312 WACŁAW BERENT
my nieogarniętych namiętności, ta bezdenna głąb tęsknot aż po istotę bólu, do absolutu duchowego życia... Tyś powinien był to wszystko wygrać, w dźwięk zamknąć, a nie w słowa, nie w myśli, bo się nimi jak w sieci uwikłasz... To jest gra na niemych klawiszach!
— Ty z boru nie wyjdziesz nigdy — mruknął Hertenstein.
A na dalsze jego słowa uśmiechał się tylko blado: zdawało
się, że słyszy tylko dalekie echo jakiegoś wołania, o które nie dba. Pochylał się miarowo, kołysał prawie i mrużąc oczy odliczał raz jeszcze na palcach, jakby na swój tylko użytek, sobie na powtórzenie:
— O bycie cierpienia,
o przyczynie jego trwania,
o możliwości usunięcia cierpienia,
o drogach wiodących do wyzwolenia się z jarzma cierpień.
Rozważać te cztery prawdy najwyższej nauki znaczy wstępować na szczyty wszelkiej wiedzy, znaczy istotę bólu poznawać, znaczy ostatnią przyczynę bytu znosić...
Przysiadł się do niego na kanapę i ściskał mocno jego ręce w kostkach, powyżej dłoni, jakby w obawie, żeby mu się znów nie wymknął. Na rozpalonej wypiekami, kościstej twarzy suchotnika nie drgnął ani jeden mięsień: zasłuchał się, zapatrzył na niego. W oczach żarzyła się ciekawość, błysnęła chwilami zła ironia; to znów rodziła się w nich niepewność, podejrzenie, lęk.
A Hertenstein pouczał:
— ...Ta rozpaczliwa niemożność zadowolenia swego Ja” zawsze i wszędzie, w każdej chwili życia, ta roztwierająca się zawsze głodna i ponura pustka!... Jeśli w twym ciele resztki ducha się kołaczą, to przecież one muszą postawić ci przed oczyma cel życia w całej jego grozie! I im dalej w życie, tym natrętniej. Bo nieprawdą jest, jakoby dogodzenie pożądaniu, dokończenie upragnionych zamierzeń, gasiło je; ono wzmaga tylko i syci nasze chęci. A w miarę jak się zwiększają nasze
PRÓCHNO, CZ. m. R. 4 313
pragnienia i zamiary, zmniejszają się środki ku ich zadowoleniu. To jest najstraszniejsze, najbardziej bezlitosne prawo życia! Podlegają mu wszystkie żądze, pragnienia i chęci w świede materialnym — wszystkie bez wyjątku!...
— Więc? — mruknął Muller ponuro.
— Więc nie ma szczęścia w wyżyciu samego siebie, w żądzach, pragnieniach, zamiarach, czynach, lecz na drodze celowego oddalania się od wszelkich żądz, pragnień i chęci wszelkich.
— Jak?! — wyrywał mu niecierpliwie z ust.
— Wyjdź poza chęci, ponad wolę. Zerwij kajdany realności!
— Jak?!...
A Hertenstein, ściskając coraz mocniej jego dłonie:
— Unikaj zetknięcia zmysłów z rzeczą wszelką, a nie powstanie w tobie poczude i miara rozkoszy; gdzie nie ma poczucia i miary rozkoszy, tam nie rodzi się chęć wraz z żądzą oraz to wszystko, co się pod nią kryje. Gdzie nie ma chęd, tam nie powstaje lgnienie do rzeczy zewnętrznych wraz z namiętnością, która się pod nim kryje; gdzie nie ma lgnie-nia do rzeczy zewnętrznych, tam nie rodzi się twych czynów, zabiegów, przypadków i losów treść, indywidualnego, na zewnątrz, życia twego miąższ. Wyjdź poza twych zabiegów i losów treść łańcuchem przyczyn, wstecz, aż poza zetknięde się zmysłów z rzeczą wszelką, a rozwieje się i wówczas świadomość, a wraz z nią i dała twego indywidualność. A co najbardziej syd twych losów i zabiegów treść, indywidualnego na zewnątrz życia twego miąższ — to jądro i ognisko świado-mośd, w którym się skupia, streszcza, jednoczy i kształci ducha twego wewnętrzna indywidualność: bijnana16 twa. A ta się rozwiewa wraz ze świadomością. Gdy w duchu zbraknie bijnany, nie zbudzą się w sercu tych wielkich
16 bijnana (właśc. widżniana, sanskr.) — stan świadomości (poznania), w którym odzwierciedla się istota bytu, tzn. przedmioty nie uwarunkowane zmiennośdą zjawiskową.