I wyjmę z ducha głębiny stężałą kroplę trucizny — Jak Kleopatra ją rzucę — jak perłę! w urnę
Wszechświata!
Wypełni Wszechświat — przeniknie w rdzeń serca, w żyły i w blizny
1 wtedy duch mój zatruty z Kosmosem strutym się
zbrata.
I w światy, szalone jadem mej duszy — duszy
przeklętej
Formułę zbawienia cisnę — ze strasznej wziętą
miłości!
1 w szale samozabójstwa — w pragnieniem Nirwany
wzdęte,
Bezdenne rzucę się nurty — w przeciche nurty
Nicości...
W GÓRACH
— Hej! Tutaj heeej!... rozbrzmiał wśród dzikich gór, spowitych w chmury burzy, kontraltowy głos Agni — i ziemia odpowiedziała jej kontraltem, odpowiadała dziesiątki razy śpiewnym, przepaścistym głosem swoich skalnych ścian:
Tutaj! Heeej!...
Lecz odpowiadała tylko ziemia.
Niebem ciągnęły granatowe chmury. Morze gęstej mgły płynęło morzem wierzchołków i grzbietów... Duże krople deszczu zaczęły padać — rzadkie, zmię-szane z perłami gradu, z chrzęstem sypiącego się ołowiu.
Agni, zbłąkana, ledwo miała czas schronić się pod głaz olbrzymi, który, wsparty skrajami na dwu innych, niskich i chwiejnych, tworzył jaskinię głęboką, ponurą — jamę dzikich bestyj — kołyskę małpoludów.
Po dawnych, nieznanych wędrowcach został stos gałęzi i suchych liści. Agni usiadła na nim i wsparła się o głaz.
Trwoga zbłąkania opadła ją całkowicie. Nastała w niej wielka, przedwieczna cisza... pewność, że tu zostanie — że tam... tam... w świat mrowia — mię-
153