oznaczać tropienia plotek, daje nam wyczulenie na wspólne tropy egzystencji.
Jeśli więc obchodzi mnie Sarah Kane jako drobna, krótko ostrzyżona dziewczyna z papierosem w dłoni i nie umiem tego jej wizerunku oddzielić od fotografii powieszonej Bośniaczki, który dramatopisarka miała na biurku, pisząc Zbombardowanych - idę tym tropem, podążam za osobą, rozmawiam z nią za pośrednictwem jej bohaterów, metafor, zamilknięć. Trop ten utwierdza bardzo wyraźnie monologiczna struktura ostatnich dramatów. Dialogi są w nich wypowiadanymi w kierunku widza kwestiami egzystencjalnymi, dopiero w dalszej kolejności służą komunikacji między postaciami. W dwóch ostatnich dramatach odbiorca kwestii postaci umieszczony został poza sceną, ale i w Zbombardowanych, Oczyszczonych oraz Miłości Fedry tradycyjna funkcja dialogu została zdestabilizowana (w tym świecie ludzie są wsobni i kiepsko się ze sobą komunikują); zdestabilizowana także przez zastosowanie języka subwersywnego (korzystam tu z terminu w rozumieniu Judith Butler). Dla przykładu, łan informuje dokładnie Kate, co zamierza jej zrobić, potem to samo robi Żołnierz w rozmowie z łanem. Hipolit wypowiada to, co powinno zostać głosem id lub nawet komentarzem psychoanalitycznym do niewypowiadalnego. Jednym słowem, Kane nie interesuje to, o czym ludzie zwykli konwersować, ale przenikanie wewnętrznej mowy na powierzchnię, inicjowane potrzebą, czasem histeryczną, kontaktu.
Jakim językiem się posłużyć, by dać głos niewypowiadalnemu? Jednym z mitów XX wieku było przekonanie, iż to psychoanaliza przejmie funkcje metafizyki w uzasadnieniach ludzkich działań. Czy psychoanaliza, teoria niszczących intencji, nie zdezaktualizowała się na biurku Kane, gdzie leżało wspomniane zdjęcie Bośniaczki? Tak jak Holocaust zabił Boga, ludobójstwa dzisiejsze zabiły Freuda.
Dowodem na to Miłość Fedry, którą można by potraktować jako jeszcze jedno przyswojenie lub pastisz z klasyki, gdyby nie nagromadzenie zdarzeń, jakie mogły śnić się Freudowi w okresie karnawału. Zasada wyraźnego nadmiaru, podążanie głębiej, do kulminacji, w której wszyscy bohaterowie zostają kolejno zgwałceni, wykastrowani, rozcięci, zamordowani, rozszarpani, rzuceni psom na pożarcie - pokazuje przede wszystkim słabość obecnej w kulturze od antyku opowieści rodzinnej i jej freudowskich interpretacji. Nie ma takiej historii, która nie mogłaby być jeszcze bardziej potworna - zdaje się mówić ten tekst. Nie ma więc także, właściwie, uwznioślenia, jakie mogłaby nieść dokonana transgresja, albowiem postacie sceniczne, idąc w cierpienie - milkną. Doznają zbrodni, upodlenia i śmierci. Nie trzymając się, jakby chcieli teoretycy transgresji Georges Bataille i Pierre Klossowski, pleców społecznej normy, co najwyżej ta norma, sublimacja władzy, dyszy im za plecami. Dyszy dość obleśnie, bo i władza, choć wszechogarniająca, nie ma w sobie powagi, dostojeństwa, autorytetu. Jest i bierze swoje, czasem od niechcenia, żeby się kręcił sadomasochistyczny interes.
Miejsce dzisiejszych bohaterów jest więc miejscem wydziedziczonych, bo nie powiedzą już z niego o tym, czego doznali „tam”, a nie są też „tu”. Tłum - nie traktujmy go wyłącznie jako figury współczesnej widowni - ma swe igrzyska, ale finałowa kwestia Hipolita Gdyby takich chwil było więcej - potwierdza tylko, iż dla osób na scenie wszystko, co się zdarzyło - jest nieodwracalne. Albowiem nie będzie więcej takich chwil, Hipolit umiera, a gawiedź piecze kawałki ciał. Transgresywny żywioł może się rozlać co najwyżej na widownię, mogącą zaznać „takich chwil więcej” bez zagrożenia śmiercią.
Ten antypsychoanalityczny, antykulturowy wydźwięk Miłości Fedry stanie się bardziej zrozumiały, jeśli przeczytamy wszystkie pięć sztuk w porządku chronologicznym, uwzględniając kilka kategorii, ku którym zmierzają dotychczasowe interpretacje. Po pierwsze dramaty Kane mają wyraźny podkład autobiograficzny, co uprawomocnia potraktowanie ich jako głosu osoby domykającej drzwi na świat, do którego miała bardzo aktywny, krytyczny, anarchizujący, rozpaczliwy i ironiczny stosunek. Szczególnie dwa ostatnie nie mogą być czytane w oderwaniu od momentu biograficznego; jestem przekonana, iż nie istnieje sensowny sposób rozumowania,
219