rzucił go do Kanady, gdyż w Finlandii nie mógł znaleźć pracy. Z początku w Kanadzie powodziło mu się dobrze, ale teraz musiał opuścić dobrą posadę z powodu redukcji ogólnych i zajmował się prowadzeniem samochodu ciężarowego. Rodzina jego była gdzieś w Niemczech i na razie nie mógł myśleć, żeby ją do siebie sprowadzić. Trzymał się jednak raźno, nie upadał na duchu.
Kola był ze mnie dumny, że jestem dowódcą „Piłsudskiego”. Szeroko się uśmiechał, spoglądając na mnie, i ta jego radość była dla mnie nagrodą największą za wszystkie trudności, za wszystkie przeciwności, z którymi trzeba się spotykać i które trzeba przezwyciężyć. Wszakże kolegowaliśmy z nim w Korpusie przez lat 6, potem kolegowaliśmy w oficerskiej szkole nawigacyjnej, gdyż obaj byliśmy zapalonymi nawigatorami. Potem Kola został oficerem nawigacyjnym na krążowniku „Aurora” i odbył bardzo ciekawą i daleką podróż do Syjamu59, ja zaś prześcignąłem go.
59 Syjam — dawna nazwa Tajlandii.
416