ganizowanej przez Atanę. Niektórzy z gości, spodziewając się ważnej uroczystości, przynieśli podarki, aby przyczynić się do dystrybucji darów. Ich wkład powiększył te dary do 150 kg ryb, 5000 placków, 19 misek puddingu i 13 świń. Atana podzielił to bogactwo na 257 części, po jednej dla każdego, kto mu pomagał lub przyniósł podarek, nagradzając jednych więcej od innych. „Dla Atany pozostały tylko resztki” — zanotował Hogbin. Jest to na Guadalcanal rzecz normalna dla ludzi dążących do pozycji społecznej, którzy powiadają zawsze: „Wydający ucztę bierze kości i czerstwe placki; mięso i tłuszcz otrzymują inni.”
Dni wydawania uczty przez wielkich ludzi, podobnie jak potlaczu naczelników, nigdy się nie kończą. Pod groźbą spadku do statusu zwykłego człowieka, każdy wielki człowiek musi planować i przygotowywać następną ucztę. Ponieważ w każdej wiosce i każdej społeczności jest kilku wielkich ludzi, takie plany i przygotowania prowadzą często do skomplikowanych zabiegów konkurencyjnych, aby pozyskać sąsiadów i krewnych. Wielcy ludzie pracują ciężej, mają więcej kłopotów i jedzą mniej od innych. Jedyną ich nagrodą jest prestiż.
Wielkiego człowieka można określić jako robotnika--przedsiębiorcę, to znaczy kogoś, kto oddaje społeczeństwu znaczne usługi przez podnoszenie poziomu produkcji — Rosjanie nazywają takich stachanowcami. W rezultacie pogoni wielkiego człowieka za statusem więcej osób pracuje ciężej i wytwarza więcej żywności i innych wartościowych dóbr.
Kiedy każdy ma taki sam dostęp do środków utrzymania, rywalizacyjne ucztowanie pełni określoną funkcję praktyczną — nie dopuszcza do spadku wydajności pracy do poziomu, przy którym zniknąłby margines bezpieczeństwa niezbędny na wypadek kryzysów takich jak wojna czy złe zbiory. Ponadto, skoro nie istnieją formalne instytucje polityczne, mogące zintegrować niezależne wsie w jeden organizm gospodarczy, uczty rywalizacyjne tworzą szerszy system oczekiwań ekonomicznych. Prowadzi to do połączenia wysiłku produkcyjnego ludności liczniejszej od grup, jakie potrafi zmobilizować jakakolwiek wioska. Wreszcie takie współzawodnictwo między wielkimi ludźmi działa jak automatyczny wyrównywacz corocznych wahań wydajności pracy wiosek położonych w różnych mikrośrodowiskach — na wybrzeżu morskim, nad laguną lub na wyżynach. Automatycznie największe biesiady wydają w danym roku te wsie, w których opady deszczu, temperatura oraz wilgotność najbardziej sprzyjały produkcji.
Wszystko to odnosi się również do Kwakiutlów. Ich naczelnicy podobni byli do melanezyjskich wielkich ludzi, z tym że stosowali o wiele bardziej efektywne środki techniczne w bogatszym środowisku naturalnym. Podobnie jak wielcy ludzie współzawodniczyli między sobą w przyciąganiu mężczyzn i kobiet do swych wiosek. Najwięksi naczelnicy byli najlepszymi dostawcami i wydawali najsutsze potlacze. Podwładni naczelnika korzystali pośrednio z jego prestiżu i pomagali mu w osiąganiu jeszcze wyższych zaszczytów. Naczelnicy zlecali rzeźbienie „słupów totemo-wych”. Były to w istocie pompatyczne reklamy głoszące swą wysokością i śmiałością deseni, że chodzi o wieś, której potężny naczelnik może nakazać wykonanie wielkich prac i potrafi uchronić swych podwładnych od głodu i chorób. Roszcząc sobie dziedziczne prawa do znaków zwierzęcych wyrzeźbionych na słupach, naczelnicy głosili w istocie, że są wielkimi dostawcami
117