248 Emiłe M. Cioran
zatem nic prócz odwagi wobec złudzeń. Pozostać zatem tu, na ziemi, skompromitować się i rozproszyć się jak jedno spośród wielu złudzeń. Istoty niszczą nas poza światem: to zniszczenie bardziej interesujące, lecz nie bardziej bolesne. Zniszczyć samego siebie wraz ze wszystkimi nieszczęśnikami ziemi wymaga większego, smutniejszego i bardziej bezlitosnego wyrzeczenia. Wiedzieć, że bijemy się jedynie o złudzenia i że istoty na próżno zdobywają się na tyle poświęceń, zakłada tyle przenikliwości, tyle upadków i zwycięstw, że nic nie może już powstrzymać uczucia najwyższej pychy i największego upokorzenia. Nigdy nie potrafiłem kochać Buddy. Nienawidziłem go za każdym razem, kiedy przyznawałem mu rację.
Jeśli cierpienie pokonuje nudę, nie może pokonać tej, z której czerpie natchnienie. Kiedy cierpimy, wszystko, co zewnętrzne, nas nuży, gdyż nic, co należy do świata, nie może nas już zwieść ani nas rozczarować. Cierpienie przemienia wszystko w zbiór obojętnych znaczeń i zastępuje obiektywnie istniejący świat własnym wszechświatem. Cały rozwój bólu jest jedynie procesem ciągłego zastępowania, cierpienie zajmuje miejsce kolejno przedmiotów i znaczeń, znajdujących się w centrum lub na obrzeżach naszego zainteresowania, by w końcu objąć całym swym zasięgiem i całą swą intensywnością istnienie w całości.
Znudzenie cierpieniem stanowi część znudzenia rzeczami nieukończonymi. Jest czymś więcej niż zapomnieniem, gdyż w zwyczajnej nudzie tym, co nam przeszkadza, jest ograniczenie przedmiotu, szybkie wyczerpywanie, krótkotrwałość zainteresowania, podczas gdy tam to, co niewyczerpane, napełnia nas niepokojem. Ugasić się tym, co nieugaszalne — oto, co oznacza znudzenie cierpieniem. I tak gwoli znużenia się bólem należy nie znać już niczego poza nim, nuda jest własnością cierpienia. Nie znając ograniczeń, nie odnajduje się ona już nigdzie. Upodobanie do rzeczy nieukończonych niesie ze sobą odrazę do nich. Ludzie, którzy przez lata nosili w sobie śmierć i doznają następnie okresowego znużenia śmiercią, poznają pustkę w lęku, którego wobec niej doznają, za to, że tuczyli się nieskończonością śmierci: jak po tym wszystkim nie szukać pocieszenia w tym, co ulotne, oraz w oszustwie. Któryż mistyk nie poznał tego, co oznacza nasycić się Bogiem, kimże są ci, którzy nie mówili o wewnętrznym pustynnieniu, acedii, będącej następstwem ich pragnienia niebios. Wewnętrzna pustka otwierająca niesamowity rozdział mistyki nie wynika — wbrew temu, co twierdzą mistycy — z nieobecności boskości, lecz z wyczerpania duszy w boskości. Kiedy zostanie już zaspokojony głód Boga, jakiż inny głód mógłby zrodzić się w duszy i ciele? Wierzę w cierpienie. Nie wiem jednak, ile razy zburzę świątynię, którą dla niego wzniosłem
— świątynię zbudowaną na przekleństwach i nieszczęściu. Uwielbienie cierpienia jest dwuznaczne. Jedynie święci
— lub, lepiej rzecz ujmując, ci, którzy wzięli na siebie świętość — wiedzą, co oznacza wzrastać w bólu, nie zatracając się w nim. Ponieważ uważają oni cierpienie za nagrodę, z trudem można powiedzieć, że cierpią. Czyniąc z cierpienia powołanie, odrzucili za jednym zamachem tragedię, toteż możemy uznać ich jedynie za wielkich przeciętnych.
Rozwój cierpienia jest jedynym rozwojem dostępnym świętym. Tego, że mogłoby ono spowodować u niektórych ludzi regres, szybszy niż jakiekolwiek inne zjawisko — tego