Moi rodzice myśleli, że nigdy nie nauczę się czytać. Lubiłam rysować, więc cieszyłam się, gdy nauczyciel pozwalał mi „napisać” opowiadanie rysując obrazki, a następnie je opowiedzieć.
Zajęła się mną koleżanka mojego nauczyciela. Była terapeutką i zorientowała się, co mi dolega. Zabrała mnie na plac zabaw. Nie mogła mnie powstrzymać, tak chętnie huśtałam się, wspinałam, skakałam i zjeżdżałam ze zjeżdżalni. Zaproponowała mi także inne ciekawe zajęcia terapeutyczne. Zrobiła dla mnie specjalne przybory i co tydzień chodziłam do niej, by się nimi bawić. Uwielbiałam to. Stopniowo, w następnym roku szkolnym, zaczęłam rozpoznawać wyrazy, ich brzmienie i znaczenie. Później zostałam wybrana na reżysera szkolnego przedstawienia i namalowałam dekoracje. Powiodło mi się! Zaczęłam mieć o sobie lepsze mniemanie.
Franek: pamiętam, że nigdy nie mogłem usiedzieć spokojnie w klasie czy w kościele. Nie potrafiłem trzymać rąk przy sobie, lubiłem ciągnąć dziewczynki za warkocze, więc często mnie karano. Patrzyłem na ptaki latające za szkolnym oknem i marzyłem, by latać jak one. Byłem gotów na wszystko, żeby wyrwać się z nudnej klasy. Jeżeli udało mi się słuchać, rozumieć i odpowiadać na pytania nauczyciela, szło mi dobrze, ale zdarzało się to rzadko.
Musiałem pracować sam, w kącie, żeby nie przeszkadzać innym. Czułem się jak w więzieniu. Nie udawało mi się obliczyć całej strony działań arytmetycznych, zwykle rozwiązywałem połowę. Potem pisałem cokolwiek, żeby tylko zapełnić stronę. Oczywiście wszystkie te odpowiedzi były złe. Nauczyciel dziwił się, że połowa strony była rozwiązana prawie dobrze, a reszta koszmarnie źle!
Nie lubiłem lekcji wf-u. Wpadałem na inne dzieci, ale nie miałem zamiaru zrobić im krzywdy. Nie potrafiłem kontrolować swoich mięśni. Nikt nie chciał wybrać mnie do swojej drużyny. Nie umiałem odbijać ani łapać piłki.
Moi rodzice usłyszeli o pewnej terapeutce (to takie śmieszne słowo). Zaproponowała specjalny trening. Była fajna, a rzeczy, które robiliśmy razem, były jeszcze fajniejsze. Bawiliśmy się razem dwa razy w tygodniu, po szkole.
Po upływie sześciu miesięcy zadziwiłem dzieciaki: potrafiłem łapać i rzucać piłkę znacznie lepiej. Po ośmiu miesiącach mogłem rozwiązać całą stronę słupków. Większość z nich dobrze. Mój nauczyciel był zdumiony. Rodzice powiedzieli, że jestem bardziej spokojny i że łatwiej im się teraz ze mną żyje. Hura! Wygląda na to, że teraz wszyscy mnie lubią.
88