Obraz2 (2)

Obraz2 (2)



220 LOSY PASIERBÓW

wypłowiałe kapelusze, kosztowniejsze chustki u szyi, czyściejsze nieco koszule, bogatsze błyskotki u pasa, przyzwoitsze bombaczas i zamiast parcianych alpargatów — buty z cholewami. Przesuwali się pomiędzy pracującymi konno, po-

piechu radZllimiejscami Podganiali do poś-

Zygmunta olśniewało bogactwo ziemi. Ważył w ręku snopy, spoglądał co pewien czas na złote morce kłosów i kopał sandałem glebę.

—    Wy patrzajcie, chłopaki — mówił z zach-

r ?r,och! Czarnoziom! Toż ani nasza słucka nie dokaże! — I w duchu zaraz do siebie. Boże, Boże! Gdyby tak chociaż z dwa-dzieścia dziesięcinek tego! Jakaż by to była radość! Jakież szczęście dla nas!...

Litwin potakiwał mu, ale bez większego za-pału. A Kozyr zdawał się nie słyszeć co do niego mówi. Kwaśny był i zamyślony.

Zy^mSntt0bie j6St? CZemU ty taki? ~ spytał

—    Mańka Wierabiejczyk mu nie daje spokoju — zauważył na poły żartobliwie źyłanis.

—    Wcale się nie wypieram tego — odparł mały. — Dręczy mię ta sprawa. Gażegi nosate zamęczą ją na śmierć.

—    Nie przejmuj się. Wszystko się skończy pomyślnie — pocieszał Zygmunt.

O ósmej zjawiła się na lekkiej dwukółce gospodyni przywożąc śniadanie. Była w słomianym, wyżartym przez słońce kapeluszu z szerokim rondem, płóciennej ochronnego koloru bluzie, w kolorowej zarzuconej na ramiona chustce i w płóciennej w kratki spódnicy Młoda jeszcze, ale szczupła, śniada, opalona. Towarzyszył jej pisarz w starszym już wieku i z bardzo poważną miną.

Ludzie podchodzili do niej kolejno i zdejmując kapelusze, pozdrawiali ją uprzejmie :

—    Buenos dias, patrona. Como le vd?

—    Bień, gracias, usted? — odpowiadała nie mniej uprzejmie i wręczała każdemu po kanapce i pół litra wina. Pisarz z kolei zaciągał do księgi nazwiska.

Ziomkowie przyglądali się zapowiedzianej grozie i dziwili się skromności milionerki.

—    Musić to ta patrona-jędza? — rzekł Kozyr.

—    Toż widzisz — odparł Zygmunt. — Tylko że na jędzę wcale nie podobna.

—    No i na dziedziczkę też nie podobna. Smo-lanka jakaś. Jej tylko bydło paść i wodę żydom nosić.

—    Ostrożni bądźcie — mruknął żyłanis. — Może jak na licho rozumie po naszemu, albo nawet po ruchach pozna, że ją krytykujemy i przegoni nas.

Podeszli do niej w swą kolej i pozdrowili zwyczajem innych zdjęciem czapek.

—    Wy pierwszy dzień? — spytała stojącego na przedzie Dubowika, przyglądając się mu uważnie.

—    Tak, pierwszy — odrzekł łagodnie.

Przyjrzała się wszystkim trzem, wręczyła porcje i odjechała.

W dwie godziny później zjawiła się na rżysku konno. Teraz już była w butach z cholewami, z byczyną w ręku i pistoletem u boku. Piękne gniade konisko z łysinką na czole zdawało się szczycić swą panią: wyginało hardo szyję i parskało co chwila, strzygąc z gracją nogami.

Jechała wolnego stępa rozglądając się dokoła. Zrównawszy się z nowicjuszami, zatrzymała konia i spoczęła na nich wzrokiem.

Ziomkowie przyśpieszyli czynności. Ona jeszcze bliżej się podsunęła. Stała z pięć minut, potem ruszyła dalej.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Obraz6 (3) 288 LOSY PASIERBÓW śmiecie wrócić — odrzekł Zygmunt, odwzajemniając się równie czułym
46311 Obraz3 (7) 122 LOSY PASIERBÓW bronią kapitalistów. Wiemy, że wszystkie religie w świecie są k
12693 Obraz6 (5) 188 LOSY PASIERBÓW sariatu. Tam zrewidowano każdego na nowo i przesłuchano: gdzie
77577 Obraz1 (6) 198 LOSY PASIERBÓW ła zagłuszyć tym w sobie ogarniający ją żal i oburzenie. Ale ni
79084 Obraz9 (3) 294 LOSY PASIERBÓW nej wizyty. Nawet żony twej z dziećmi gdy znajdziemy nie dopuśc
81619 Obraz0 (3) 276 LOSY PASIERBÓW —    A nie lepiej do Konsulatu? Mnie się zdaje,

więcej podobnych podstron