Driyers Development i walczył o mistrzostwo włoskiej Formuły Renault 2000. W Pucharze Europy po udanym początku w pewnym momencie Kubica zaczął mieć problemy techniczne. Faworytami programu byli inni zawodnicy, z których dzisiaj żaden nie znajduje się w Formule 1. Po se
zonie startów, zwieńczonym wicemistrzostwem Włoch, Polak rozstał się z RDD. Szef programu Bruno Michel chciał, aby Robert przejeździł jeszcze jeden rok w tej samej serii lub przeszedł do mało znanej kategorii Renault V6. Tymczasem sam kierowca wolał startować w Formule 3.
Po sezonie 2002 Kubica wrócił pod skrzydła Morellegó i już bez wsparcia francuskiego koncernu zadebiutował w najsilniejszej odmianie Formuły 3 - nowo powstałym Pucharze Europy. Polak podpisał kontrakt z silnym włoskim teamem Prcma Powerteam. Niestety tydzień przed debiutem uległ poważnemu wypadkowi drogowemu. Jako pasażer w rozbitym samochodzie doznał bardzo skomplikowanego złamania prawej ręki. - Przyjechał do mojej kliniki, aby przejść operację - opowiada Ceccarel-łi. - Po raz kolejny zaskoczyło mnie to, że nigdy się nie skarżył. Nigdy nie mówił, że ma pecha, i nie zwątpił w szansę powrotu do wyścigów, choć w tym momencie był w bardzo złym stanie i nic mógł poruszać ręką. Do rozpoczęcia mistrzostw Formuły 3, gdzie miał startować, pozostawał zaledwie tydzień i istniało ryzyko, że straci sponsora. Jego kariera wisiała na włosku, ale on nigdy się nad sobą nie litował, tylko ciężko pracował. Zawsze spokojny i uśmiechnięty. Z zewnątrz można było odnieść wrażenie, że mu nie zależ)'. Jednak znając go, wiesz, że jest wyjątkowo waleczny i ambitny, ale nigdy się nie stresuje - wspomina Włoch.
Kubica przeszedł skomplikowaną operację, podczas której włoscy chirurdzy złożyli uszkodzoną kość. - Problem polegał na tym, że kość była strzaskana na pięć większych fragmentów. W Polsce została jednak źle złożona i pomiędzy kawałkami kości przytrzaśnięto nerw. Właśnie dlatego Robert nie mógł poruszać dłonią, kiedy przywieziono go do nas. Istniało wielkie ryzyko, że nigdy nie będzie już sprawny i przeprowadziliśmy operację. Chirurg wykonał znakomitą robotę. Musiał ominąć mięśnie, wyjąć nerw z rany i wstawił szynę, którą normalnie stosujemy przy składaniu kości nogi. Standardowa nie była wystarczająco długa. Na zewnątrz zamiast gipsu nałożyliśmy specjalną plastikową osłonę. Robert używał jej nawet podczas swoich pierwszych wyścigów w Formule 3. Podczas operacji niezwykle ważna była precyzja, ponieważ wibracje powstające podczas jazdy wyścigowym bolidem mogły poluzować mocowania. To było duże ryzyko, ale dobrze wyważone. I tak trudno nam było uwierzyć, że po powrocie do auta był od razu aż tak szybki - opowiada Ceccarelli.
Zaraz po operacji Polak rozpoczął żmudną i wyjątkowo szybką rehabilitację i wr rekordowym tempie wrócił do kokpitu. - Dokładnie miesiąc i czternaście dni po operacji. Najpierw przejechał test, a kilka dni potem przystąpił do swojego pierwszego wyścigu w Formule 3 i... wygrał! Początkowo zakładano, że będzie potrzebował sześciomiesięcznej rehabilitacji, a gdyby złamanie było mniej skomplikowane, to nadal przeciętny człowiek potrzebowałby trzy do czterech miesięcy na dojście do formy. My początkowo zakładaliśmy, że jeśli zdarzy się jakiś cud, to Robert będzie mógł jeździć po dwóch miesiącach - opowiada Ceccarelli.
Robert powrócił na tor w siódmym wyścigu sezonu, a czwartej rundzie (na każdą składały się po dwa) i wywołał ogromną sensację. Zawody rozgrywano na ulicznym torze Norisring, zbudowanym w miejscu, gdzie niegdyś Leni Riefenstahl nakręciła swój słynny film propagandowy „Triumf Woli”. Tam, gdzie w międzywojniu odbywały się zjazdy NSDAP, siedemdziesiąt lat później 125 000 kibiców na stojąco oklaskiwało wspaniały sukces młodego Polaka. Spiker zawodów zachwycał się faktem, że debiutując w Formule 3 po bardzo ciężkim wypadku, nasz kierowca walczy o zwycięstwo. Kubica wygrał swój pierwszy wyścig, a w drugim stanął na drugim stopniu podium. W niedzielę w miejscowej gazecie, na pierwszej stronie pojawił się wielki tytuł: „Szybki, szybszy, Kubica!”.
Na tym skończyły się jednak sukcesy Roberta. W tej fazie sezonu, kiedy liderem rankingu kierowców był jego kolega z zespołu Ryan Briscoe, team Prema musiał postawić na Australijczyka, tym bardziej że to właśnie za jego starty, a nie Kubicy słono płaciła Toyota. Reszta sezonu przebiegała pod znakiem częstych problemów technicznych, których nikt do końca nie potrafił wytłumaczyć. Polak wygrał z Premą jeszcze tylko w jednej imprezie - niewiiczanym do żadnej klasyfikacji ulicznym wyścigu Sardinia Master, rozgrywanym na ulicach Palermo. Nie brał w nim udziału lider Premy, Briscoe, i zespół bez ryzyka wyrzutów ze strony głównego sponsora mógł skupić się na Kubicy.
Przed sezonem 2004 krakowianin został wciągnięty do grona kierowców' wspieranych przez firmę Mercedes. Postanowił przenieść się do niemieckiej ekipy Mucke Motorsport, w której rok wcześniej tytuł wicemi-
61