264 Emile M. Cioran
czystą fikcją. Wszystko nabiera wtedy koloru czasu, w którym pełzamy i który nas spala. Pełnia czasu nadaje życiu wzmożony i płodny rytm, który kulminuje w skoku w wieczność. W gorączce czasu życie osiąga maksimum. To rozjątrzenie czasowości wynosi szczyty życia. Życie jest me-wieczne, co oznacza czas w swej całości dodany do tej ilości wieczności, która wynika z samej negacji wieczności. Człowiek może żyć jedynie ułamkami wieczności.
Widzę nową erę, w której zarysy skruszą się z nadmiaru drżenia i w której formy, z nadmiaru falowania, stracą swój kontur. Epoki klasyczne występują nie tylko w sztuce, lecz również w naturze. Wkrótce nie będą one jednak czymś więcej niż zwykłym wspomnieniem. Gdyż natura będzie bezustannie zmieniać swe prawa z lęku przed trwałością. Rozdrażniony przez kosmiczną pospolitość, człowiek przywita chaos jako groźbę rychłego powszech-nego przemienienia. Kiedy ukażą się znaki odnowy natury? Kiedy człowiek, odurzony innym porządkiem, boskim albo diabelskim, zdepcze prawa natury, nie doznając ani porażki, ani upadku.
Za każdym razem, kiedy szał i pasja wypędzają mnie ze świata, słyszę w głębi serca modlitwy i nawoływania ziemi. Żadna droga nie prowadzi ku ziemi, lecz wszystkie z niej wychodzą.
W muzyce Beethovena nie osiąga się boskich szczytów, ponieważ bogiem jest w niej człowiek, lecz bogiem, który cierpi i raduje się po ludzku. Pozbawiony zostaje rajskich pragnień i intuicji, a jego boska kondycja jest samą tragedią
ludzką. Ponieważ to, co ludzkie, zdobywa wymiar tego,
co boskie, transcendencja odgrywa tu niezwykle skromną
rolę. Demiurgiczna muzyka unieważnia Boga, ponieważ
Bóg stanowi dla niej ostatnią przeszkodę. Twórca taki jak
Beethoven może wierzyć w Boga jedynie przez analogię.
Ekstaza jego twórczości może wzbudzić w nim podziw
dla Boga, lecz nie pokorę. Stwórca może się czuć tylko
pomniejszony przez twórców. Ileż przymiotów skradł mu
/
Beethoven? W muzyce Beethovena ten świat jest Światem. Tragizmem w immanencji jest nuta, która odróżnia ją od transcendentnej wzniosłości Bacha, dla którego boskie szczyty są naturalną wyniosłością. Ludzkie rozdarcie i kosmiczny szał są dla Beethovena drogą samą w sobie, podczas gdy dla Bacha są one wrażeniami, zarysami sennego marzenia, namacalnymi często w niebiańskim uniesieniu duszy. Obecność raju, która odpowiada jego całkowitej nieobecności u Beethovena. Czy oznacza to, że jest on niewierzący? Beethoven jest wierzący przez cechujące twórcę nieskończone napięcie, dokładnie tak jak Nietzsche, którego tytaniczny charakter jest z istoty religijny. Tak jak u Beethovena, nie ma tam nic „psychologicznego”, ponieważ wszystko zakorzenione jest w tym, co kosmiczne (kosmiczny smutek, kosmiczna radość), przywłaszcza on sobie tak wiele przymiotów boskich, nie zajmując jednak miejsca boskości. Kosmiczna ekstaza nie zaprowadziła go do panteizmu, ponieważ w tym, co kosmiczne, odnajdował on boskie pierwiastki swego ludzkiego tragizmu. Nie znam twórcy mniej chrześcijańskiego niż Beethoven. Uwielbienie dla boskości jest największym aktem buntu od czasów Prometeusza. Kos-mogoniczny smutek tej muzyki, smutek, który rodzi świat, nie łamiąc serca.