140
140
udlum in. Cui i r^H
poplątaniem arytmetyki czasowej.8 J pieczające) pn^j Rygor obrachunków dokonywanych za pomocą powszecj przyjętych sposobów odliczania czasu, służy! na joczy wiście) bd dowaniu iluzji rzeczywistości zgodnej z potocznym puczucid prawdopodobieństwa. Wydarzenia, o których się opowiada, nie dzieją się „pewnego razu'*. Pomiędzy poszczególnymi wypadkami, nie zachodzą nieprecyzyjne relacje czasowe. Dobrze wiadomo, ile dni, tygodni czy lat przemija. Lata zapisywane są określonymi cyframi, miesiące i tygodnie nazywane „po imieniu", niedziele' wyraźnie odróżniane od dni powszednich... Stale pamięta się o poinformowaniu czytelnika — jeśli pomiędzy wydarzeniami rozpościera się przerwa czasowa — o tych „pustych” pod względem wydarzeniowym odcinkach, czasem — jak w Garbatym — „prosząc czytelników, zawsze na nas łaskawych i względnych, aby przemogli w sobie wstręt do wielkich skoków i pominąwszy całe dwa lata od ostatnich wypadków przenieśli się wraz z nami do połowy sierpnia 1839 roku" (DW III, 114).
W cytowanym wmówieniu czytelnikom „wstrętu do wielkich skoków" wyraża się autorska przekora wobec tradycyjnego romansu z jego bezceremonialnym traktowaniem upływu czasu. Bo o konieczności „skoków” wie Korzeniowski bardzo dobrze. Tyle ie rzeczywiście nie nadużywa przerw w akcji, nie lubi nagłych „zawieszeń” wypadków, woli płynny, równomiernie wy*
' Wygląda to następująco:
„Janusa Cułuwiki, tegoż herbu, urodził się 1782 r.
» hulał w Warszawie 1805 mając lat 23
ranny 1800 „ 27
ożenił się 1813 „ 31
urodzU się syn Marian 1814
umarła mu łona 1815
urodni ilę ,yn Kasper
Stan familii w 111*7. Pan JanuMMkł ^5°tylda tona Teofila — ag
syn Marian _ 23
u Kasper _ ia
córka Klotylda p fó.
1818
1820
ołenłl się | Teofilą Ługańską 1817
sko
OEUcps OmoI.. sygn. MM, k. 3. W druk^.
bohatera prwbrto P»U! powieSd naw)-
UCMda dni 1 «oddn
H* 1 rytm zdarreń. Zazwyczaj dłuższe „skoki" przez ctós poprzedza opowiadaniem o zdarzeniach powtarzających się, by w ten sposób w wyobraźni czytelnika ów okres „przeskoczony” wypełni! się przynajmniej ogólnikową treścią. Sygnałem nadciągającej przerwy w akcji bywa zazwyczaj narracja itera-tywna.7 W Kollokacji np. po scenie zmowy prezesa Zagartow-skiego ze Szlomą, zmierzających do „wykurzenia" czaplinieckiej szlachty, iteratywnym sposobem opowiada się o realizacji przemyślnego planu, na razie bowiem w Czaplińcach nic szczególnego nie dzieje się, dnie mijają podobne do siebie, szlachta nadal pożycza: „Gdy Szloma umyślnie zaczął robić trudności, gdy pokazując to temu, to owemu sążnisty obrachunek oświadczył, że f więcej kredytować nie może — wszyscy rzucili się do nowego dobrodzieja, który okazywał największą gotowość, zaufanie i oświadczył, że on im i na tysiąc zawierzy. Zapomniawszy więc | 0 ^estrach Szlomy, widząc, że u Mortka nic jeszcze nie ma lub mało, wyobrazili sobie nasi panowie, że nic nikomu niewinni, i brali ryczałtem.
Słowem, każdy się spieszył, każdy brał, każdy się ekwipo-wał, każdy przy kupnie i wydawaniu rewersu wypijał wódkę słodką i gorzką, miód stary i młody, wino z etykietkami i bez etykietek." Potem można już dodać na przygotowanym gruncie, że „Takim to sposobem w przeciągu kilkunastu niedziel kilkanaście tysięcy złotych na wszystkie prawie domy, oprócz państwa Starzyckich, Szloma i prezes zapisali" (DW I, 311—312).
Kiedy indziej zdarzenie, które zapowiadało się jako jednostkowe i niepowtarzalne, gestem wszechmocnego narratora zostanie zdegradowane do roli repetytywnego epizodu. W Emerycie po przedstawieniu pierwszej lekcji Marcina u nauczyciela, która to lekcja jest zarazem momentem zapoznania się z sobą dwojga młodych (uczeń zobaczył piękną córkę nauczyciela), narrator stosuje chwilowe zwolnienie tempa zdarzeń i — jakby o lekcje same chodziło — retardacyjnie dopowie: „Takim trybem na Żytniej ulicy przeminęło lato, skończyła się jesień i za-