zadaniom .uzupełniania się w sens" (Mrz. 444) Oglądane z tej perspektywy powtórzenia przemieszczają się stale między stabilizacją pewnych form wyrazowych (podobne lub te same przymiotniki, rzeczowniki, czasowniki) a ich nieustannym ruchem wśród pozostałych jednostek tekstu.
Powtarzalności pojedynczych wyrazów (głównie epitetów i orzeczeń) towarzyszy powtarzalność niektórych związków wyrazowych. Tworzą one wtórne, bo powstałe w tekście. a nie w systemie języka, tekstowe frazeologi-z m y, swoisto kliszo, które narrator wykorzystuje z różną intensywnością. Niekiedy klisze takio można zauważyć na przestrzeni 2-3 akapitów jednego opowiadania. Powtarzają się one niemal dosłownie, pełniąc identyczne funkcje w różnych kontekstach. Narrator sięga więc po niejako po gotowy, estetycznie wartościowy i własny środek ekspresji słownej; nie kłopocze się przy tym potrzebą stwarzania nowych określeń, metafor. porównań etc. MoZna powiedzieć, że tekst Schulza staje się dla siebie specyficznym systemem językowym, ponieważ jakby sam t siebie czerpie leksykę i szablony syn taktyczne, rozwija to. co uprzednio zostało w nim zmagazynowane. Narrator jae wstydzi się" więc kilkakrotnego posłużenia tym samym chwytem leksykalnym, składniowym czy wręcz metaforycznym. Na przykład: dom .chłonął nąjpierwszy ogień poranka” (SPK, 293) i dwa zdania niżej — płócienne story .chłonęły poranny pożar" (SPK, 293).
Nieznaczne przekształcenia semantyczne wewnątrz członów określających podporządkowane są omawianej juz figurze retorycznej ploke. Przesunięcia floksyjne (poranka: poranny) czy 8ynonimiczne (ogień: pożar) urozmaicają faktyczną powtarzalność tych samych elementów wyjściowych. Od strony funkcjonalnej powtórzenie to, oparte na schemacie konotacyjnym czasownika .chłonąć”, jest identycznym określeniem różnych przedmiotów (dom: story). Takich powtórzeń, mniej lub bardziej rozbudowanych, są w prozie Schulza dziesiątki. W cytowanym tu opowiadaniu można znaleźć jeszcze .twarz mdlejącą w blasku” (SPK, 293), drzwi .omdlewające w bezbrzeżnym blasku” (SPK, 293) oraz lipy, które .omdlewały w blasku* (SPK, 297). Jeśli z kolei śledzić powtórzenia formy „blask", to szereg ten jeszcze się wydłuży — nie wspominając o analizie wszystkich tekstów składających się na „prozę”.
Paradoks opisywanego zjawiska polega no tym, to Schulz — inaczej niz Jaworski, Witkacy czy Gombrowicz! -- prawie nigdy nie sięga po stereotyp. Żaden element tekstu me jest mechanicznie utworzony z istniejących w tradycji literackiej szablonów leksykalnych czy fabularnych — tak jak to się dzieje w prozie Witkacego i Gombrowicza. Tradycją natomiast stają się dla narracji Schulza pewne elementy jego własnej prozy (słowa, zdania, motywy). Ustabilizowane powtórzenia odsyłają władnie do nich i tylko na ich tle można mówić o ta- • kich „tekstowych stereotypach". Innowacyjność i stercotypowość wyznaczają więc dwa uzupelniąjące się plany tego samego zjawiska — „poezji" w prozie. Nietrudno , zauważyć, że Schulz wykorzysta! tu do maksimum .maskujący” charakter narracji. Gdyby bowiem utworzyć z jego meta-' for, jak proponują niektórzy, zapisy wierszowe, to mogłoby się okazać, że mamy do czynienia z poezją bardzo nieciekawą: z kilkudziesięcioma wariantami tych samych motywów, z niezliczoną ilością niemal identycznych metafor i porównań, z ciągłą powtarzalnością tych samych epitetów etc. lepiej więc zostać przy prozie...
3. Nazywanie me na zy walnego
Opisane powyżej cechy poetyki Schulza (muzyczność, rytm, powtórzenia, niestabilność znaczeniowa słów, ich .tekstowa stereotypowość" i łatwość adaptacji w nowym kontekście) niewątpliwie aktualizują podstawowe reguły estetyki symbolisty-cznej. Jak juz wspomniałem, w koncepcji Schulza centralną ideą jest werbalna niemożność artykulacji zjawisk określanych jako wymykające się określeniu, jako mieszczące się poza słowem. Towarzyszy jej jednak teza zaprzeczająca, wedle której istnieje jedynie to, co nazwane (zob. Mrz, 443).
Jak zatem wyglądąją operacje nazwotwórcze w prozie, w której narrator stale podkreśla niemożność nazywania rzeczy po imieniu?
Sprawie tej najwięcej uwagi poświęcił Władysław Panas stwierdząjąc, że zdanie Schulza tworzy swoisty układ rozkwi-tąjący, że ma ono charakter peryfr as tyczny i że nazwa w pro-