172 WACŁAW BERENT
— Chłop tylko w gorzałce smak znajduje. W takim spokoju jest bardzo coś!... Na to mrożą szampana... Ta Galatea pozwala ci być Pigmalionem1... E, Miillerku, jesteś dziecinny!
— Jelsky, porzućmy ten temacik, bo... bo ci lakierki opluję-
— Za własne grzechy?
— Jelsky?... — żachnął się czy też jęknął Muller i upadłszy na poduszki odwrócił się tyłem od niego. Ale Jelsky wpadł nagle w doskonały humor: przysiadł się na brzeg łóżka, począł łechtać Mullera i kułakować go żartobliwie:
— DzieciuchL. serdeczny!... naiwny!... Jakeś ty się, chłopcze, uchował na tym świecie?... Miillerku, Miillerku, nie miętoś ty sumienia, bo gotóweś wygnieść wszystkie drożdże ze swego talentu.
— Poszedł precz!
— Bądź filozofem, poeto, i przyznaj, że bądź co bądź to są drożdże?
— Co?! Czego!?
— Sensacji, temperamentu, a więc i sztuki. Z własnego żyda należy jak z filozofii wyriągnąć nieubłagane konsekwencje.
Muller usiadł na łóżku.
— Kokoty?! — krzyknął i zatrząsł się suchym, zgrzytli-wym śmiechem.
— Uch, jakiś ty trywialny! I śmiejesz się brzydko... A oczy ci świecą jak u wilka.
Zachłysnął się tym śmiechem Muller, począł kasłać i splunął wreszcie krwią w chustkę.
— Uch, jakiś ty — przekonywający!
Jelsky sięgnął po butelkę z lekarstwem.
— Roztwórz dziób!... Wypijesz tej obrzydliwości ze dwie beczki i będziesz zdrów jak fabrykant margaryny. Kunicki mówi, że mikstura jest ostatnim słowem. Rzecz na wskroś modern2.
— On tak tylko dla sugestii — odparł smętnie Muller. Roztrząsł go i obezwładnił ten kaszel.
— Widzisz go, jaki przebiegły!
Zamilkli. Jelsky pisał felieton. Muller leżał na wznak i wpijał się wielkimi, gorączkowymi oczyma w zwieszające się gdzieś spod pułapu spłowiałe skrzydła wypchanego ptaka.
— Wiesz — przerwał Jelsky milczenie — stosuję formę do przedmiotu i piszę o Yvecie w stylu decadence3. Zdańka krótkie, strzeliste, między słowa rzucam garść kropek i do-myślników, metafory jakby żywcem wywiane z leksykonu: tu z patologii roślin, owdzie z mineralogii, gdzieniegdzie mała niespodzianka z Maeterlincka4.
Nie wytrzymał Muller i parsknął śmiechem wraz z autorem. Jelsky zaś, pisząc szybko, rozprawiał dalej:
— Wałęsają mi się po wierszach jakieś reminiscencje chaldejsko-egipskie: zawdzięczam to oczywiście asocjacjom wywołanym przez sępa... Krytycyzm mój, jak widzisz, czuwa ustawicznie: pisząc najmodniejsze głupstwo, potrafię zachować zawsze pewne pozory sennej poprawności starego dobrego stylu. Miłośnikom tradycji narodowo-literackich może się nawet przypomnieć drzemiący przed biurkiem redaktor
Galatea, Pigmalion — w mit. gr. rzeźbiarz Pigmalion, król Cypru, zakochał się w wykonanym przez siebie posągu kobiety, który na jego prośbę został ożywiony przez Afrodytę i otrzymał imię Galatea. . . .......
W tekście powieści chodzi raczej o zjawisko oziębłości płciowej kobiet.
modern (niem.) — nowoczesny; jest to ulubiony wyraz Nietzschego na określenie artystów współczesnych, ludzi „połowicznych”.
decadence (fr.) — dekadencja; upadek, schyłek; określenie tendencji w literaturze i sztuce na przełomie XIX i XX wieku. Termin związany z fr. czasopismem „Decadent”, wychodzącym od
r. 1889. Dekadentyzm oznacza i anarchistyczny bunt przeciwko fili-sterskiej moralności, i przerafinowany estetyzm oraz hedonizm. Zob. R. Z im and, „Dekadentyzm" warszawski, Warszawa 1964,
s. 54—56.
Maurice Maeterlinck (1862—1949) — pisarz belgijski, autor nastrojowych i symbolicznych dramatów znanych w Polsce z wydanej przez Miriama książki Wybór pism dramatycznych (1894).