264 (FELIETON) - FIKCJA
gazet, tygodników, zwłaszcza zaś czasopism satyrycznych — od połowy 1. 60-tych „odcinek” był stałym elementem numeru każdego popularnego periodyku.
Traktując felieton jako oczywiste i nie wymagające specjalnej refleksji zjawisko z dziedziny publicystyki, polscy autorzy nie próbowali stworzyć jakiejś teorii tego gatunku. Do najciekawszych głosów na jego temat należy niewątpliwie ironiczny już w samym tytule O felietonie felieton (1851) C. Norwida, w którym podkreśla się „względną prawdę” i pasożytniczy w odniesieniu do „poważnej” problematyki charakter felietonu zdefiniowanego jako „liryzm polityczny”. Wiele rozproszonych uwag o felietonistyce i felietoniście, któremu stawia się najwyższe wymagania („musi być wszędzie i wiedzieć o wszystkim [...] być kawałeczkiem ekonomisty, kawałeczkiem astronoma, technika, pedagoga, prawnika itd.”), znajdujemy w publicystyce Prusa.
Lit.; P. Chmielowski, Najdawniejsze nasze felietony, „Pamiętnik Literacki” 1902, z. 2; J. Maciejewski, Publicystyka felietonowa Bolesława Prusa, „Kwartalnik Prasoznawczy” 1957, nr 4; J.J. Lipski, Warszawscy „Pustelnicy” i „Bywalscy". Felietoniści i kronikarze XIX i XX wieku, t. 1, 1972; J. Data, Z dziejów felietonistyki wielkopolskiej, [w:] Wokół zagadnień publicystyki literackiej, 1974; P. Stasiński, Poetyka i pragmatyka felietonu, 1982.
Marek Gumkowski
Zob. też Czasopiśmiennictwo literackie, Pamflet, Reportaż
FIKCJA
Termin „fikcja”, zadomowiony w polskiej krytyce literackiej XIX w., używany jest na oznaczenie autorskiej kreacji rzeczywistości wymiennie z takimi wyrazami, jak zmyślenie, imaginacja i wyobraźnia, czasem — fantazja lub kreacja. Pojawia się również — przynajmniej częściowo — związana z fikcją problematyka dotycząca sposobu istnienia przedstawionej w literaturze rzeczywistości. Spotykamy ją zwłaszcza w okresie pozytywizmu, kiedy pojęcie to występuje rzadziej niż w romantyzmie — w kontekście problemów realizmu i prawdy oraz dydaktyzmu w literaturze. Nie pojawia się natomiast w XIX w. zastosowanie terminu „fikcja” do analizy wartości logicznej zdań dzieła literackiego, traktowanych najczęściej intuicyjnie jako zdania prawdziwe, rzadziej zaś — jako znajdujące się poza prawdą i fałszem.
Żywotna jeszcze na początku XIX w. krytyka oświeceniowa granice tego, co może należeć do literackiej fikcji, traktuje dość wąsko. Znamienne jest ujęcie E. Słowackiego: „Poeta w imaginacji i zmyśleniu albo też w historii rzecz swoją czerpać może i nic go nie ogranicza prócz podobieństwa do prawdy” {Komedia, ok. 1807—1814). Wiązało się to zresztą dość mocno z założeniem dydaktycznej funkcji literatury. Prawdopodobieństwo było tej funkcji coraz powszechniej uznawanym warunkiem.
Spór klasyków z romantykami dotyczył w dużej mierze pojęcia fikcji i jej ograniczeń. K. Brodziński, który aprobował „umiarkowanie w uniesieniu, imaginację swobodną, nie przerażającą, bez fantastycznych wyobrażeń, łagodną tkliwość, prostotę [...] rolnicze obrazy wiejskości i rolniczego pożycia, moralność praktycznej filozofii, namiętności nieburzliwe i skromność obyczajów” (O klasyczności i romantyczności tudzież o duchu poezji polskiej, 1818), kładł jednak nacisk na samą imaginację: chociaż według niego ma ona obywać się bez „przerażenia i okropności”, przecież powinna być „swobodna”; prawdopodobieństwa nie uważał on za podstawową cechę sztuki. Ten tak umiarkowany program został przez klasyków zaatakowany przede wszystkim właśnie za występującą w nim koncepcję fikcji literackiej. „Ze wszystkich władz duszy ludzkiej — pisał Jan Śniadecki — imaginacja jest najdzielniejszą, ale bez wędzidła najniebezpieczniejszą i najszkodliwszą” (O pismach klasycznych i romantycznych, 1818). „Wędzidłem” owym ma być w tym wypadku „rada zdrowego rozumu” i prawdopodobieństwo: „Imaginacja pisarza, gromadząc i szykując zdarzenia [...], może czasem odstąpić od dziejów krajowych, zmyślać przypadki, stroić je w powaby rozmaite, ale nie ma nigdy zbaczać od podobieństwa do prawdy” {ibidem). Zakres „podobieństwa do prawdy” nie zostaje tu ustalony, przyjąć jednak należy, że — podobnie jak u innych klasyków — miarą jego ma być zgodność z opinią publiczną; z relatywnego charakteru tych kategorii nie zdawano sobie na ogól wówczas sprawy.
Romantyczna koncepcja literatury, w której fantastyka gra rolę niepoślednią, zrywa — rzecz jasna — z prawdopodobieństwem jako naczelną zasadą ograniczającą wyobraźnię poetycką, przywołując tutaj jedynie kategorię prawdy i ewentualnie (rzadko zresztą w poetyce bezpośrednio sformułowanej) wymagania stawiane różnym gatunkom przez konwencje literackie. Mickiewicz te dwie sprawy podnosi bardzo wcześnie: już w swej młodzieńczej recenzji Jagiellonidy (1819) postulował, by jej autor „jako prawdy pilnujący” zaniechał „ozdób nie tylko prawdzie, ale