I obiekty komunalne, powołując 1 finansując Biuro Lokalne oraz promując dzielnicę. Działania te były stopniowo coraz mniej zdecydowane. W miarę jak dzielnica stawała się modna, od końca lat 90. samorząd wycofywał się z monitorowania działalności na jej terenie, pozwalając, by rewitalizacja była w coraz większej mierze sterowana przez rynek. Jakkolwiek podejmowano próby diagnozy sytuacji na Kazimierzu oraz wysuwano propozycje projektów do realizacji w ramach ZPORR, uwaga władz lokalnych bieżącej kadencji skierowana była na inne obszary, takie jak pobliskie Zabłocie, również świetnie nadające się do rewitalizacji, być może stanowiące w przyszłości poważną konkurencję dla Kazimierza Podgórze oraz - szczególnie w ostatnim okresie - Nową Hutę.
479
Dotychczasowa społeczność lokalna więcej straciła, niż zyskała na rewitalizacji, uwidaczniając swoją chęć wpływania na zmiany zachodzące w dzielnicy jedynie w sporadycznych protestach przeciwko niepożądanym jej zdaniem zmianom. Widoczna jest prawidłowość, iż najbardziej podatna na negatywne skutki rewitalizacji jest społeczność lokalna, podczas gdy największe korzyści mogą osiągnąć niezwiązani emocjonalnie z dzielnicą inwestorzy i firmy oraz nowi użytkownicy (zob. rys. 36). Na aktywność grup lokalnych negatywnie mogą także wpływać takie czynniki jak niepewność dotycząca możliwości pozostania w dotychczasowym miejscu zamieszkania (nieznany właściciel lub nieznana wysokość czynszu w przyszłości) oraz obietnice działań, których beneficjentami mieliby być przede wszystkim mieszkańcy, składane przez radnych i władze miasta, lecz niemające pokrycia w rzeczywistych posunięciach i decyzjach.
Na Kazimierzu nie można też wskazać przykładów funkcjonującego, rzeczywistego partnerstwa publiczno— prywatnego. Nie współpracują ze sobą nawet instytucje publiczne (np. muzea), nie widząc płaszczyzny możliwej kooperacji lub ze względu na różny profil. Widoczny jest też brak współpracy pomiędzy poszczególnymi szczeblami władz samorządowych. Być może zresztą