* IM
aa niedokładni ‘ty (Aronson^! p te podstąp' intów (SwamijJ!
rok naprzód (k centralne polo^ akładając,że»v 3go siebie, ktffljJ |vaż większość Ig I oni widzieć
związane z pn» przypadków lii zostawiają im rai .son i in. 19Jfl stego zobowiąże) Oliwienie dla e i większa potow stingera-Garri czuł się niemów mać sam siebft!j - innymi Iow iteresującą. W riek jest zdoM iko moralnie i iz piekło po zgodne iH i i rozsądną^:
DYSONANS, HIPOKRYZJA I OBRAZ WŁASNEJ OSOBY
Obowiązkiem teoretyka jest modyfikowanie własnych teorii w obliczu nowych danych i nowych idei. Festinger rozumiał to lepiej niż większość naukowców. Równocześnie, co zrozumiałe, był bardzo rozkochany żarów-n0 w eleganckiej prostocie, jak i w rozległości swych pierwotnych ustaleń teoretycznych. Zgodnie z tym, kiedy po raz pierwszy wyrwałem się z ujęciem dysonansu w kategoriach obrazu własnej osoby, Festinger nie był zachwycony. Tak to ocenił, chociaż moja rewizja doprowadziła do kilku ciekawych badań; sądził też, gdy chodziło o aparat pojęciowy, że zdecydowanie za bardzo zawężam zasięg teorii. Zgadzałem się z tym, że zasięg jest nieco mniejszy, ale sądziłem, iż większa dokładność przewidywań (uściślenie) była warta tego, by dla niej nieznacznie ograniczyć zasięg. W roku 1987, kiedy pełniłem rolę dyskutanta na sympozjum APA (American Psy-chology Association - Amerykańskie Towarzystwo Psychologiczne - przyp. dum.) poświęconym dysonansowi poznawczemu, Festinger przyznał, że stanął wobec dylematu teoretyka, który przeżywa trudne chwile widząc, iż jego teoria się zmienia - a przecież wie, że zmieniać się ona musi. (Można by powiedzieć, iż jest to sytuacja prowadząca do wywołania u badacza poważnego dysonansu!) We właściwy sobie sposób Leon żartował sam z siebie z powodu próby kurczowego trzymania się pierwotnej koncep-tualizacji, pomimo pełniejszej niż u innych świadomości, że:
Żadna teoria nie będzie nietykalna. Zaraz to wyjaśnię. Jedynym rodzajem teorii, jaką można przedstawić i jaką zawsze będzie się przedstawiać, która pozostanie całkiem nietknięta przez dziesiątki lat, z pewnością nawet przez wieki, jest teoria niepoddająca się weryfikacji. Jeśli teoria w ogóle daje się weryfikować, nie pozostanie nie zmieniona. Musi się zmieniać. Wszystkie teorie się mylą. Mówiąc o teoriach nie pyta się o to, czy można wykazać, iż są one prawdziwe lub nieprawdziwe, ale raczej o to, jaki zakres rzeczywistości empirycznej obejmują oraz jak muszą być modyfikowane i zmieniane w trakcie swego dojrzewania.
Jak powszechnie wiadomo, skończyłem z psychologią społeczną, to znaczy z teorią dysonansu, i chcę to wyjaśnić. Brak aktywności nie jest tym samym co brak zainteresowania. Brak aktywności nie jest dezercją. Odszedłem i przestałem prowadzić badania z zakresu teorii dysonansu, ponieważ popadłem w całkowitą rutynę. Jedyną rzeczą, o której mogłem myśleć, było to, na ile poprawne były pierwotne założenia - na ile doskonałe było każde słowo w tamtej książce. Tak więc według mnie, zrobiłem przysługę teorii dysonansu poznawczego, porzucając ją. Myślę, że gdybym przy niej pozostał, mógłbym opóźnić postępy teorii dysonansu poznawczego przynajmniej o dziesięć łat.
Przy tworzeniu teorii zawsze występuje napięcie pomiędzy zasięgiem dokładnością; mówiąc ogólnie, ktoś bardziej dokładny osiąga zwykłe kosztem zasięgu. W moim własnym (stronniczym, nie ukrywam) J/j^onaniu pojęcie obrazu samego siebie dokładnie ustala ^*8? między zasięgiem i dokładnością.