160 WACŁAW BERENT
wchodząc do salonu poprawia krawat i mankiety. Tenże instynkt starego nawyknienia sprawił, że Borowski począł nieznacznie,, boczkiem, podsuwać się na kanapie w tamtą stronę.
Młodzieniec opowiadał o czymś gorączkowo, ustępy widocznie bardziej intymne szeptał na ucho; przy czym z miną i zwinnością wiewiórki obgryzał żarliwie paznokcie.
— Fenomenalna histeryczka — rzekł wreszcie pan von Hertenstein. — fy zaś jesteś wybitnym szelmą... Notabene, jeśli to wszystko jest prawdą... Napisz to, napisz — kończył klepiąc go po ramieniu.
Młodzieńcowi przerwał Pawluk, który przewinął się szybko między stołem i kanapą, znalazł się na drugim końcu, przysiadł, a raczej przykucnął przed panem von Hertenstei-nem i wgadywał się gorączkowo w jego sympatię.
— Pan drwi sobie z moich kompozycji. No, zobaczycie kiedyś!... Do diabła, ja czuję, że oni wszyscy nie to malują, nie to, co trzeba. Czuję — o! (począł się bić kułakami w piersi). Mnie nie szkoła, a życie uczy. Ot co!... Mnie trzeba jeszcze was literatów zgryźć, przeżuć i... wypluć potem.
— Bardzo ujmujące! — odparł pan von Hertenstein i odsunął go łagodnie od siebie. — Ty lepiej ich nie gryź i wypluj czym prędzej, bo się nimi już dławić poczynasz.
Pawluk szarpnął się oburącz za włosy.
— Nie rozumieją flegmatyczne Niemcy!
Pan von Hertenstein począł się rozglądać po obecnych. Zmęczony jakby dotychczas i opieszały, ożywiał się w oczach patrząc na Borowskiego. Nagle zerwał się i nalał mu wina do kieliszka. Borowski miał ochotę cmoknąć sobie na pochwałę: „Wziąłem go milczącą gębą — na odległość!”
— O panu słyszałem — mówił pan von Hertenstein. — Zmanierowano mi chłopca — nawiązywał natychmiast rozmowę wskazując bez ceremonii na czerstwego młodzieńca. — Ale przedstawiam panu obiecującego autora konfiskowanych za pornografię nowel. W konkursie „coups de grace”1 pobiłby go może Prevost2, natomiast w rekordzie „coups dc /orce"3 znuży najbardziej łakomego czytelnika... Spojrzyj no pan, proszę, na te tryskające zdrowiem policzki.
Śmiech chóralny nie dał młodzieńcowi dojść do słowa.
— Mój kochany — perswadował mu spokojnie Hertenstein — nie rób ty z siebie literatury: nie każ nam wierzyć, że twoja literaturą ma cośkolwiek wspólnego z twym życiem. Gdy staniesz się naprawdę cynicznym, będziesz pTsywał rzeczy sentymentalne i poczniesz rozdzierać szaty nad zepsu--ćieiD — w sztuce... My wiemy co to jest literatura młodych ludzi.
— To jest siiła! — krzyknął malarz i wyskoczył z krzesła jak z procy, aby pobiec do Hertensteina.
— Literatura młodych jest jak młode wino — rzekł, a raczej ziewnął Jelsky. — Cały smaczek w pierwszej fermenta-
(^Literatura jest jak kokota — bąkał niewyraźnie Muller żując w zębach papierosa. — Kiedy jest przezorną i daleko widzącą nosi się skromnieT dhfl n Upfmę i stara sie o cicKE względy starszych panów. Gdy jest młoda i płocha, lubi nadto modne stroje, nosi zbyt wielkie delćolt&naraża. gi^opinii, czym zyskuje entuzjastyczne sympatie młodych ludzi.
" Jelsky załamał ręce.
— Zlitujże się, Muller, ty niedługo cały świat pojęć osolisz sobie erotyzmem.
— Literatura neoromantyczna4 — odezwał się autor dramatyczny i uniósł się na krześle, aby go dobrze widziano — literatura neoromantyczna, zerwawszy wszystkie związki
u coups de grace (fr.) — tu: pod względem finezji.
Marcel Preuost (1862—1941) — modny podówczas powieścio-pisarz, autor śmiałych powieści obyczajowych, z których najbardziej znana jest Les Demi-uierges (1894; Półdziewice).
is coups de force (fr.) — tu: pod względem siły.
literatura neoromantyczna — ieden z synonimów literatury przełomu wieków; neoromantyzm jako termin pojawia się w polskiej krytyce w latach 1887—1888 (M. Szeliga, Z. Przesmycki). Zob. H. Markiewicz, Młoda Polska i „izmy” [w:] Przekroje i zbliżeniai, Warszawa 1967.