byli stal di .swoje włam siły. Kiedy zgromadzę, nic się rozpraw, kiedy, znajdując się znowu mm n sobą, powracamy do swojego zwykłego poziomu, jesteśmy w stanic stwierdzić, jak wysoko /.o-staliśmy uniesieni ponad sinych siebie."1 Historia iycin religijnego i politycznego dostarcza nieskończenie wielu przykładów takich sytuacji; każdy lei może się tu odwołać do swojego osobistego doświadczenia. Z prawidłowości tej zdawali sobie zawsze dobrze sprawę organizatorzy zgromadzeń i obrzędów publicznych. Ale ludzie nie żyją nigdy w pełnym odosobnieniu, toteż tego rodzaju „zarazy psychiczne" o większym lub mniejszym zasięgu i nasileniu wytwarzają się nieustannie, a, co ważniejsze, wykazują tendencje do utrwalania się, instytucjonalizacji w formie społecznych ideałów, „wyobrażeń zbiorowych1!, Znaczenie, jakie Durkheim przypisuje jMsttfd!! społecznej, związane jest właśnie z odtwarzanym tu rozumowaniem. Wprawdzie ostatecznie Durkheim wychodzi daleko poza „atomizm" Tarde'a, tłumaczącego w istocie całe życie społeczne interakcjami jednostek, to u podstawy owego rozumowania znajduje się teza, ii jednostka zachowuje się inaczej w towarzystwie innych jednostek, inaczej zaś w odoseb-. Ynieniu.
u Po czwarte, Durkheim stwierdza (i do stwier-< rdzenia tego przykłada chyba największą wagę), ii / rzwsywistość społeczna jest dla jednostki przede wszyflkjm rzeczywistością zastaną. Człowiek nie tworzy języka, którym mówi Jęcz uczy się go .od swojejjpipy; njgjgmyśła stosowanjcbme-"toffpracy, lecz przejmuje je odroczenia; nje_wy-Hujdttje własnej religii, leczwyznaje jakąś re-ligię już istniejącą. Słowem, swoje sposoby my-Iłenia, czucia i działania musi on dostosowywać do sposobów uznanych w społeczeństwie, do jakiego należy. W przeciwnym razie napotyka z jego strony reakcję, przybierającą nader rozmaite łomy: od sankcji prawnych po przyganę opinii
publicznej. Tym właśniezewnętrznym" i „przymusowym" charakterem różnią tlą fakty społeczne od faktów czysto indywidualnych.2 Otóż — zdaniem Durkheima — „zobowiązanie jest dowodem, że te sposoby działania 1 myślenia nic są dziełem jednostki."2 W rozumowaniu tym słyszymy echa konserwatywnych ideologów, atakujących pogodną wiarą Rewolucji w możliwość tworzenia stosunków społecznych w drodze rozumnego prawodawczego aktu, przekreślającego nierozumną tradycją, ale w czasach Durkheima nie chodzi już — jak mówiliśmy — o problem polityczny. Także rewolucjonista Marks pisał:
„Ludzie sami tworzą swoją historią, ale nie tworzą jej dowolnie, nie w wybranych przez siebie okolicznościach, lecz w takich, w jakich tią bezpośrednio znaleźli, jakie zostały im dane i przekazane. Tradycja wszystkich zmarłych pokoleń ciąży jak zmora na umysłach żyjących’’.' Mniejsza w tej chwili o to, że dla Durkheima tradycja ta była po prostu da na, podczas gdy dla Marksaf) , podstawową sprawą było wyjaśnienie jej właśnie! ;s[^ jako ludzkiego dzieła, które przez ludzi, zna-’ jących mechanizm jego powstawania, może być |W^pewnych warunkach świadomie przekształcane..
społeczeństwa polega w" znacznej mierze na tym, 1 iż działający wnim ludzie sa skrępowani przez tradycje. Świadomość zbiorowa jest ..prawie cała | wytworem przeszłości.JM zbiorowej składa sie w znacznej itetu tradycji". M
JPn piąte "TWltheiffl yielnltmtnie pnrilrreflł
iż świadomość ludzi jest nader często świadomoś-
1 Por. ss. 129—141 niniejszego wyboru.
1 E. Durkheim: Sociologie et phłlosophie, cyt wyd., !. 35.
K Marks: Osiemnasty brumaire'a Ludwika Bonaparte, Marks-Engels: Dzielą wybrane, Warszawa 1949, s. 229.
i E. Durkheim: De la dmion du traoail loeial, cyt iryd., s. 275-277.