98 WACŁAW BERENT
dzień. Przelewa się to jak piasek w klepsydrze z niezmierną
dokładnością 52 razy do roku.
„Aha — myślał śmiejąc się Borowski — takiś ty numer!”
— A pan skąd obecnie, jeśli spytać wolno?
— Jaa?... Z Paryża.
— Pisał pan co?
Autor zasłonił się dłońmi, jak przed osobistym atakiem.
— Nic! Nic, panie. Żyłem tylko moimi nerwami artysty... — I strzeliwszy dymem cygara w sufit: — Zresztą, moje Przeznaczenie będzie grane w Paryżu. Czytał pan moje Prze-znaczenie?*
— Nie zdarzyło się.
— Zna pan Coquelina młodszego?1 2 3 4 — pytał pan Turkuł nie zmieniając głosu ani o pół tonu.
— Napluć na Coquelina! — obraził się niespodzianie Borowski. — Coquelin i Coquelin! Mało aktorów bywa na świecie!
Zdziwił się niepomału, usłyszawszy poza sobą również polską mowę.
— To pan jest Borowski? — wołał ktoś krzykliwie, wpół go obejmował i niemalże w ramię całował. — Ja pana widział6 w kraju, na scenie... O, to jest gra! Napięcie, siła! — wołał wymawiając forsownie, lecz miękko te mocne słowa. — Ja pana szanuję, panie Borowski. Oni wszyscy falsetem biorą, pan piersiami, sercem!... Ja jestem malarz —- Pawluk... Oni jak lisy — wiliajut1 — a ogonem zatrqr~A~gztuka to jest siła, panie Borowski!
I wyciął pięścią w stół. Borowski niewiele zrozumiał z tych wylewów temperamentu; nie wiedział, kto i po co merda ogonem i po co zaciera. Mimo to pan Pawluk chwycił go za serce.
— Wiesz, pan Borowski, jąjjarę naraalowaćapąrchię. Pan to zrozumie. Ot — teatr wysadzili — sztuku zrobili! Ha? Tak zrobię, uważasz — rozłożył ramiona gotując się do szerokich gestów, przy czym odepchnął bez ceremonii sąsiadów po obu stronach. — Miasto!... Wieczór!... Ciemno. — Domy, domy, domy!... Błyski chlapnę tu! tu! — tam! — Wieże. — Kominy. Dymi się. Kłębi! Czujesz, jak się kłębi?... Zasnuło wszystko, wszystko! Nic nie widać — ciemno. A na niebie gwiazdy. (Rozłożonymi palcami dłoni rzucał gdzieś przed siebie gwiazdy na imaginacyjne tło.) A tu na przodzie — on — morda!... Już ja ci, bracie, dam mordu! — Złość, nienawiść, szał! Siła być musi! I... (z przymrużonymi oczyma chwytał coś z powietrza w niespokojne kułaki) ...podpiszę Anarchia — zakończył wreszcie i odsapnął. — Bo u mnie, widzisz pan Borowski, farba ma blask! połysk — a!... Ja robię tak: asfalt, berlinerblau3 i — zuch! — śmiało trzeba... Farba trzęsie się, świeci!... Bo nasi malarze to izwoszczyki5 6, nie artyści.
Ogłuszyły Borowskiego te twórcze erupcje7 rodaka; nie wiedział, co na nie odpowiedzieć. Z drugiego końca stołu odezwał się tymczasem głos cudzoziemski, spokojny i niedbały:
— Pawluk maluje oczywiście językiem! Nie męcz ty ludzi i zwilż lepiej język, bo farbie twej zabraknie wnet blasku.
x Mówił-ktoś^kogo Borowskiemu przedstawiono jako pana woń Hertensteiną. Siedział na kanapie niedbale, w pozycji półleżącej,dbiałymi dłońmi unosił kolano Pz~wyrozumiałą cierpliwością na twarzy słuchał opowiadań jakiegoś czerstwego młodzieńćao tłustych policzka eh. „Mecenas" — zgadywał Borowski i „poprawił” czym prędzej twarz, jak ktoś, co
Przeznaczenie — tytuł dramatu Turkuła przywodzi na myśl tematykę dr^matów Przybygzewskiego, w których słowo „przeznaczenie” jest wyrazem kluczowym dla idei tych dzieł; treść Przeznaczenia jest natomiast aluzją do fabuły sztuki Dla szczęścia.
Ernest Alexandre Coąuelin (1848—1901) — znakomity aktor francuski. W historii teatru trwalej zapisał się jego starszy brat, Benoit Constant Coąuelin (1841—1909).
Pawluk, którego modelem był malarz z kręgu współpracowników „Chimery” — Konrad Krzyżanowski (1872—1922), pochodzi ze wschodu Polski, stąd rusycyzmy składniowe i leksykalne w jego wypowiedziach.
wiliajut (ros.) — kręcą.
berlinerblau (niem.) — berliński błękit, barwa o głębokim niebieskim tonie.
izwoszczyk (ros.) — woźnica, furman.
twórcze erupcje — wybuchy pomysłów.