Roidilal M
POWOŁANE SOCJOLOGU
Niełatwo jest oddzielić Durkheima-uczonego od Durkheima-ldeologa, Durkheima-reformatora. Żąda on, aby socjolog upodobnił siq do tizyka, chemika czy biologa, ale, przechodząc z Celestynem Bouglć koło katedry Notre-Dame, mówi do mego:
„Oto rodzaj katedry, jaką powinienem zajmować!"
Chce on wyjaśniać zjawiska społeczne, ale chce także społeczeństwo naprawiać, bądąc . przekona-nym, iż znajduje sią ono na niebezpiecznym zakręcie dziejowym. Być może nawet, że racją ma Gurritch, porównując Durkheima do Kolumba, który odkrył Ameryką — przekonany, iż płynie do Indii1. Mniejsza o to, czy socjologia Durkheima wytrzymuje porównanie z Nowym Światem; jego Indiami były z pewnością praktyczne problemy społeczne i moralne.
Podstawowe zainteresowania Durkheima zrodziły sią ze świadomości społecznego kryzysu. Przypomnijmy, iż jego lata dojrzałe przypadły na • okres zamknięty, z jednej strony, datą Komuny Paryskiej, z drugiej zaś — datami I Wojny Światowej i rewolucji 1811 roku. Historia Francji tego okresu — od Sedanu i Komuny poprzez sprawą Dreytusa po \erdun — wydaje sią w pewnym sensie najlepszym komentarzem, jakim można opatrzyć dzieła autora O podziale pracy społeczne], Wyjaśnia on bowiem w szczególności pewien wątek, który przenika je wszystkie, łącząc w jedną całość problemy praktyczne z teoretycz-
> G. Gmltch: Essais de śodologle, Parts 1888, s. 219 110
■Witck ton można nazwać świadomością cpo-k®1’. dexinicjtracji» luóra dla Durkheima była L^em przyczyna i najważniejszym symptomem -kryzy*11' W 0 podziale pracy społecznej mowa jest /niezwykle głębokich przemianach struktury społecznej, prowadzących- do rozkładu dawnych \\\yi moralnych. Także w Samobójstwie pisze J)uriSeim o obumieraniu dawnych form solidarności społecznej, w którego wyniku jednostka przestaje w życiu codziennym dostrzegać cokolwiek, Tczym mogłaby się ona utożsamić. W Elementarnych formach życia religijnego wsporrfirta s!ę m. in.
0 tym, że dawni bogowie umarli, nowi zaś jeszcze się nie narodzili. Durkheim powraca wciąż niemal obsesyjnie do -tematu rozkładu .więzi społecznych i — co w istocie jest dla niego jednym
1 tym samym — powstawania pustki, moralnej. W JKyzwolić człowieka — pisał on — „spod wszel- i
kiej presji społecznej, to pozostawić go samemu tobie i zdemoralizować”.1 W takim właśnie fatalnym kierunku szedł — zdaniem Durkheima — od dawna rozwój społeczeństwa francuskiego. Rozkładowi uległy stopniowo rodzina, sąsiedztwo, gru-pa zawodowa, religia. Społeczeństwo przestało być „ogniskiem życia moralnego”. Na placu pozostało jedynie państwo i wyzwolona z solidarności społecznej jednostka. Ale państwo jest od jednostek „daleko” i nie jest w stanie wzbudzić w nich żywego poczucia wspólnoty. W tych warunkach nieuchronny jest egoizm i dezorganizacja. Człowiek — mówiąc za Arystotelesem słowami Homera — staje się „człowiekiem bez rodu, bez prawa, bez własnego nazwiska”. Znamy już teoretyczne zaplecze tej diagnozy; warto wskazać na jej zaplecze polityczne: „Organizacja czysto powierzchowna, którą stanowił system cesarski, upadła. Chodziło o stworzenie nowej organizacji, która mogłaby trwać, opierając się nie na zręcznościach admini-
» E. Durkheim: Le Suidde, cyt wyd, s. 448.