IMGW44 (2)

IMGW44 (2)



26H WACŁAW BERENT

_ Hilda! — szarpnąłem się gniewnie. — Czyżbym ja dla ciebie był rzeczywiście tylko...

—    Prócz tego jesteś artystą, co z ciebie czyni jeszcze większe dziecko.

—    Ty masz dziwną dojrzałość... artystki.

Podniosłem się i zacząłem chodzić po pokoju.

—    Mały!

Żachnąłem się. A ona póty przytupywała nogą, póki nie zbliżyłem się do niej i nie pocałowałem w rękę.

—    Nie osądząj nigdy przedwcześnie — rzekła z naciskiem.

—    Cóżem ja winien, że mi przed oczyma stoją uparcie — kulisy.

Grymas: niedbałe, wzgardliwe wydęcie warg.

—    Jutro wyjeżdżam.

—    Hilda...

—    No? W oczach łzy? Ool...

—    Jadę z tobą.

—    Dokąd?

—    Gdzie bądź. Dawać koncerty wraz z tobą.

Rzuciła bystre, uważne spojrzenie.

—    A ja ciebie nie wezmę — rzekła niespodzianie i poczęła wiązać sobie krawat na szyi. (Nosiła się z angielska, w sukniach o surowej niemal prostocie, lecz w nieskazitelnych, rysowanych liniach.)

—    Dlaczego nie weźmiesz?

—    Daj pokój! — przerwała niechętnie i potrząsała niecierpliwie głową.

1 poczęła się przechadzać po sali: wysmukła, bujna, mocna w chodzie i w wejrzeniu. Z góry spoglądały na nią sczerniałe i zrudziale portrety w złoconych ramach, o zgaszonym przez czas połysku. Kołem pod ścianą płonęły, w kapryśnych rzutach refleksów od świec, ponure, trupie, sztywne szeregi zbroić. — Dywan głuszył nasze kroki, natomiast każde chrząknięcie i tłumione westchnienie rozlegało się piwnicznym echem po dalszych na wpół pustych komnatach.

—    Z początku — rzekła — chciałam ci była podziękować.

—    Bój się Boga, za co?

—    Prawda! Ty nie żyjesz nakazami klubu, salonu, szablonów, lecz duszą własną.

—    Nie mów...

—    Boisz się wspomnienia kulis?

—    Rozumiem, żeś postanowiła przed chwilą w myślach oczernić siebie przede mną.

Roześmiała się. — Jaki on czujny! — zawołała do siebie. — Tb „on”, cała intonacja tego okrzyku nie poszła mi w smak. Toteż nie namyślając się dodałem:

—    Myślałaś: „To go przyprowadzi do rozsądku”.

Zatrzymała się gwałtownie:

—    Proszę, aż tak dalece czujny!... Zresztą — mówiła wnet potem, jakby z pewnym politowaniem — zresztą ten instynkt mają wszyscy, co bez kierownictwa woli, omackiem przez życie idą. Wielki urok szarej godziny41 egzystuje tylko dla mocnych wolą: oni nie widzą, ponieważ mogą sobie na to pozwolić. A w tym jest wielka tajemnica szczęścia.

—    W czym, Hilda?

Podbiegła do mnie i przysłoniwszy oburącz oczy:

—    W tym — zaśmiała się krótko.

—    Siądź — szeptałem — pozwól raz jeszcze złożyć głowę na twych kolanach, oczy mi przysłoń — i niech się upiję tą szarą godziną szczęścia!...

1 znowuż przechadzała się w zadumie po sali: bujna, giętka i taka mocna w chodzie i w wejrzeniu.

41 Może to być aluzja do wywodów S. Witkiewicza w monografii o Aleksandrze Gierymskim (Monografie artystyczne, op. cit., s. 426): „Jaki urok ma szara godzina dla ludzi skupionych zgodnie razem w bezpiecznym kącie pokoiu, właśnie dlatego, że są razem, że wobec czarnej, tajemniczej zasłony, zaciągającej się nad światem pełnym groźnych i wrogich sił, tłukących się w ciemnościach, czują się blisko siebie, razem, ramię przy ramieniu, którym mogą się bronie”.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
IMGW45 (2) 270 WACŁAW BERENT — Hilda — szeptałem stojąc z dala fi»dy tak na ciebie patrzę, gdy wspom
IMGV61 (6) 102 WACŁAW BERENT s życiem, stała się alembikiem16 na książkach i dziennikach; poezja — t
IMGV30 (2) 40 WACŁAW BERENT pracy, błąkała się pokutna po ciemnych zaułkach i czarnych norach nocy.
IMGV37 (2) 54 WACŁAW BERENT zewnątrz, spala się w żarze własnych namiętności. W tym miękkim zapachu
IMGV43 (2) 66 WACŁAW BERENT Kunicki zaczął się wprost niepokoić o siebie. W kilka dni potem, po nieu
IMGW10 (2) 200 WACŁAW BERENT P suwały mi się jakieś pstre kulisy, pozapalały się jakieś I! sztuczne,
IMGW31 (2) WACŁAW BERENT I Muller przysunął się nagle, cicho i potulnie jak chart, i n aj niespodzie
79778 IMGV59 (6) 98 WACŁAW BERENT dzień. Przelewa się to jak piasek w klepsydrze z niezmierną dokład

więcej podobnych podstron