dzo często jesteśmy zmuszeni zastanowić się nad tym, co chcemy głośno odczytać i poddać to analizie 1S. A niejednokrotnie i podczas cichej lektury musimy wrócić do ostatniego zdania, którego nie zrozumieliśmy, bo w pierwszej chwili błędnie rozczłonkowaliśmy tekst na jednostki frazeologiczne, istniejący zaś system przestankowania okazał się niewystarczający do natychmiastowego uchwycenia struktury zdania.
Poza tym — bardzo często zapis dokonany przez saipego autora okazuje się błędny i jesteśmy wtedy zmuszeni do odtworzenia językowego kształtu dzieła zgodnie z rzeczywistą intencją twórczą autora, a wbrew jego własnemu zapisowi. Pomijam tu takie oczywiste przykłady, jak rażące błędy ortograficzne, spotykane u najwybitniejszych autorów (bo to — mówiąc słowami Lichaćzewa — sprawa grafiki, nie języka), pomijam też wypadki lapsus calami, które potrafią się przedostać z autografu do druku i tam jeszcze pozostać nie zauważone przez korektę, chodzi mi o wypadki bardziej skomplikowane, gdy musimy stanąć w zdecydowanej opozycji wobec odstępstw autora w zakresie metod zapisu od powszechnie obowiązującej semantyki znaków graficznych. Posłużę się tu następującym przykładem z Vade-mecwm Norwida.
O poecie tym napisano już całe iołiały impresji, zachwytów lub krytycznych zastrzeżeń, ale pewnych elementarnych zabiegów badawczych dotąd nikt nie próbował zrobić, czego wynikiem są zupełne nieporozumienia tekstologiczne przy wydawaniu jego utworów. Do tych zaniedbań należy m. in. zbadanie języka autografów Norwida. Prześledzenie różnych innowacji ortograficznych na przestrzeni całej jego twórczości dałoby bardzo ciekawe spostrzeżenia. Wśród młodzieńczych utworów Norwida znajduje się wiersz Do wieśniaczki (druk. .w r. 1841), z którego przytoczymy trzy zdania według pisowni autografu:
Ty, z domowym ptakiem i z kwiatem co na szybach gęste liście wspiera zawsze masz coś pomówić.
(dom)
Rozpłakałby się może, lecz nie czuclćm rzewnem,
Jedno tśm głosem ducha co pod mokrą korą Długo, cieniuchno piszczy, kiedy drewka górą.
Ty, nie łamiesz głowy
N.ad strojem, Jako brzoza co się nie kłopocze Czy ją śnieg* brylantuie, czy ją wicher krzywi...'*
| Uzasadniłem to obszerniej w artykule pt Uwagi o sztuce recytacji, „Dialog" 1902, nr 2; przedr. w: Z historii i teorii literatury. Seria trzecia, Warszawa 1971, s. 307 - 320.
u podobizna autografu w: Pisma zebrane, wyd. Z. Przesmycki, t A, Warszawa—Kraków 1911, po s. 48.