Gilbert Delahaye, tekst polski Wanda Chotomska „Martynka u cioci Lusi”, PublicatS.A., Poznań, s. 1-6
Martynka nigdy jeszcze nie była w górach. A teraz trafia się okazja. Ciocia Lusia mieszka w podgórskiej miejscowości, przyjechała na kilka dni do rodziców Martynk: i powiedziała, że zabierają do siebie.
-Chcesz jechać?
-Tak! Tak! - zawołała Martynka.
-Hau! Hau!-zaszczekał Pufek.
- Hau, hau, weźcie mnie, bo ja też chcę jechać - zrozumiała od razu ciocia. - Psiego języka nauczyłam się od mojego dalmatyńczyka.
- Nazywa się Cezar - przedstawiła go Martynce i Pułkowi, kiedy przyjechali na miejsce. - Ale wszyscy mówią na niego Lusiek. Lusiek, pies cioci Lusi. Widzicie, jak się cieszy? Nareszcie będzie miał odpowiednie towarzystwo. Bo u mnie są tylko gołębie kaczki, papuga...
Papuga miała na imię Amigo.
- Amigo to po hiszpańsku przyjaciel - wytłumaczyła ciocia. - Ale z moim Luśkiem ten przyjaciel nie chciał się zaprzyjaźnić... Z innymi psami też chyba nie, bo chociaż Pufek robił maślane oczy, papuga strasznie na niego nawrzeszczała i opluła go pestkami słonecznika. Do gołębi zaprowadziła Martynkę córka sąsiadów cioci Lusi. Okazało się, że mają wspólny ogród.
- Paloma - przedstawiła się Martynce. - Paloma to po hiszpańsku gołąbka. Mam hiszpańskie imię, bo moja rodzina pochodzi z Hiszpanii.
-A kot?-zapytała Martynka.
- Kot to po hiszpańsku gato. Nie mam pojęcia, skąd pochodzi i skąd się tutaj wziął. I tak groźnie krzyknęła: - A kysz!, że kot zaraz uciekł. Została Paloma, gołębie i gołębnik. Martynka zaraz się nim zajęła. Trzeba było dokończyć malowanie. Paloma zajęła się roślinami. I oczywiście przez cały czas ze sobą rozmawiały. O gołębniku o gołębiach i o papudze też. Bo okazało się, że ciocia Lusia dostała papugę od dziadka Palomy. Stąd właśnie to hiszpańskie imię-Amigo. [...)