412 O poezji naiwnej i sentymentalnej
rozbić własne szczęście, ponieważ nie skorzystał z momentu, który mógł się okazać przyjazny, lecz sam czuje się rozbity i smutny, Ani to, co wie, ani to, co czyni, nie może go zadowolić. Nieskończone jest to, czego od siebie wymaga, a tymczasem wszystko, czego udaje mu się dokonać, jest ograniczone. Tę samą surowość, z jaką traktuje sam siebie, okazuje również wobec innych. Jest wprawdzie wielkoduszny, ponieważ w swym postępowaniu z innymi nie myśli o sobie, ale bywa też niesprawiedliwy, ponieważ jak u siebie, tak też u innych łatwo może przeoczyć indywidualnego żywego człowieka. Natomiast realista jest mniej wielkoduszny, ale za to sprawiedliwszy, ponieważ wszystkie rzeczy ocenia bardziej w ich ograniczeniu. Pospolitość, a nawet niskie pobudki w myślach i czynach zdolny jest wybaczyć, nie wybaczy tylko samowoli, ekscen-tryczności. Idealista, przeciwnie, jest zaprzysięgłym wrogiem wszelkiej małostkowości i płaskości, natomiast pogodzi się nawet z ekstrawagancją, z ekscen-trycznością, jeśli tylko świadczy ona o wielkiej możności. Pierwszy jest przyjacielem ludzi, nie mając przy tym zbyt wysokiego mniemania ani o człowieku, ani o ludzkości; drugi tak bardzo szanuje ludzkość, że gotów jest pogardzać człowiekiem.
Realista sam nigdy nie byłby zdolny rozszerzyć horyzontu ludzkości poza granice świata zmysłowego ani uświadomić duchowi ludzkiemu jego suwerennej wielkości i wolności; wszystko, co w człowieczeństwie absolutne, jest dla niego tylko piękną chimerą, a wiarę w absolut uważa za marzycielstwo, ponieważ nie widzi on człowieka w jego czystej możności, lecz zawsze tylko w działaniu określonym i dlatego też ograniczonym. Ale z drugiej strony idealista sam nie potrafiłby wykształcić zmysłowych sił człowieka i zapewnić
jego rozwoju jako istoty przyrodniczej, co jest równie istotną częścią jego powołania i warunkiem wszelkiego uszlachetnienia moralnego. Dążenie idealisty zanadto wybiega poza życie zmysłowe i teraźniejszość; tylko dla wszechcałości, tylko dla wieczności chce on siać i sadzić, zapominając przy tym, że całość jest tylko doskonałym, zamkniętym kręgiem jednostkowości, a wieczność tylko sumą chwil. Świat, jaki chciałby urządzić wokół siebie realista i jaki rzeczywiście urządza, jest jak dobrze prowadzony ogród, w którym wszystko jest użyteczne, wszystko na swoim miejscu i z którego usuwa się to, co nie przynosi plonu; świat w rękach idealisty jest jak mniej wykorzystana praktycznie, ale za to z większym polotem urządzona natura. Pierwszemu nie przychodzi na myśl, że człowiek jest może nie tylko po to, ażeby żyć w dostatku i zadowoleniu, i że powinien zapuszczać korzenie jedynie w tym celu, by jego pień wyrastał w górę. Drugi znów nie pamięta o tym, że przede wszystkim nie może cierpieć niedostatku, jeśli ma zawsze myśleć równie sprawnie i szlachetnie, i że bez korzeni nie utrzymałby się pień.
Jeżeli z ram systemu wymyka się coś, co ujawnia się jako paląca i nie dająca się zlekceważyć potrzeba natury, wówczas można zadośćuczynić naturze tylko przez pewien brak konsekwencji w stosunku do systemu. Takiego braku konsekwencji dopuszczają się też obie strony, co dowodzi, gdyby można było jeszcze mieć co do tego wątpliwości, i jednostronności obu systemów, i bogactwa natury ludzkiej. 2e idealista musi sprzeniewierzyć się swojemu systemowi, ilekroć zmierza do osiągnięcia jakiegoś określonego efektu, tego nie muszę szerzej uzasadniać, ponieważ wiadomo, że wszelkie istnienie określone podpada pod warunki cza-