IMGV90 (4)

IMGV90 (4)



160

WACŁAW BERENT

cy miejscy’. Popatrzał, podumał, laseczką w bruki podzwonił i poszedł dalej. Tuż za rogiem ulicy, wparte w węgieł, zadrze-mane i jakby przylepione do muru, czyhały maruderki nierządu. .Mors syphilitica"1 — przypomniało się skądciś Jel-sky’emu i stanęły mu przed oczyma ludzkie kalectwa. — Na przedmieściach wyły bez przerwy świstawki fabryczne. Jel-sky'emu zdawało się, że słyszy suchy, suchotniczy kaszel wyschłych, zapracowanych kobiet, rzucających obfite pomioty żółtych, wzdętych i rachitycznych dzieci, zalegających jak robactwo przedmiejskie zaułki.

„Kawiarni!"...

Odpiął kołnierzyk i schował go do kieszeni, nastawił natomiast kołnierz sakpalta2, zsunął cylinder na czoło, wcisnął ręce do kieszeni. Rój czarnych, dokuczliwych myśli prze-płaszał upartym nuceniem miłosnej piosenki:

Nietoperze ro-o-jem

Resztę krwi mej piją...

„Trzeba pisać sprawozdanie o Yvetce!”...

Ryk sygnałów fabrycznych zgłuszyły odległe, ponure grzmoty. Jelsky zmieszał melodię i zaśpiewał w takt tych łoskotów dalekich:

Et du fer pour trauailler3...

„ęa ira, ira, ira!’*... — biły młoty parowe na przedmieściach.

Jelsky potknął się o coś białego. Podniósł z Irotuaru wachlarz, obejrzał i powąchał go. JLilas de perze fleun Lubię!... której to z nich tak pachniały ramiona?... Zaś ona pachnie z gospodarska wodą kolońską, co przypomina bole zębów, migreny, rekonwalescencje po ciężkich wypadkach porodów... Dziwię się, jak mąż mógł to znosić!*

Słychać wreszcie pierwszego przechodnia. Zbliżają się jakieś ciężkie, brutalne kroki. Jelsky machinalnym ruchem chowa wachlarz za pazuchę... Nie mundur wszakże, ale ubranie cywilne, co wzbudza w Jelskym grymas niesmaku

—    Gdzie się paliło?

—    Nie wiem — brzmi twardo wyniosła odpowiedź. Błysk oczu czujnych, podejrzliwych, i kroki oddalają się powoli — Majestat! — mruczy za nim Jelsky. — Król ciemności! Chamstwo węch ci zepsuje, nie wytropisz nic.

Ledwo ten znikł na zakręcie, a tuż poza Jelskym, jakby spod ziemi wyrosła, zjawia się baba w ciemnej chustce i ciągnie za sobą małego wyrostka o długich kruczych włosach — Signor! signor!c’ż!4... — słyszy za sobą Jelsky włoską mowę i obrzydliwy porozumiewawczy syk. Odgadując zamiary, rzuca im krótkie: ,va via!”5 — Przypomina sobie wachlarz i rzuca go im. Matka z dzieckiem dopadają do tego kęsa jak dwa psy.

„Jak te szelmy rzeźbiarze podle opłacają swych modeli!... Także ofiary sztuki — tiens!... Chłopczyk wykuty z kamienia zdobi prawdopodobnie, jako duszyczka, mogiłę niejednego opryszka lub kokoty... Ars longa, vita brevis.

Jelsky rozłożył ramiona i ziewnął na całą ulicę.

Cisza, pustka i senność wilgotna wokół, a jednak czuć budzący się gdzieś ruch; ucho nie słyszy, lecz odgaduje, z cięż-

1

(łac.) — śmierć syfUityczna. Mowa o jednej z akwafort Feliciena Ropsa (1833—1898), o której m. in. wspomina się w po

2

wieści J.-K. Huysmansa Na wspak i Przybyszewskiego Synach ziemi.

3

sakpalto (z niem.) — męski płaszcz wiosenny lub letni.

3 (fr.) — słowa z Karmanioli (zob. I, 3, przyp. 3), wiersz ten w poetyckim przekładzie brzmi: „Żelaza w pracy trza".

* (fr.) — początek francuskiej pieśni rewolucyjnej powstałej w r. 1790. „Wszystko pójdzie wyśmienicie”.

4

9 (fr.) — kwiat perskiego bzu.

6    (wł.) — Panie! panie! — to...

7    va vial (wł.) — odejdź!

5

8    (łac.) — życie trwa krótko, sztuka — długo. Aforyzm ten przypisuje się myślicielowi i lekarzowi greckiemu, Hipokratesowi lok 460—377 p.n.e.).


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
IMGV60 (6) 160 WACŁAW BERENT wchodząc do salonu poprawia krawat i mankiety. Tenże instynkt starego n
15226 IMGV45 (2) 70 WACŁAW BERENT jąc z wolnego miejsca za księdzem, postępuje tuż za nim. Ludzie na
IMGV23 26 WACŁAW BERENT Czasami się zapamiętywa. —    Zochna?... Uśmiecha się miękko,
IMGV95 (3) 170 WACŁAW BERENT szy ciężko, solidnie, jakby dla zrównoważenia tej pesymistycznej melanc
IMGV96 (4) 172 WACŁAW BERENT —    Chłop tylko w gorzałce smak znajduje. W takim spoko

więcej podobnych podstron