konywali aktu skruchy, zwracając się z insoi racji Mistrza do cara: „Składamy przed Bogiem tal nasz, że w przeszłości naszej byliśmy bez charakteru chrześcijańskiego, bo nie odnosząc do Boga kierunków naszych, a przypisując kierunki te ludziom samym, nie spełnialiśmy prawa bożego; grzechem utraciliśmy Ojczyznę i grzechem odzyskać ją usiłowaliśmy, podobni do tych dzieci, które chcąc uwolnić się od kary, łamią w uporze swoim rózgę”...18
Problem stosunku do Rosji rozpracował To-wiański po 1842 roku. Otóż zjawił się wówczas na emigracji Aleksander Chodźko — rosyjski dyplomata, konsul w Persji. Zbliżywszy się do Mistrza, stał się jego wiernym wyznawcą. Postanowił tedy pozostać w kręgu zwolenników Sprawy. Towiański zdecydował, iżby skorzystać z okazji i przemówić za pośrednictwem Chodźki do cara. Sam też w imieniu Chodźki przygotował projekt listu. Pisał w nim: „Służyłem wiernie Rosji. Byłem czysty przed Bogiem. Bóg do służby swojej powołał mnie... Na nowej drodze silniej i prawdziwiej służyć Rosji pragnę...” Tekst listu ostatecznie zredagował Mickiewicz i 29 listopada 1844 roku^ przedstawił go braciom w Kole. Część braci powitała go protestami, decydująca większość °P(TY*e~ działa się za Jego wysłaniem. Seweryn Pilicho-wski podjął się podróży do Petersburga, aby carowi list przedłożyć, wesprzeć „duchem” przy czytaniu i zjednać dla Sprawy. Bracia udaro-wali go pieniędzmi na drogę. Pilichowski jednak ani do Petersburga nie wyruszył, ani pieniędzy nie zwrócił. Wprawdzie Pilichowski do Petersburga nie dotarł, ale za pośrednictwem rosyjskiej ambasady car list otrzymał i go przeczytał. Na marginesie zwrotu o „mężu, organie słowa”, potępionym przez Rosję, wygnanym z
Powody, dla których amnestia przyjęta być nie może... Druk ulotny z 1857 r.
Francji i Rzymu, zaciekawiony Mikołaj I zanotował: „Byłoby rzeczą interesującą dowiedzieć się u niego (tj. Chodźki], za pośrednictwem Ki-sielowa [ówczesnego ambasadora rosyjskiego w Paryżu] qui est cet homme persćcutć et chassć dont il parle”. Kisielów, nie zastawszy Chodźki w Paryżu, wyraził przekonanie, że słowa te niewątpliwie odnoszą się do Towiańskiego. Mikołaja widocznie nie zadowoliła supozycja Kisielowi, skoro obrotny agent J. Tołstoj został wysłany w podróż, aby wydobyć od Chodźki potwierdzenie. Na tym zakończyła się sprawa listu... Po upływie lat, w 1857 roku, towiańczy-cy jeszcze raz wystosowali pismo do cara, rozjaśniając swoje przekonania (Powody, dla których amnestia przyjęta być nie może...)
Program skruchy i pojednania z Rosją stał się dla większości emigracyjnej kamieniem obrazy i oczywistym dowodem „zmoskalenia się” towianizmu. Jedynie nieliczni — jak choćby Krasiński — dostrzegali drugą stronę owego programu: żądanie, ażeby car „przechrystuso-W8J poparte groźbą, że „Rosji nie
podobna będzie utrzymać bytu bez przyjęcia prawdziwego chrześcijaństwa” oraz wiarą, że „wśród grubej ciemnoty, ciężkiej niewoli... zrodzą się w duszy rosyjskiej nowe, wyższe potrzeby... rozwinie się zaród ich, otworzy im dalszy postęp, da im cywilizację prawdziwą” u.
Z taką właśnie Rosją paktować chcieli, powiadając sobie, że „gdyby Mikołaj zaproponował być naszym bratem i wrócił nam Polskę, ale nie poddał się tonowi Koła”, odtrąciliby pogardliwie cara wraz z jego darem.
Wileński profesor czasów uniwersyteckich Towiańskiego — Ignacy Onacewicz — tyle tylko miał do zakomunikowania swoim studenta A. Towiański: Pisma, t. Ili, wyd. cyt., s. 102.
140