63205 Inga Iwasiów Gender dla średniozaawansowanych 3

63205 Inga Iwasiów Gender dla średniozaawansowanych 3



Szlachetna wiara w dobro jest zapewne oparta na prawdziwych przesłankach - ludzie zdolni do bezinteresownych gestów żyją zawsze i wszędzie - czy jednak ta wiara pomaga zrozumieć polityczne zawirowania i konflikty prowadzące do zrównania z ziemią miast, zakładania obozów koncentracyjnych, wykopywania zbiorowych mogił, torturowania bezbronnych? Oczywiście, pokazywanie „drugiej strony medalu” ma sens, bo skoro wszyscy uparli się utrwalić to, co najgorsze, my pokażmy to lepsze. Skoro stacje telewizyjne, a nawet salony wystawiennicze prezentujące współczesną sztukę gonią za makabrą, pochylmy się nad bochenkiem chleba przynoszonym innowierczej sąsiadce. Tak się jednak fatalnie składa, że ten bochenek chleba jest zaledwie detalem w magazynie hurtowej zbrodni, więc choć warto nie pomijać szczegółów, trzeba pamiętać o całości.

Po lekturze Dobrych ludzi... ma się w głowie smutne pytania o przyczyny i nie jest się ani o krok bliżej odpowiedzi. Być może o to chodziło autorce, o bezsens konfliktu, ale jaki konflikt - z niosących na taką skalę śmierć i zniszczenie - ma sens? Tak więc prócz zamętu mam w głowie smutną refleksję: szlachetny i patetyczny pomysł na mówione historie sprawdza się słabo, gdy potrzebne jest nam elementarne rozumienie zdarzeń. Może jestem zepsuta, ale dobrosąsiedzka szklanka herbaty mniej mnie obchodzi od przesunięć na mapie i statystyk, których główną pozycją jest brak wszystkiego.

Oczywiście, nie jestem pewna tej własnej diagnozy, bo przy innych okazjach sama bym nawoływała do spisywania historii codziennego życia pod kulami i perspektywy tych, którzy nie decydowali się na udział w wojnie. Chcę tej prywatnej strony historii, poszukuję jej, traktuję jako wyraz sprzeciwu wobec przemocy, na jaką narażony jest pojedynczy człowiek z racji samego przyjścia na świat. Dlaczego więc kapryszę? Czemu nie idę bezkrytycznie za głosami „dobrych”?

Nie jest tak, że nie idę. Książkę tę czytałam przez cztery dni, odrywając się od niej z trudem, zaglądając przed odłożeniem na jeszcze i jeszcze następną stronę. Nie jestem pewna, czy szukałam na tych następnych stronach wiedzy (której w końcu nie nabyłam), czy makabry, która trzyma czytelników (dawniej słuchaczy) w szachu, odkąd istnieje literatura. Czy nie działała tu zasada: im gorzej - mnie lepiej, czy nie o katharsis biernego odbiorcy ubiega się ten zbiór opowieści, nawet jeśli nie jest to jego podstawową intencją? Właśnie, intencji autorki nie jestem do końca pewna. Czy skryp-torka jest wielbicielką dobra, czy może łowczynią sukcesu? A może najważniejsze jest w tej wizji dzisiejszej „byłej Jugosławii” to, czego nie ma, a więc resentymenty? Może to brak Wielkiego Dziadka -Josifa Broz Tito - jest najważniejszym przesłaniem budowanym przez wnuczkę ustami byłych Jugosłowian?

Moja podejrzliwość może być niesprawiedliwa, ale wtrącane mimochodem zdania ocalałych z pożogi o „dawnych, dobrych czasach” i portrecie Tity wiszącym na ostatniej całej ścianie domu - wydają się zdaniami wygłaszanymi jednak ze specjalnej okazji rozmowy z wnuczką przywódcy. Tęsknota do dobrych panów odzywa się w wypowiedziach ludzi także w Polsce, także w innych krajach postkomunistycznych i jest zapewne cechą gatunkową opowieści wydziedziczonych, tak starą, jak wspomniane na początku eposy, ale w tej książce brzmi jak oszukańcza, łatwa i interesowna diagnoza. Jasne, reżimy mają swoje dobre strony, przynajmniej trzymają „dobrych ludzi” w ryzach. I wiadomo, kto jest policjantem, kto ma przywileje, a kto śpiewa podczas akademii. To łatwe do zrozumienia, dziś trzeba pojąć procesy trochę bardziej skomplikowane.

Jest jeszcze jedna kwestia zaskakująca dla mnie w zapisach Svetlany Broz. Opowieści kobiet. Wydaje się, że lata dziewięćdziesiąte w Europie uczyniły oczywistą prawdę, że toczone dziś wojny mają charakter plemienny i ponawiają grę, w której kobieta staje się pośredniczką pierwotnej komunikacji kulturowej. Mówiąc po prostu, gwałt, zapłodnienie, porwanie, więzienie, zabicie kobiety mają szczególny sens, bo stają się znakiem przewagi równie widocznym jak przejmowanie terytorium wroga. Ten antropologiczny banał, odkąd zdarzył się po sąsiedzku, a nie na przykład w odległej Afryce,

189


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Inga Iwasiów Gender dla średniozaawansowanych2 Cechą gatunkową wykładu jest wielostylowość, polil
Inga Iwasiów Gender dla średniozaawansowanych6 performatywnie ustanowioną, skonstruowaną. „Sex” t
Inga Iwasiów Gender dla średniozaawansowanych0 Nie muszę was chyba zapewniać, że nic z tego, co t
Inga Iwasiów Gender dla średniozaawansowanych7 której najważniejszą cechą jest powtarzalność, a z
Inga Iwasiów Gender dla średniozaawansowanych4 choć piękna i ekonomiczna, jest fałszywa. Chcemy l
Inga Iwasiów Gender dla średniozaawansowanych8 oznaczać tropienia plotek, daje nam wyczulenie na
84743 Inga Iwasiów Gender dla średniozaawansowanych4 homoseksualna, w którą wpisany jest trud, ry
84743 Inga Iwasiów Gender dla średniozaawansowanych4 homoseksualna, w którą wpisany jest trud, ry
Inga Iwasiów Gender dla średniozaawansowanych4 homoseksualna, w którą wpisany jest trud, ryzyko i

więcej podobnych podstron